5000+ na baterie słoneczne, czyli rządowy program „Mój prąd”

Od zawsze jestem przeciwnikiem jakichkolwiek dotacji. Ale może rząd wreszcie trochę pomyślał i zaplanował całkiem sensowny pomysł na wydanie swoich pieniędzy. Mam na myśli program „Mój prąd”, potocznie zwany 5000+ na baterie słoneczne.

W ramach tego programu rząd zamierza wydać 1 mld złotych na co najmniej 200 000 instalacji, bo maksymalna kwota dotacji wyniesie 5 000 złotych. Otrzymać będzie można zwrot połowy kosztów kwalifikowanych, czyli w najlepszym wypadku czas zwrotu z inwestycji skróci się dwukrotnie!

Nabór do programu „Mój prąd” ruszyć na przełomie sierpnia i września. O przyznaniu dotacji decydować będzie kolejność zgłoszeń i rząd spodziewa się, że środków wystarczy na mniej więcej rok. Dla branży fotowoltaicznej szykuje się więc bardzo gorąca końcówka roku.

A mnie przy takich okazjach zawsze zastanawia, o ile teraz podrożeją te instalacje…

Warunki programu „Mój prąd”

Warunki na pierwszy rzut oka są dość proste, ale widzę w nich pewne pułapki.

  1. Dotację może otrzymać osoba fizyczna.
  2. Instalacja ma mieć moc w granicach 2-10 kW.
  3. Bezzwrotna dotacja wyniesie 50% kosztów kwalifikowanych, ale nie więcej, niż 5 000 złotych.
  4. Koszty kwalifikowane stanowi koszt zakupu i montażu instalacji fotowoltaicznej, w skład której wchodzą:
  5. W momencie składania wniosku o dofinansowanie, inwestycja musi być zakończona, tj. instalacja musi być przyłączona przez operatora systemu dystrybucyjnego.
  6. Do wniosku składa się fakturę za zakup i montaż instalacji.
  7. Dołączyć trzeba też dowód zapłaty oraz potwierdzenie przyłączenia instalacji do sieci (z pomocą licznika dwukierunkowego).
  8. Dotacja nie zostanie przyznana na rozbudowę istniejącej instalacji. Nie dostanie jej inwestorów, który już dostał jakąś inną dotację. Nie przysługuje ona także na zakup i montaż urządzeń starszych, niż 24 miesiące.

Pułapką wydaje mi się być to, że wniosek o dotację składamy w momencie, gdy już wydaliśmy swoje pieniądze. Czyli w najgorszym razie zostaniemy z instalacją fotowoltaiczną na dachu, ale bez dotacji. I ewentualnie z kredytem.

Choć niekoniecznie na dachu. Równie dobrze możemy zamontować ją przecież w ogrodzie.

Instalacja fotowoltaiczna - dotacja z programu Mój prąd - 5000+ na baterie słoneczne
Każda nowa instalacja fotowoltaiczna na polskim dachu niezmiennie mnie cieszy. 🙂

Podoba mi się natomiast pomysł, by nie dawać dotacji na sprzęt stary, na przykład używany. Tym sposobem nie będzie sytuacji, że ktoś sobie go zdemontuje z dachu i sprzeda, zgarniając dotację na nowy. I że drugą dotację dostanie osoba, która ten używany sprzęt odkupiła.

Co podatnik kupi sobie w programie „Mój prąd”?

Dlaczego program „Mój prąd” nie wydaje mi się być zły?

Koszty instalacji fotowoltaicznych są rzędu co najmniej 5 000 zł / kW. Czyli maksymalny procent dotacji zgarniemy przy instalacji o mocy 2 kW. A zatem, rząd za ten 1 miliard złotych ufunduje co najmniej 400 MWp mocy zainstalowanej fotowoltaiki. Oczywiście odbędzie się to częściowo pieniędzmi podatników, częściowo pieniędzmi prywatnych inwestorów.

Czyli prawie drugie tyle, co mamy zainstalowane w tej chwili (wg danych na koniec 2018 r., moc PV w Polsce przekroczyła 490 MW).

Rocznie te nowe instalacje wyprodukują ok. 400 GWh energii elektrycznej. W ubiegłym roku w całym kraju zużyliśmy 171 000 GWh prądu. Te nowe instalacje fotowoltaiczne pokryją ledwie 0,2% krajowego zapotrzebowania na prąd. Więc z tego punktu widzenia to niespecjalnie jest się czym ekscytować.

Z drugiej strony, budowa węglowego bloku energetycznego o mocy 1 000 MW ma kosztować 6 mld zł. I ten blok będzie produkować rocznie pewnie jakieś 7 000 GWh prądu.

Jeśli przeliczyć to na koszt każdej MWh rocznie, w programie „Mój prąd” rząd zapłaci za nią 3x więcej, niż w przypadku bloku w Ostrołęce.

Osobiście jestem zdania, że za rządowe pieniądze nie powinniśmy już budować więcej elektrowni węglowych. Powinniśmy za nie budować a co najwyżej właśnie instalacje OZE , elektrownie gazowe (które mogłyby stanowić źródła szczytowe) i oczywiście jądrowe. Tak ze 4-5 na początek. Spośród OZEzwłaszcza biogazownie, bo one są w największym stopniu niezależne od pogody i mogą stanowić źródła szczytowe.

Komentarzy do wpisu “5000+ na baterie słoneczne, czyli rządowy program „Mój prąd””: 9.

  1. Piotrzek says:

    Najlepiej byloby wydac te pieniadze na zakup/inwestycje w technologie produkcji polskich paneli fotowoltaicznych i zaprzac di pracy polski kapital ludzki.

  2. curious says:

    to tylko pozornie dobry pomysł bo tak na prawdę to dotacja dla bogaczy którzy posiadają dom. Spójrz teraz na statystyki ubóstwa w polsce – 85% ludzi żyje poniżej granicy ubóstwa. To oznacza że nie są posiadaczami – programy „walki z ubóstwem” sa coraz bardziej militarne niż humanitarne.
    Ceny mieszkań idą w górę i każdy sposób jest dobry dla developera aby koszt mieszkania podnieść – również wzięcie sobie dotacji.
    Czyli masz podatek który zapłacą biedni, a zostanie on rozdany bogatym i spowoduje wzrost biedy.
    Mydlenie oczu ekologią nie pomoże – biedni zapłacą, a później będą palić śmieci w komunałkach jak zwykle. No chyba że uważasz że to właśnie ekologia – biednych dobić i po sprawie…

  3. curious says:

    dodam jeszcze że są lepsze metody na eko dom.
    Za 10 000e kupisz dom z 4ha ziemi w Hiszpanii, Portugalii, a nawet Francji. Wiem bo od jakiegoś czasu podróżuję właśnie po takich inwestycjach.
    Kosz ogrzewania bliski 0. Dla ludzi z polski którzy pracują fizycznie – betoniarze, zbrojarze, tynkarze itd – polska w zimie to martwy sezon. Dla kadry IT , grafików, menedżerów, moderatorów forów i innej maści freelancerów – każde miejsce pracy jest dobre.
    Ziemi jest w bród, koszty ogrzewania znikome, często można kupić posiadłość nie tylko z własną studnią ale i wodospadem. Zwrot kosztów ogrzewania po 5 latach plus opcja posiadania bydła, drobiu, przydomowego ogródka – bez polskich przepisów i ograniczeń. Własne sery, mleko jaja – bio i eko wzdłuż i wszerz.
    I co najważniejsze bez ryzyka – że za rok dotacji nie będzie, że jakiejś faktury nie uznają, że trzeba to wszystko ubezpieczyć – bo jedna burza z piorunami i cala instalacja z inwerterem zmieni się w kupę złomu który w dodatku trzeba profesjonalnie zdemontować (bo sam zgodnie z polskim prawem tego zrobić nie możesz – specjalne uprawnienia na PV )

  4. Jestem w ogóle przeciwnikiem dotacji, bo to zawsze jest zabieranie pieniędzy jednym, by móc dać część z nich innym.

    Nie przychodzi mi do głowy jednak żaden pomysł na taki program dotacji, który jednocześnie dałby radę wspierać ludzi biedniejszych, zmniejszać uzależnienie Polski od paliw kopalnych i ograniczać emisję szkodliwych substancji (pyłów, tlenków siarki, węglowodorów aromatycznych i dwutlenku węgla).

  5. No ale rozwiązaniem problemu biednych Polaków nie jest też ich wyprowadzka do Portugalii, prawda?

  6. curious says:

    Ale po co dotować? Weźmy na to LPG. Masz same kłody pid nogi przy zakładaniu tego do auta, a 20% aut smiga na gazie. Więcej niż w Niemczech i krajach z subsydiami i dotacjami. I jeździłoby jeszcze więcej gdyby rząd zwyczajnie NIC nie robił – skończył debilnym opodatkowaniem LPG (dzięki któremu podatek drogowy płacą ludzie którzy rzyja na wsiach gdzie nie ma punktu wymiany butli i muszą tankować lpg na stacjach, ryzykując słoną karę – kolejny podatek…)

    Tak samo jest z energetyką i grzaniem. Wystarczy że coś jest opłacalne, rentowne. I to na prawdę tylko tyle.
    Energetyka słoneczna to kit. Mamy wichury, grad, burze. Mnóstwo dni pochmurnych. Wysoką przestępczość. Niewydolną sieć energetyczną.
    Dotacje to „wyrzucanie dobrych pieniedzy za złymi” , tzw. efekt concorde’a https://pl.wikipedia.org/wiki/Koszty_utopione
    Polska przez lata inwestowała w fatalną infrastrukturę energetyczną opartą na centralizacji, liniach przesyłowych zmiennego napięcia (bo do HVDC nie mieliśmy za komuny dostępu – embargo na półprzewodniki z jednej strony, a sowiecki przykaz ograniczajacy gospodarkę z drugiej)

    Mamy więc gigantyczne koszty utopione . I to powoduje że brniemy dalej – plany elektrowni atomowych (megalomanskie – polska nie ma możliwości ekonomicznych militarnego zabezpieczenia takiego obiektu, ani zasobów naturalnych umożliwiających budowę linii przesyłowych na taką skalę – które również trzeba zabezpieczyć przy pomocy wojska)

    Gdy specjaliści wylewają kubeł za kubłem zimnej wody na głowę polityków, ci wymyślają coraz bardziej zagmatwane racjonalizacje i projekty – przypomina to zabawy w piramidy finansowe popularne w latach 90 . wystarczy zainwestować odrobinę i wysłać list do kolejnej osoby z „łańcuszka” a ktoś tam MOŻE dopisze nasze nazwisko kiedyś na listę i otrzymamy miliony

    A z innych metod – dlaczego nie Portugalia? Wspomniałem o tej metodzie bo jest to realny sposób na ekologię. Płacimy gigantyczne składki na unię, interpol, nato. To zapewnia nam wolność przemieszczania i osiedlania się – Anglicy i Niemcy tak właśnie robią – korzystają z wolności.
    Za pieniądze za które bezdomny, ale pracujacy Londyńczyk zapłaciłby zaledwie rok czynszu w centrum, może kupić sobie ziemię i dom w hiszpanii. Pomagają znajomi, couchsurfing, airbnb. Po roku wyrzeczeń lub dwóch osoba która byłaby skazana na zasiłek w Anglii staje się POSIADACZEM . W jednej chwili zmienia się jej status społeczny. Co więcej – jeśli ma dobrą pracę, a mieszkanie po kątach u znajomych jeszcze nie jest nieznośne – nie musi rezygnować z pracy a Londynie. Może ciągnąć tak dalej, jednocześnie wynajmując swoj nowy hiszpański nabytek turystom – przez co uzyskuje dochód pasywny. Jeśli nawet oznacza to tylko dochod przez 3 miesiące, to te 3 miesiace dochodu przekłada się na np. dodatkowy budżet na airbnb tak aby moc brać częściej prysznic.

    Polska ma mnóstwo problemów, a polacy mają ich jeszcze więcej. np. brak wyobraźni. Wyobraźnię należy ćwiczyć. Jeżeli ktoś podaje nam przykład, trzeba próbować tworzyć własne scenariusze. Życie jest zbyt zróżnicowane, dlatego nie da rady żyć schematami – dlatego wszelakie „programy rozwoju”, dotacje itd – to trwonienie dobrych pieniedzy za cenę wyrywania ich zębami normalnym uczciwym ludziom. Bo jesli ktoś śmie opodatkowywać zysk, to uderza w ludzi którzy mają pomysł, metodę, sukces. Zabiera właśnie tym ludziom którzy mają wiedzę i doświadczenie pieniądze niezbędne do inwestowania.
    To cięcie gałęzi na której się siedzi i niejeden system komunistyczny na tym poległ. O wiele lepszą metodą jest obniżanie barier inwestycji lub po prostu NIE ROBIENIE NIC.
    Jeżeli hydraulik bierze się za naprawę twojego (sprawnego) samochodu tylko dlatego że jest bezrobotny to wiesz że za chwilę nie bedziesz miał czym jeździć.
    To samo można powiedzieć biednym – biedni nie mają złego życia gdy w około rzeczywistość prosperuje dobrze. Jeśli zaczynają ja psuć tylko dlatego że nie mają nic do roboty to wybacz, ale rada aby wyjechali do Portugalii brzmi jak sugestia aby wyjść z budynku który wkrótce się zawali. Nie bez powodu ekonomiści straszą że Polskę czeka los Wenezueli. Podjęto mnostwo katastrofalnych decyzji . Udawanie że nic się nie dzieje to samobójstwo.

  7. Jacek says:

    Według mnie program jest dobrze skonstruowany, ponieważ dociera do szerokiego grona odbiorców, lepiej by rząd dopłacał wszystkim do paneli niż płacił wysokie kary za produkcję CO2. A jeśli ktoś jest zainteresowany a nie ma takiej kwoty by zainwestować to może skorzystać z korzystnych kredytów na takie inwestycje. Oprócz programu 'Mój prąd’ można odliczyć 18% kosztów całej instalacji w ramach ulgi podatkowej, oraz zmniejszony został podatek VAT na 8%. Także korzyści z własnej domowej elektrowni są bardzo duże można to sobie policzyć solartime.pl/kalkulator

  8. curious says:

    Pozwolisz na trochę krytki :
    -docieranie do szerokiego grona odbiorców nie jest nivzym potwierdzone, a na pewno nie niezależnym audytem. Sama konstrukcja programu zakłada iż urzędnik może z niego wykluczyć praktycznie każdego bez żadnych konsekwencji.
    Nie wyznaczono też żadnego niezależnego od naszego rządu organu do nadzoru nad procesami biurokratycznymi.
    Według mnie to sprawia że konstrukcja jest kryminogenna – zachęca do korupcji.
    -co do tego że „lepiej żeby rząd dopłacał do paneli niż płacił wysokie kary za produkcję CO2” –
    po pierwsze to nie RZĄD płaci kary tylko podatnicy.
    po drugie to nie rząd dopłaca do paneli tylko podatnicy.
    Jest to też strategia chybiona – program nie ma realnej szansy na zapobieżenie zaplacenia kar za emisje bo po 1)nie zakłada zakupu paneli wyprodukowanych w sposób ekologiczny. To oznacza że w pierwszej fazie jego realizacji produkcja CO2 wzrośnie ponieważ panele należy wyprodukować, a co za tym idzie zapłacimy za to kary.
    Do tego program zakłada tylko zakup nowych paneli, co wyklucza recykling – używane panele nie muszą być produkowane.
    Do tego – panele muszą być nowe, co oznacza że nie da się przerzucić odpowiedzialności za emisję CO2 na inne kraje, faktura za zakup wyraźnie wskaże kraj i źródło ich pochodzenia.
    Projekt pozwala na zakup paneli z dowolnego źródła, więc skonstruowany jest źle.
    -co do zaciągnięcia kredytu to wprowadzasz ludzi w błąd – nikt nie udzieli kredytu na coś takiego bo dotacja nie ma gwarancji – może nie zostać przyznana . To oznacza że nie ma gwarancji spłaty kredytu. Jezeli zakładający będzie musiał zabezpieczać kredyt we własnym zakresie to podejmuje niezwykle wysokie ryzyko.
    Projekt nie zakłada również pokrycia kosztów ubezpieczenia instalacji, np. od działań terrorystyvznych czy wojny a jak się dowiesz od ubezpieczyciela to nie są małe kwoty. bez ubezpieczenia nie dostaniesz kredytu.
    W obecnej sytuacji politycznej wojna jest na pierwszymi miejscu na liście potencjalnych zagrożeń mienia w Polsce, i ten trend powtarza się u wszystkich ubezpieczycieli na rynku, potwierdzony analizą ryzyka przez wszystkie niezależne agencje.
    co do ulg podatkowych to się zgodzę, ale ulga to nie korzyść i podatek najpierw płacimy, a później dostajemy zwrot, więc część zysku zżera inflacja, a ta jest obecnie na bardzo wysokim poziomie i przy obecnej polityce może dojść do hiperinflacji . Inwestycja w panele to inwestycja na ponad 10 lat, w dodatku panele zamontowane ciężko zdemontować i sprzedać np. po wybuchu wojny, czy załamaniu gospodarki. ulgi więc niewiele dają.

    Nie jestem przeciwnikiem energii słonecznej – sam mieszkam obecnie naprzeciw sporej farmy slonecznej , ciesząc się świeżym powietrzem. Za miedzą mam elektrownię atomową, nowej generacji. Standard życia jaki zapewnia takie rozwiazanie jest nieporownywalny do tego z czym męczą się ludzie w Polsce, ale z przykrością stwierdzam że nie ma możliwości aby naprawic dekady zaniedbań kosztem najbiedniejszych, wpędzając ich w jeszcze większą nędzę i wojnę pod flagą pseudoekologii.
    Polska ma wielki potencjał na biogazownie, gazyfikację, spalarnie odpadów, sieci przesyłowe HVDC… może po wojnie następny właściciel lepiej zagospodaruje ten teren. Powodzenia życzę.

  9. Pingback: Największe zagrożenie dla świata, jaki znamy - Domowy Survival

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *