Baterie słoneczne w autobusach

Gdy przeczytałem informację o tym, że w Lublinie na autobusach będą montowane baterie słoneczne, nawet przez chwilę nie miałem wątpliwości, że to świetny pomysł. Nowoczesne elastyczne panele fotowoltaiczne mają same zalety: są lekkie, dość tanie, no i produkują prąd.

A tego w autobusach latem potrzeba sporo. Głównie do napędu klimatyzacji, ale także na oświetlenie, do działania kasowników, wyświetlaczy i zapowiedzi głosowych. Dziennie autobus zużywa ponoć nawet 25 kWh energii elektrycznej, co wiąże się z zużyciem aż 18 litrów paliwa.

Latem (od maja do lipca) w Lublinie bateria słoneczna o mocy 1 kWp, zamontowana do poziomego, niezacienionego dachu, wytworzy ok. 4 kWh energii elektrycznej. Rocznie — ok. 850 kWh. Na autobusie podzieliłbym to przez 3, aby uwzględnić fakt, że ulice są dość często zacieniane przez budynki czy drzewa. Dla równego rachunku przyjmijmy, że taka bateria wytworzy rocznie 300 kWh energii elektrycznej. Czyli pozwoli oszczędzić 108 litrów paliwa. Koszt paneli: 7 500 PLN, zwróci się po ponad 12 latach, czyli pewnie w okresie życia autobusu.

Z technicznego punktu widzenia — pomysł ma sens. Łatwo zamontować na dachu autobusu elastyczną (a nawet tradycyjną) baterię słoneczną, bo jest tam sporo miejsca, a dach płaski. Łatwo podłączyć ją do instalacji elektrycznej, która już jest przecież na prąd stały. A więc wpuszczenie do systemu prądu z paneli na dachu odciąży alternator, co zmniejszy zużycie paliwa.

Szkoda, że na mniejszą skalę, w domowych samochodach, zastosować tego się za bardzo nie da. Wprawdzie one też wymagają do jazdy prądu, ale raczej mniejszych ilości. Najbardziej energożerny układ w samochodzie, klimatyzacja, napędzany jest paskiem od silnika, a więc nie energią elektryczną. Światła do jazdy dziennej, migacze, światła pozycyjne i STOP są coraz częściej diodowe (a więc energooszczędne). Może w nowoczesnych samochodach z układem start-stop miałoby to większy sens, bo tu częste uruchamianie silnika w korku wymaga sporych porcji energii elektrycznej.

Mimo to sam poważnie myślałem nad montażem paneli słonecznych na dachu samochodu, co by w pewnym sensie zabezpieczyć się przed brakiem prądu w akumulatorze, ale także zbudować sobie przenośny, awaryjny układ zasilania.

Komentarzy do wpisu “Baterie słoneczne w autobusach”: 2.

  1. caspar says:

    A co tu komentować 😉

    „Koszt paneli: 7 500 PLN, zwróci się po ponad 12 latach, czyli pewnie w okresie życia autobusu.”

    Nieopłacalny interes!

  2. curious says:

    płaskie panele mają dużo niższa trwałość.
    Ale z drugiej strony zwykłe panele są ok, i nie muszą być aż tak drogie – na dachu jest dość miejsca nawet na polikrystaliczne ogniwa.

    Nie trzeba też zapewniać całego zapotrzebowania.
    Nawet niewielki panel to zysk, o czym opowie ci każdy kto mieszka w kamperze, przyczepie, łodzi. Tego typu pojazdy mają gigantyczne akumulatory i dość miejsca aby dołożyć ich więcej w razie potrzeb.

    Prąd w czasie postoju to opcja wyłączenia silnika na dłużej. Czy to się opłaca? Spytaj ludzi co mieszkają w przyczepach. Jasne że tak, nawet panel 300W zapewnia mnóstwo prądu , dla kilku osób.
    Autobus z działającym silnikiem, stojący na pętli to w Polsce powszedni widok. Bo gorąco, bo zimno. W środku samotny kierowca, pełne oświetlenie + wszystkie led tablice… Ludzie na petli stoją w smrodzie spalin bo przecież drzwi otworzyć nie wolno – ekologia! ucieknie ciepło albo zimno…

    Myślę że panele na autobusy to super pomysł i do tego premie dla kierowców za niskie spalanie.
    Pozwolić też na montaż używanych urządzeń z drugiej reki ( i tak przecież jest przegląd techniczny za który się płaci przecież!) oraz wolną rękę dla kierowców – polski zmysł kombinatora uczyni szybko cuda o których się filozofom nie śniło 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *