Praktyczne zastosowanie permakultury w celu lepszego wykorzystania wody

Dzisiejszy post dotyczyć będzie wody, a konkretnie tego jak sprawić, że nasza plantacja biomasy, ogród, sad, czy las będzie lepiej nawodniony. To wszystko bez kładzenia kilometrów rur, kupowania drogich pomp, czy płacenia grubych pieniędzy za prąd. Nie trzeba mieć do tego stawu, strumyka, czy nawet studni ponieważ każdy posiadacz ziemi w Polsce dysponuje tym źródłem wody – deszczem.

Ośmielę się zaryzykować stwierdzenie, że wody w Polsce mamy dostatek, czego mamy niedobór natomiast to możliwości jej magazynowania. Nie chodzi tu o budowanie wielkich tam. Najtańszym sposobem magazynowania wody do celów rolniczych jest magazynowanie jej w glebie. Jak tego dokonać?

Jedną z lepszych strategii jest wykopanie swale’a – to słowo pochodzenia staroangielskiego tłumaczy się jako „rów melioracyjny wybudowany w poprzek stoku (czy spadku terenu)”. Kluczową sprawą jest, by był on wykopany dokładnie w poprzek stoku, gdyż ten rów służy nie do tego by odprowadzić wodę z naszej ziemi, ale po to by spowolnić jej odpływ z naszej posesji. W całej idei swale’a chodzi o to by:

  • dać roślinom więcej czasu na wykorzystanie deszczówki,
  • zatrzymać erozję wodną (wymywanie substancji mineralnych i humusu).

Dlaczego swale jest tak skuteczny? Ponieważ w przeciwnym wypadku woda (zwłaszcza po dłuższym czasie bez deszczu) ma utrudniony dostęp do korzeni. Przez to nawet ulewne deszcze nie sprawiają, że woda dociera do korzeni roślin, duża jej cześć spływa po powierzchni wymywając część materii organicznej. Jeśli ta woda (która w przeciwnym razie opuściłaby naszą posesję) będzie chwilowo magazynowana w swale’u, to będzie w stanie dotrzeć do korzeni roślin, co przełoży się na lepszy wzrost. Działanie swale’a można zobaczyć pod tym linkiem (filmik po angielsku, ale bardzo obrazowo tłumaczy o co chodzi).

Oczywiście w celu stworzenia jeszcze wydajniejszego sposobu produkcji biomasy (czy innych plonów) można zastosować żywopłot, który chroni od wiatru, wzbogaca glebę w azot. Dzięki jego stosowaniu ograniczy się siłę wiatru. Wiatr sprawia, że gleba szybciej wysycha a z roślin „wysysa” wodę (każdy zapewne wie, że w wietrzny dzień pranie szybciej wyschnie, niż w bezwietrzny).

Następny sposób, który zwiększy wydajność wykorzystania wody na naszej ziemi jest również bardzo tani w zastosowaniu. Mowa o ściółkowaniu. Ściółkowanie to nic innego jak pokrycie gleby warstwą jakiegoś materiału. Może być to czarna folia lub np. warstwa słomy lub kory. Jednak najlepsze do tego celu będą ściółki organiczne, czyli takie, które po jakimś czasie same się rozłożą wzbogacając glebę w próchnicę. Ściółki organiczne mają następujące korzyści:

  • ograniczają wyparowanie wody z gleby,
  • zmniejszają erozję wodną,
  • utrudnia lub nawet całkowicie uniemożliwia wzrost chwastów,
  • poprawia strukturę gleby,
  • zapobiega ubiciu gleby,
  • zwiększa żyzność gleby,
  • zapobiega/zmniejsza szanse na wystąpienie niektórych chorób roślin (np. szarej pleśni u truskawek),
  • można zmienić pH gleby.

Materiały, które można wykorzystać do ściółkowania, to między innymi: kora, liście, igliwie, ścinki, traw, wióry, trociny, rozdrobnione gałęzie, karton, papier. Ściółkowanie nierozerwalnie wiąże się ze zwiększeniem poziomu humusu (próchnicy), gdyż każda ściółka organiczna po jakimś czasie rozłoży się, wytwarzając próchnicę. 1g humusu jest w stanie związać 12g wody. Humus również ma zdolność wiązania soli mineralnych, co zapobiega wymywaniu rozpuszczalnych mikro i makroelementów. Podnosi zatem żyzność tych gleb. Zwiększenie poziomu materii organicznej jest szczególne ważne na glebach piaszczystych, gdyż gleby te charakteryzują się nadmierną przepuszczalnością jak i bardzo niską zdolnością do utrzymywania substancji mineralnych (np. nawozów).

Kolejnym sposobem poprawiającym gospodarkę wodną jest wykorzystanie deszczówki spadającej na dach domów. Deszczówka zwłaszcza w mieście nie będzie nadawała się do picia bez wstępnego przefiltrowania, gdyż na dachu osadzają się różne zanieczyszczenia (pyły, liście, odchody ptaków). Istnieją ma szczęście proste sposoby, by ograniczyć ilość zanieczyszczeń dostających się do zbiornika na deszczówkę – po prostu pierwsze kilka litrów, wody, które spadnie na nasz dach w postaci deszczu idzie do kanalizacji ścieków, lub ogrodu. Zmagazynowaną wodę można użyć np. do prania (deszczówka jest bardzo miękka, więc wypierzemy pranie mniejszą ilością proszku), wodę można użyć również do mycia włosów – działa jak najlepsza odżywka. Wodę można również zużyć do spłukiwania toalety, czy podlewania ogrodu.

Przeciętny dom o powierzchni 100 m² jest w stanie w ciągu roku dostarczyć około 50 000 l wody (500 kubików). Woda kosztuje różne w zależności od regionu kraju, jednak zwykle w okolicach 2-3 zł za kubik. Jak łatwo obliczyć woda, która co roku za darmo spada na nasz dach jest zatem warta 1000 – 1500zł. Oszczędności na wykorzystaniu deszczówki są jednak dużo większe, gdyż ww. 2-3 zł to cena dostarczenia wody na naszą posesję. Zazwyczaj drugie tyle (jak nie więcej) kosztuje jej usunięcie (w postaci ścieków). Cena za oczyszczanie ścieków (jeśli jesteśmy podłączeni do centralnej kanalizacji ścieków) jest naliczana automatycznie gdy pobieramy wodę. Zatem zmniejszenie zużycie wody wodociągowej przełoży się na dużo mniejsze rachunki za wodę i ścieki (mimo, że nadal produkujemy ich taką samą ilość).

Podam dane autentyczne dla Gniezna – mojego rodzinnego miasta. Cena za dostarczenie 1 kubika wody to 2,45 zł, usunięcie ścieków to kolejne 3,75 zł za kubik. Jeśli mamy dom o powierzchni płaskiej dachu wynoszącej 100m² możemy uzyskać około 450 kubików (Wielkopolska zaniża średnią opadów dla Polski).

(2,45zł +3,75zł)* 450 kubików = 2790 zł (do tego powinniśmy dodać jeszcze 7% VATu :).

298,53 PLN – to o ile zapłacimy mniej jeśli wykorzystamy całą deszczówkę spadającą na nasz dach.

Niejako ubocznym skutkiem wykorzystywania tej techniki jest również zmniejszenie zanieczyszczenia wody. Dlaczego? Ponieważ do kanalizacji ścieków trafia również woda deszczowa. W czasie ulewnych deszczy oczyszczalnie ścieków nie są w stanie sprostać gwałtownemu wzrostowi ilości ścieków, więc siłą rzeczy część z nich trafia nieoczyszczona do jezior, rzek, strumieni. Jeśli więcej osób miałoby zbiorniki na deszczówkę, tego problemu by nie było. Woda z problemu zmieniłaby się w cenny „produkt”.

To kolejny sposób w jaki można wykorzystać zasady permakultury by być przyjaznym dla środowiska i jeszcze cholernie dobrze na tym zarobić.

Więcej informacji na temat permakultury można zdobyć na blogu Polskiego Instytutu Permakultury

Wojciech Majda, Polski Instytut Permakultury

Komentarzy do wpisu “Praktyczne zastosowanie permakultury w celu lepszego wykorzystania wody”: 9.

  1. Irek says:

    „To kolejny sposób w jaki można wykorzystać zasady permakultury by być przyjaznym dla środowiska i jeszcze cholernie dobrze na tym zarobić.”

    ten tekst mnie normalnie doprowadził do łez 😉

    ale na poważnie to artykuł jest bardzo fajny i sam chyba pomyślę nad magazynowaniem deszczówki, ponieważ 5€/kubik to jest lekka przesada ,a tyle to kosztuje tutaj!

  2. Ciesze się, że artykuł się podoba. Jest w nim niestety mały błąd przeliczyłem 50tyś litrów jako 500 kubików. 50tyś litrów to 50 kubików, więc wartość oszczędności należy niestety podzielić przez 10 🙁 Nie mniej są to jakieś pieniądze.

  3. Dodam jeszcze, że gdy mieszkałem w Anglii przyszła do mnie ulotka,od lokalnych „wodociągów” z informacją, że jeśli udowodnię, że żadna deszczówka z mojej posesji nie trafia do kanalizacji, to mogę się ubiegać o obniżenie rachunku za odprowadzanie ścieków.

    W Poznaniu wprowadzili też podatek od wody deszczowej:) Liczą od m2 dachu… bodajże 8gr/m2/miesiąc.

  4. Wprowadziłem poprawki do artykułu, skreślając nadwyżkowe zera, żeby czytelnicy wiedzieli, czego dotyczyła dyskusja w komentarzach. 🙂

    Liczenie opłat za odprowadzenie deszczówki jest jak najbardziej rozsądne. Właśnie dlatego, żeby zmusić ludzi do jej wykorzystywania. To poprawi skuteczność oczyszczalni ścieków, ale także ułatwi działanie kanalizacji burzowej, która będzie musiała odebrać mniej wody.

  5. durszlak says:

    Tylko jak to zrobić, żeby nie robić dla samego robienia. Czyli jak skutecznie proponujecie magazynować deszczówkę? Zakopanie jednometrowego zbiornika na wodę nie da ani oszczędności, ani nie przyczyni się do poprawy gospodarki odpadami w oczyszczalni. Zakopanie 6 to wyczyn na skalę prawie przemysłową.Najłatwiej jest wykorzystać zbiornik na deszczówkę do podlewania trawnika poprzez wrzucenie do niego pompy zatapialnej. Ale jeden metr wody nie da nic trawnikowi. Działanie takie jest walką z wiatrakami. Aby ten metr wody wykorzystać do mycia włosów, i/lub spłukiwania toalet, czy prania, trzeba przebudowywać (rozorać) cały dom. Jeżeli ktoś nie pomyslał o tym w czasie projektowania budynku, to już nic nie poradzi.
    Przepraszam, że jestem malkontentem, ale przynajmniej podtrzymam dyskusję.
    Pozdrawiam.

  6. Rzeczywiście, najlepiej i najtaniej jest uwzględnić magazynowanie deszczówki już na etapie projektowania domu.

    Najtaniej jest magazynować wodę w glebie. Używanie wody (jakiejkolwiek) do podlewania trawnika nie polecam, gdyż trawnik jest drogi, czasochłonny, wymaga dużej ilości wody i jest bardzo nieproduktywnym elementem w ogrodzie. Lepiej w to miejsce posadzić grządkę warzyw, stworzyć leśny ogród.

    Co do zakopywania zbiornika to tego rozwiązania również nie polecam (z Twojego komentarza wynika, że Ty również)

    Lepszym wyjściem jest zbudowanie/kupienie zbiornika „nadziemnego”, ponieważ im wyżej magazynujemy wodę tym więcej energii potencjalnej ona posiada. W ten sposób możemy bez użycia pompy podlewać warzywniak/leśny ogród. Za pompę posłuży nam grawitacja. Jeśli chcemy użyć deszczówki do mycia włosów nie musimy rozrywać całego domu. Latem możemy wykorzystać węża ogrodowego i brać prysznic w ogrodzie, w miarę potrzeby przenosząc go . Nie dość, że wykorzystamy wodę, to jeszcze mydło/szampon zadziała jak nawóz

    Nawet taka mała ilość wody jaka jesteśmy w stanie oszczędzić ma dla oczyszczalni znaczenie. Zwłaszcza w czasie ulewy. Przykładowo 1 m3 zbiornika na deszczówkę (w czasie jednej ulewy) jest w stanie zapobiec wytworzeniu się 10 kg glonów w wodzie (poprzez zapobieżenie przedostaniu się fosforu do wód powierzchniowych. Powiększając nasz zbiornik (do około 10 m3) oraz przemnażając to przez dziesiątki domów robią się z tego konkretne korzyści dla środowiska i ludzi!

    Według większości prognoz zapotrzebowanie na wodę będzie rosło. Zdaniem wielu naukowców w Polsce warunki wodne będą się jeszcze pogarszać (np. stepowienie Wielkopolski). Większy popyt + mniejsza podaż = wyższa cena produktu. Warto to uwzględnić projektując dom.

    Mam nadzieję, że udało mi się choć trochę Ciebie przekonać.
    Również pozdrawiam.

  7. PIWONIA says:

    Jakość deszczówki.
    Kilka osób z mojej rodziny ma domy.Zaobserwowali, że kiedyś pod rynną trawa była bujna. Obecnie nic tam nie rośnie. Ciekawe. Za nic w życiu nie umyłabym włosów deszczówką. Interesuję się ekologią, ale też lubię moje włosy. kto mi zagwarantuje,że deszcz nie jest kwaśny? kiedyś w Krakowie chodziłam po deszczu bez parasolki. Miejscowi dziwnie na mnie patrzyli, jak na szaloną.Nie wiedziałam wówczas CZEMU!? Po kilku dniach zaczęły mi wychodzić włosy.Mój wuj w zeszłym roku miał piękne krzaki pomidorów, do czasu aż wiatr zawiał z innej strony niż zwykle Od strony gdzie 20km. dalej jest elektrownia. Spadł deszcz i spalił pomidory w ogródku.deszcz niesie często zanieczyszczenia wiele dziesiątek lub tys. km. nigdy nie jesteś pewien co masz w deszczówce. Ale sedes pewnie można nią spłukać. Może nie rozpuści rur. 🙂
    To są ekologiczne pomysły zaczerpnięte z książek z początku XXw.

  8. @PIWONIA: bez przesady, mnóstwo ludzi chodzi po deszczu bez parasola i nic im się nie dzieje. Deszcze są dziś znacznie mniej kwaśne, niż kilkanaście lat temu.

  9. @PIWONIA
    Problem niskiego pH wody – bo to jest istotą problemu – można w prosty sposób rozwiązać. Wystarczy do zbiornika gdzie przechowujemy wodę wrzucić kilka wapieni. Im bardziej rozdrobniony, tym szybciej neutralizują niskie pH wody. Proponowałbym w miejscu gdzie woda wypływa z rynny rozrzucić trochę dolomitu albo innej skały wapiennej – powinno to pomóc. To są pomysły ponadczasowe, a nie tylko z początku XX w. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *