Czym jest dom energooszczędny?

To już któryś z kolei artykuł o zagadnieniach energooszczędności w budownictwie. Dziś rozprawimy się z mitami na temat energooszczędnego budownictwa i potocznego rozumienia tego pojęcia.

Weźmy do ręki niezłą publikację, broszurę „Dom energooszczędny” o podtytule „Mądry Polak przed budową”, wydaną jako część programu edukacyjno-informacyjnego domprzyjazny.org. Jako że program uruchomiony został pod patronatem Ministerstwa Infrastruktury, Narodowej Agencji Poszanowania Energii i Zrzeszenia Audytorów Energetycznych, statystyczny inwestor będzie tę broszurę traktować niemal jak oficjalny poradnik budowy domu energooszczędnego. Niestety, nie do końca słusznie.

W broszurze roi się od nieścisłości, na które czytelnik nie zwróci większej uwagi a które mimo że często drobne, strasznie mnie irytują. Weźmy kilka po kolei.

Najogólniej jako budynek energooszczędny określamy taki budynek, w którym zużywa się mniej energii niż w budynku, który obecnie spełnia obowiązujące prawnie wymagania. [Rozdział 1.2. Budynek energooszczędny, czyli jaki?]

No i teraz mogłoby się wydawać, że już nasze prawo budowlane, a ściślej Rozporządzenie Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie (Dz. U. z 2002 r., Nr 75, Poz. 690, z późn. zm.), dba o interesy inwestorów i zmusza ich do budowy domów energooszczędnych. Tymczasem jest dokładnie odwrotnie. To rozporządzenie nakłada na budynki wymogi, które są żałośnie konserwatywne i nie zbliżają się nawet do zgniłego kompromisu godzącego interesy inwestorów z nie wiadomo czym. Bo komu miałoby zależeć na budowaniu domów o kiepskich parametrach termoizolacyjnych ścian? Producentom materiałów budowlanych? Chyba tylko tym od ścian jednowarstwowych… Producentom systemów grzewczych? Może i tak, w końcu dom energooszczędny nie potrzebuje wielkiego kotła i kilku kilometrów rurek ułożonych w ogrzewanie podłogowe.

Rozporządzenie (Załącznik 2) określa wymogi dotyczące izolacyjności cieplnej, dla ścian zewnętrznych maksymalny współczynnik przenikania ciepła wynosi 0,3 W/m²K. Jak to się ma do domów naprawdę energooszczędnych? Ano przykładowo aby spełnić standardy domu pasywnego w naszym klimacie trzeba osiągnąć współczynnik przenikania ciepła rzędu 0,1 W/m²K, czyli trzykrotnie niższy. Oznacza to, że straty na przenikanie ciepła przez ściany będą dla dom spełniającego minimalne wymogi trzykrotnie większe niż dla domu pasywnego.

Idźmy dalej…

Aktualnie w Polsce wskaźnik zapotrzebowania ciepła na ogrzewanie budynku mieszkalnego wybudowanego zgodnie z aktualnymi przepisami budowlanymi wynosi,
w zależności od kształtu i wielkości budynku, około 65-125 kilowatogodzin na metr kwadratowy (kWh/m²) powierzchni użytkowej na rok.
Budynek energooszczędny powinien zużywać o 25-50% mniej energii niż budynek spełniający wymagania aktualnych przepisów, czyli powinien na cele ogrzewania, wentylacji i przygotowania ciepłej wody zużywać nie więcej niż 50-80 kWh/m² na rok.

Trochę autorzy rozminęli się z prawdą. Analizowałem dom w zupełności zgodny z wymogami przepisów budowlanych (w szczególności wymienionego wyżej rozporządzenia), który do ogrzewania (wraz ze stratami na drodze wentylacji) i do przygotowania ciepłej wody użytkowej zużywał aż prawie 170 kWh/m² rocznie. Obliczone zostało to zgodnie z niedoskonałą metodyką określania charakterystyki energetycznej budynku. Jak to wyjdzie z liczników, to się okaże (budynek jest jeszcze daleki od zamieszkania).

Moim skromnym zdaniem, dom energooszczędny to dom nie gorszy 3-5-litrowy, czyli zużywający na ogrzanie metra kwadratowego powierzchni nie więcej niż 3-5 litrów oleju opałowego rocznie. Przeliczając to na kilowatogodziny daje to ok. 30-50 kWh/m² rocznie.

Kolejny mit powielony w broszurce (wytłuszczenia moje):

W ostatnich latach rozwija się dążenie do jeszcze dalej idącej oszczędności energii w budynkach, nawet kosztem wyraźnego zwiększenia kosztów budowy. Projektuje się więc i buduje budynki pasywne, w których zapotrzebowanie ciepła na ogrzewanie jest tak małe, że nie wymaga istnienia normalnej instalacji ogrzewania, a tylko instalacji, która czasowo uzupełnia pokrycie zapotrzebowania na ciepło.

Ktoś może powiedzieć, że się czepiam i będzie mieć rację. Ktoś wtajemniczony nie odczyta tego fragmentu jako „domy pasywne są wyraźnie droższe od energooszczędnych”. Ktoś kto o temacie nie ma zbyt wielkiego pojęcia tak właśnie zrozumie. A jest dokładnie odwrotnie. Budowa domu naprawdę energooszczędnego daje nie tylko oszczędność na ogrzewaniu, ale też niewielką oszczędność na kosztach budowy. Oczywiście dla budynku naprawdę energooszczędnego trzeba poczynić pewne ustępstwa. Przykładowo, trzeba zaakceptować znacznie grubsze ściany (dodatkowe 10-15 cm styropianu, albo zupełnie inną konstrukcję ścian, np. ściany szkieletowe) i brak okien w północnej ścianie. Za to kompleksowa analiza zagadnienia od początku do końca, z uwzględnieniem na przykład rezygnacji z wymurowania i wykończenia kominów (zamiast kotła elektryczne ogrzewanie podłogowe i wentylacja mechaniczna), pozwala zbilansować wszystkie możliwe do osiągnięcia oszczędności.

Nie dajmy sobie wmówić, że dom energooszczędny to taki, który jest lepszy od ustawowych wymagań. Żaden nie może być gorszy, więc co to za argumentacja?! Jedyny jej skutek jest taki, że każdy projekt w katalogu jest energooszczędny (bo musi spełniać wymogi) a inwestorzy robią sobie wodę z mózgu. 🙁

Komentarzy do wpisu “Czym jest dom energooszczędny?”: 6.

  1. zbooY says:

    o rozroznieniu energooszczedny a energomagazynujacy wogole lepiej nie wspominajac albo energia na potrzeby budowy
    zycie poszlo znacznie dalej niz takie broszurki i szkoda czasu na nie
    ps połowa wrzesnia pogadamy sobie na działce 😉

  2. Darek says:

    A ja znowu stane po drugiej stronie barykady i do ostatniego tchu bede
    bronil naszego kraju przed obowiazkiem budowy domow pasywnych 😉 Niedawno
    obejrzalem w TV Biznes program o domach i wynikalo z niego, ze taki
    obowiazek jednak bedzie. IMHO to idiotyzm do kwadratu, w moim poprzednim
    miejscu zamieszkania nowoczesna elektrocieplownia gotowa byla sprzedac
    kazda ilosc ciepla. Na dodatek koszty ogrzewania byly smiesznie niskie. A
    jak wejda nowe przepisy, to:

    – EC bedzie musiala zredukowac ilosc pradu wytwarzanego w kogeneracji.
    Zakladajac staly popyt na prad wytworzy go elektrownia o niewiele wyzszej
    sprawnosci, ktora zostanie pogrzebana na przesyle. Czyli srodowisko zyska
    niewiele, o ile ckokolwiek da sie ograniczyc.
    – Wzrosnie cena mieszkan, bo nie czarujmy sie, domy pasywne nie sa tansze. W
    w/w programie kazdy podawal inne dane, pesymistyczne mowily o 2x wiekszym
    koszcie. Ale wezmy oszczednosc na kominie – przeciez w domu 50 kWh/m2 tez
    mozna uzyc podlogowki i nie stawiac komina. Z drugiej strony brak komina =
    brak mozliwosci postawienia kominka jako „zelaznej rezerwy”. A popatrzmy
    wstecz, przyklad poprzedniej zimy gdy podczas siarczystych mrozow spora
    czesc Malopolski nie miala tygodniami pradu powinien dac do myslenia.
    Osobiscie nie dalbym sie skusic na takie „oszczednosci”, trzeba miec jakas
    alternatywe. W przeciwnym wypadku jedyna alternatywa by nie podusic sie i
    nie pomarznac bedzie pedalowanie na rowerku treningowym z generatorem. I to
    przy zalozeniu malej mocy wentylatora w rekuperatorze 😉
    – Zmiana technologii w celu oszczedzenia czasami takze jest uluda. Np.
    bloki mieszkalne nie moga rezygnowac z okien po ktorejs stronie, gdyz
    ciezko wtedy zaprojektowac rozklad mieszkan wewnatrz. Nie da sie takze
    zmienic technologii, gdyz konstrukcja musi uniesc kilka pieter. Poprawa
    parametrow izolayjnych moze bazowac glownie na dolozeniu styropianu i
    welny, a to kosztuje.
    – Nie za bardzo wierze takze w te oszczednosci na eksploatacji. Gdyby zejsc
    z przenikania ciepla trzykrotnie, to trzykrotnie nalezy zwiekszyc grubosc
    izolacji. To kosztuje, tak samo jak „pasywne” okna i drzwi. Jezeli na ten
    cel wezmiemy kredyt, to przy okreslonej zdolnosci zarabiania musi wydluzyc sie
    czas splat. Pomnozmy teraz odsetki za dodatkowa izolacje przez procent
    placony -dziesci lat i otrzymamy ukryte koszty budownictwa pasytwnego.
    Kiedys policzylem to po lebkach i wyszlo mi, ze zwiekszenie izolcaji z 20
    na 40 cm nigdy sie nie zwroci, nawet przy ogrzewaniu pradem.
    – Gdyby zaostrzyc normy budowlane, to nie bedzie mowy o docieplaniu domu po
    jego wybudowaniu. Oprocz koniecznosci jednorazowego zabezpieczania calej
    kwoty na budowe w dosyc krotkim czasie (bez dodatkowego kredytu nie da sie
    tego zrobic) to sama budowa stanie sie trudniejsza. Do dotychzasowego
    wyscigu z czasem aby dom mogl zostac oddany do uzytku dojdzie jeszcze
    wykonanie ekstremalnego ocieplenia. Jak mawial byly premier „pospiech jest
    dobry przy lapaniu pchel”. Wolalbym, aby panstwo nie traktowalo kazdego jak
    dzieciaka ze zlobka, zostawmy wiecej luzu. Prawo powinno stanowic pewne
    minimum, a kazdy kto ma leb na karku szybko ustali optimum w/g lokalnych
    warunkow. W przeciwnym wypadku lada dzien wyladujemy w kraju a’la KRLD,
    gdzie podobno zrezygnowano z pieniedzy, bo panstwo daje obywatelom
    wszystkie niezbedne rzeczy w miejscu pracy. Mozna i tak, ale czy warto 😉

    Zaostrzanie przepisow „dla dobra obywateli” zawsze zwraca sie przeciwko nim.
    Tak tez bedzie po wprowadzeniu obowiazku budowy „tanich w eksploatacji”
    domow pasywnych – bedzie to krok ku calkowitej zapasci budownictwa
    mieszkaniowego. IMHO po tej dacie powstanie malo nowych i dobrych domow,
    a te co istnieja beda reanimowane pomomo faktu, ze juz nie tylko zdrowy
    rozsadek ale nawet bezpieczensto wskazywaloby na koniecznosc wyburzenia.
    Tyle tylko, ze na jego miejscu trzeba postawic hermetyczna puszke opatulona
    40-tu centymertami welny, a pech chce, ze inwestor posiada spora biogazownie
    zdolna ogrzac w najwieksze mrozy nawet stodole. Kto wie, czy nie bedzie
    takich trickow jak za PRL: gdy w mojej parafii nie zezwolono na budowe sali
    katechetycznej proboszcz zglosil chec budowy kurnika. I przez wiele lat
    dzieciaku chodzily do niego na katecheze 😉 Czy naprawde produkcja absurdow
    ma byc nasza (juz nie Polska, ale ogolnoeuropejska) specjalizacja 🙂

  3. Adam says:

    Darek – w wielu miejscach masz racje, szczegolnie gdy chodzi o zmuszanie obywateli. Ale co do wyliczen – przenikalnosc cieplna nie jest powiazana z gruboscia izolacji wprost – a piszesz ze 3x mniejsza przenikalnosc musi dac 3x wieksza grubosc izolacji. Tak nie jest, wiec sie nie martw :). W rzeczywistosci powyzej pewnych grubosci faktycznie nie ma sensu ocieplac, daje to tyle co nic.

  4. Darek says:

    Piszac o 2x grubszej izolacji zalozylem, ze klient bedzie poruszal sie w
    ramach podobnych materialow. To, ze opor cieplny nie zalezy tylko od grubosci
    izolacji wiem z wlasnego doswiadczenia, bo zastosowalem u siebie pianke
    poliuretanowa o prawie 2x wiekszym oporze cieplnym od welny czy styropianu. Jednak
    nic za darmo – ta pianka byla ze 2x drozsza od odpowiedniego styropianu i ponad
    3x drozsza od przecietnej welny. Tak naprawde do czasu upowszechnienia sie
    taniego aerozelu w latwych do zastosowaniu technologiach dom pasywny
    [b]musi[/b] kojarzyc sie z 40 cm izolacja na scianach lub hoooooorendalnie
    wysoka cena cudowy 😉

  5. dom energooszczędny says:

    Dom energooszczędny to idealna inwestycja ! Szkoda, że ja już swój wybudowałem dawno temu i ciężko teraz cokolwiek ulepszyć:/ A same koszty wcale nie są aż tak znaczące, trzeba wszystko dobrze przemyśleć.

  6. Woźny Junior says:

    Dom energooszczędny to świetne rozwiązanie moi znajomi po remoncie zrobili cały dom właśnie pod energooszczędność, i przyznam że rachunki mają śmieszne, widać jednak się opłaca inwestować w taki sprzęt, chociaż jest to dłużej terminowa inwestycja

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *