Biopaliwa drugiej generacji

W poprzednim wpisie, w którym przedstawiłem Wam pojęcie EROEI, czyli energetycznego bilansu produkcji paliw (ale nie tylko), chciałbym dziś napisać o biopaliwach drugiej generacji. Tak naprawdę są to paliwa, które na rynku pojawiają się na razie tylko w papierowych publikacjach i laboratoryjnych fiolkach. Czym są biopaliwa drugiej generacji?

Może najpierw zacznijmy od scharakteryzowania biopaliw pierwszej generacji. Otóż biopaliwa pierwszej generacji to wszystkie te biopaliwa, które znamy dziś:

  • bioetanol,
  • biodiesel,
  • oleje roślinne.

Co do zasady, wszystkie produkowane są z roślin, które uprawiamy dla produkcji żywności. Biopaliwa pierwszej generacji produkowane są z glukozy lub skrobi (paliwa alkoholowe) albo tłuszczów roślinnych lub zwierzęcych. A zatem mamy tak naprawdę do wyboru: produkować biopaliwa i jeździć samochodami, czy produkować żywność i wykarmić świat. Nie chciałbym tu wchodzić w dyskusje na temat biopaliwa kontra żywność, więc skończmy tę krótką dygresję.

Co to są biopaliwa drugiej generacji?

Biopaliwa drugiej generacji to paliwa otrzymywane z materiałów, które nie stanowią konkurencji dla żywności. Przede wszystkim jest to drewno i drewnopochodne materiały odpadowe a także słoma i inne odpady z produkcji rolnej. Produkcja z tych surowców biopaliw pozwoli na ich rozsądne zagospodarowanie, choć uważam, że w kraju mamy już dość duży rynek aby te surowce wykorzystywać do ogrzewania budynków.

Do biopaliw drugiej generacji zaliczamy:

  • biowodór produkowany z biomasy poprzez zgazowanie (albo fermentację beztlenową) a następnie reforming parowy otrzymanego metanu, albo bezpośrednio, przez odpowiednie bakterie (których jeszcze nie mamy i musimy je dopiero za pomocą modyfikacji genetycznych stworzyć),
  • syntetyczne biopaliwa otrzymywane z biomasy za pomocą zgazowania i syntezy Fischera-Tropscha (benzyna z drewna), określane zbiorczym określeniem Biomass to Liquid (BtL),
  • metanol z biomasy,
  • wszelkiego rodzaju biodiesel otrzymywany z olejów pirolitycznych, z drewna i słomy,
  • biodiesel z olejów niepochodzących z roślin dających się wykorzystać jako żywność (np. jatrofa),
  • sztuczny gaz ziemny produkowany z biogazu,
  • inne paliwa syntetyczne, jak na przykład 2,5-dimetylofuran.

Przyszłość biopaliw drugiej generacji

Celem badań nad biopaliwami drugiej generacji jest zwiększenie możliwości produkcji paliw ciekłych, które będą mogły być stosowane w miejsce paliw ropopochodnych. Chodzi jednak o to, by ten rozwój produkcji nie odbywał się kosztem produkcji żywności i był zrównoważony, tj. nie wymagał na przykład dodatkowych nakładów na produkcję nawozów sztucznych. Trudno jednak uwierzyć, by było to możliwe w naszych warunkach. Muszę się temu zagadnieniu bliżej przyjrzeć.

Ja tam się na paliwa drugiej generacji nie nastawiam, bardziej przemawia do mnie chałupnicza produkcja etanolu z odpadów przy użyciu taniego ciepła odpadowego (np. ze spalania słomy lub zrębków drzewnych, albo wręcz energii słonecznej) albo biogaz z przydomowej biogazowni.

Źródła:
[1] „Biopaliwa drugiej generacji”, M. Rogulska, M. Dołęga, prezentacja na Forum Czystej Energii, targi POLEKO 2008.

Komentarzy do wpisu “Biopaliwa drugiej generacji”: 17.

  1. Dobrze, że naukowcy myślą nad takimi alternatywami. Bowiem jak ropa się skończy to każde paliwo będzie na wagę złota.

    Wydaje mi się jednak że przyszłością jest energia elektryczna pozyskiwana ze źródeł odnawialnych: słońce, wiatr, woda. Jest wtedy ekologiczna i darmowa, nie licząc budowy i utrzymania urządzeń.

  2. AAA222 says:

    „…Jest wtedy ekologiczna i darmowa, nie licząc budowy i utrzymania urządzeń.
    Dobre ! Ja bym nawet zaryzykował twierdzenie, że wszystko na świecie jest darmowe, nie licząc ceny, którą trzeba za to zapłacić !
    Jak skończy się ropa, to zostanie nam trochę węgla i gazu, a potem już tylko energia rozszczepialna i fuzja. Nie ma żadnej „biopaliwowej” alternatywy. Jeśli ktoś nie wierzy, niech policzy sobie ile lasu trzeba byłoby w Polsce co roku wyrąbać, żeby zastąpić te 100 mln ton węgla, 20 mln ton ropy i 10 mln ton metanu (wydajność produkcji biomasy, to jakieś 20 t/ha/rok). Darmowa, odpadowa biomasa, to jakieś nie wiadomo skąd wzięte, absurdalne założenie – nie ma czegoś takiego.

  3. bogusław says:

    Otóż jest. Z danych Lasow Państwowych wynika, że rocznie w Polsce pozyskuje się ok. 35 mln. m3 drewna. Odpady po zrębie to co najmniej 10% czyli 3,5 mln. m3. To z kolei 2 mln. ton. Szwedzi potrafią zrobić z tego 500 tys. ton etanolu(scukrzenie celulozy).Jeżeli pomnożymy to przez średnią cenę paliwa do samochodu w Polsce na poziomie 4 zł/l to mamy 2 mld. zł. Cały czas mowa o odpadach drzewnych przy zrębie w lesie na pniu. Jak dodamy do tego odpady po obróbce drewna w tartakach, przetwórniach drewna, papierniach, karczowaniu lasów pod drogi, odpady porolnicze to kwotę tę możemy pomnożyć przez 4-5 razy. Jest jeszcze inna ważna sprawa a mianowicie zwolnienie z opłat za emisję CO2. W ten oto prosty sposób można policzyć, że na biomasie zaoszczędzimy kilkanaście miliardów rocznie na dzień dzisiejszy. No ale jest pewne ale, mamy nową umowę z Rosją na gaz- miłego dnia.

  4. AAA222 says:

    Dziad swoje, baba swoje.
    Drogi Bogusławie, mam dla Ciebie lepszą propozycję. 1 km3 wody morskiej zawiera 300 kg srebra i 4 kg złota, mamy więc do wzięcia jak nic 106,4 mln ton srebra i 1,4 mln ton złota. Jeśli pomnożymy to przez średnie ceny metali, to mamy jakieś 386 950 085 mln zł. I w ten oto prosty sposób staniemy się najbogatszymi ludźmi na ziemi, a może i we wszechświecie, a Polska najbogatszym krajem (bo oczywiście zapłacimy podatek). No chyba, że ruskie nam w tym przeszkodzą ! Dobranoc !

  5. bogusław says:

    Drogi AAA222 odzyskiwaniem złota z morskiej wody nikt się nie zajmuje a produkcją metanolu z drewna miliony ludzi na całym świecie-dobranoc.

  6. AAA222 says:

    Bogusławie,
    „…odzyskiwaniem złota z morskiej wody nikt się nie zajmuje” – A zastanawiałeś się może, dlaczego ?
    „…a produkcją metanolu z drewna miliony ludzi…” – O, a więc jednak z drewna (z tymi milionami to jednak przesadziłeś). Mówisz, że jak wlejemy ten etanol/metanol ludziom (pardon, samochodom) do baków, to dostaniemy za to 2000 mln zł? Oczywiście przedtem zapłacimy akcyzę, mamy więc do dyspozycji jakieś 1270 mln zł na koszty, zysk i należny podatek VAT. A ile kosztowało będzie samo drewno do produkcji 0,5 mln ton metanolu/etanolu ? Dla ułatwienia cennik jednego z nadleśnictw. Zauważ ciekawą różnicę pomiędzy gałęziami (M2), które pozbiera za Ciebie nadleśnictwo i gałęziami, które będziesz w lesie zbierał sam. Sam koszt zbiórki tego „odpadu”, to 35 zł/m3 netto. Koszt surowca loco las, to 75 zł/m3 netto. Razem 262,5 mln zł netto, 323 mln zł brutto. Wydaliśmy już ponad 300 mln zł, a jesteśmy jeszcze, par excellence, w lesie. O trocinach z tartaku raczej zapomnij – 300 zł/tonę – cena surowca wyniosłaby 600 mln zł, poza tym skąd wziąć tyle trocin ?. Liczyć dalej ?

  7. Darek says:

    Do AAA222 – rzeczywiscie czesto w dyskusjach nt. OZE widze, ze dziad swoje,
    a baba swoje. Problem w tym, ze nie jest ustalone kto dziad, a kto baba 😉

    Przede wszystkim nie ma potrzeby zastapienia 100 mln ton wegla itd.
    Prawidlowo postawione pytanie o mozliwosciach biomasy powinno przynajmniej
    brzmiec tak: Czy jestesmy w stanie wyprodukowac 150 TWh pradu itd. Ale to
    tez bedzie uproszczenie, gdyz my nie potrzebujemy xx mln ton benzyny czy
    ON, lecz paliwa koniecznego do przemieszczenia odpowiedniej ilosci ludzi i
    towarow na okreslona odleglosc. Gdy dokonamy zmian polegajacych na
    zmniejszeniu odleglosci z automatu nasze zapotrzebowanie na paliwa
    zmniejszy sie. I analogicznie, potrzebujemy xx TWh pradu dla ludnosci i
    przemyslu oraz yy energii do ogrzania domow, biur, wyprodukowania nawozow
    czy prozaicznego ugotowania obiadu. Uwazam, ze OZE moze zaspokoic
    podstawowe wymagania cywilizowanego czlowieka. A to, ze nie bedzie miejsca
    na ekscesy jak jazda Hummerem po papierosy do kiosku za rogiem wcale mnie
    nie martwi.

    Na wielu forach czytalem opinie jakoby odpadowa biomasa nie istniala.
    Przypuszczam, ze wiekszosc ludzi co to pisala nie miala zadnego kontaktu z
    miejscami, gdzie ta biomasa powstaje. Wezmy powyzszy przyklad lasu – gdy
    wegiel byl tani po wyrebie galezie palono w ogniskach (widac to chociazby w
    filmie „Siekierezada”). Jednak wraz ze wzrostem jego cen ludzie z okolicy
    co jezdza do lasu, aby „robic drewno na opal” siegaja po coraz ciensze
    galezie (wymusza to wzrost zapotrzebowania). A las to tylko poczatek, przez
    pewien czas pracowalem w stolarni i napisze jak wyglada reszta. Po
    wykonaniu tarcicy zostaje odpad odciety z dwu stron pnia oraz wszelkiego
    rodzaju wybrakowana tarcica, np. spruchniala. W stolarni tarcica jest cieta
    na deski, ramiaki itp, a wszystko co zawiera kore jest odpadem. Poza tym
    odpadem jest takze drewno z wypadajacymi sekami i roznymi wadami jak
    sinizna czy nieprawidlowy uklad slojow. W dalszej czesci drewno jest ciete
    na wymiar, a koncowki sa odpadem. Na kazdym etapie obrobki powstaje cala
    masa wiorow i trocin, ktore tez sa odpadami. W stolarni gdzie pracowalem
    byly one spalane w miejscowej kotlowni. Podczas sezonu grzewczego wszelkie
    nadwyzki odbierali „badylarze”, ale latem nalezalo je wywozic na wysypisko,
    co stanowilo duzy koszt. Kierownik czesto wpadal do kotlowni poganiajac
    palacza, aby szybciej je spalal, a ten zawsze wymawial sie przepustowoscia
    kotla. Mam pytanie – czym zdaniem przeciwnikow idei „odpadowej biomasy” sa
    te trociny i odciete kawalki drewna? Jak prawidlowo powinno sie je
    zagospodarowac? Tak samo jest ze sloma, poza nielicznymi wyjatkami jak
    podloze do produkcji grzybow nadaje sie ona jedynie do produkcji energii.

    Zgadzam sie z autorem powyzszgo tekstu, biopaliwa II-giej generacji to w
    wiekszosci wypadkow zwykly marketing. Pewne mozliwosci daje kilka z nich,
    ale i tak nie sa powazna alternatywa dla innych drog zaspokajania potrzeb
    energetycznych. Sadze, ze podobnie jak wodor biopaliwa II-giej generacji na
    zawsze zostana paliwami przyszlosci 😉 A jezeli chodzi o odpady na chalupnicza
    produkcje etanolu, to mam z nimi bardzo aktualne doswiadczenia. Wlasnie
    zaczely dojrzewac owoce i czesc z nich spada z drzew na nadgnila lub
    podziobana przez wrony. Oceniam, ze z 7 drzew bedzie tego conajmniej 50 kg,
    moze nawet ponad 100kg bo wrony robia sie coraz bardziej bezczelne. Przy
    zawartosci cukru na poziomie 10% da sie z tego upedzic nawet 5l etanolu.
    Podczas robienia soku sporo wylewam wraz z szumowinami, tak na 3l alkoholu.
    Po zrobieniu wina z wisni pozostaje ok. 20 kg odpadu, kolejne 2-3l
    destylatu. Zapewne czesc soku sfermentuje, bo pasteryzacja nie zawsze sie
    udaje, moze zrobie wino z innych owocow, co daje kolejne litry. Po zebraniu
    ziemniakow z 1.4 ara wyrzucilem kilka kilo wybrakowanych, do konca zimy
    pewnie zbierze sie ze 20 kg nadajacych sie wylacznie do przepedzenia na
    biobimber, czyli kolejne 2l. A na polu dojrzewaja dynie, tak na oko ponad 100
    kg z 30 m2 dzialki. Po wyjeciu pestek zostanie 100 kg miazszu o zawartosci
    cukru ok. 7%, czyli ze 3l biobimbru. Wszystko to do tej pory ladowalo na
    kompostowniku, ale chyba warto pomyslec nad zagospodarowaniem. Przy pewnej
    dozie pomyslowosci w/w odpady po przerobieniu na alkohol dadza energie
    porownywalna z 1 butla gazu. Chociaz droga na skroty, czyli sprzedaz
    destylatu menelom bylaby lepsza, pieniedzy starczylyby na 2-3 butle gazu 🙂
    To oczywiscie zart, bo rozpijanie meneli jest ostatnia rzecza jaka chce
    zrobic. Powiem wiecej, jestem az tak zaprzysieglym wrogiem alkoholu, ze
    caly uzyskany destylat z przyjemnoscia bym spalil 😉

  8. bogusław says:

    Co do ceny trocin to firma Drewpol w Toruniu sprzedaje trociny po 107 zł za tonę, można przedzwonić adres i telefon w internecie. Admin wyliczył, że 4 kg drewna to 1 l benzyny czyli z 1 tony trocin za 107 zł mam 252 l benzyny po 4,65 zł za litr to daje nam 1172 zł. Z 107 zł robi mi się 1172 czyli ponad 10 razy więcej. No jezeli to się nie opłaca to nie ma o czym dyskutować. Polacy to mistrzowie malkontenctwa.

  9. AAA222 says:

    A po co Ci benzyna ? Ja, to bym te trociny od razu zamieniał w banknoty ! Widzę, że nie uważało się na zajęciach z transmutacji !

  10. AAA222 says:

    ps. Wybacz Bogusławie, ale poraził mnie twój komentarz. Jeśli ktoś nie rozumie, że w realnym świecie podczas „transmutacji” surowca w produkt pojawiają się koszty, to nie wiem jak z nim dyskutować. Tematu zawartości drewna w drewnie też nie ma chyba sensu poruszać.

  11. Darek says:

    Zdziera ten Drewpol, z opisanej stolarni badylarze brali trociny za
    symboliczna zlotowke 😉 Oczywiscie pod warunkiem posiadania wlasnego
    transportu. Bo najwiekszym grzechem w wykorzystaniu biomasy jest wozenie
    sie z nia po calym kraju, lub bez mala swiecie. Przyczepa pelna trocin to
    marny opal, zajmuje duzo miejsca i na dokladke ma wielokrotnie mniej
    energii niz przyczepa galezi, o okraglakach nie wspominajac. To dlatego
    trociny po przerobieniu na brykiety sa 3x drozsze i sa klienci. Co innego,
    gdy trociny sa wykorzystywane na miejscu. Wtedy nie ma zdanych istatnych
    kosztow transmutacji. Znowu posluze sie przykladem wyzej opisanej stolarni.
    Trociny zasysane z hali produkcyjnej mogly byc skladowane w dwu silosach.
    Jeden sluzyl jako magazyn paliwa dla kotlowni, a drugi pozwalal na
    rozladunek i transport. Cieplo z kotlowni bylo wykorzystywane do
    ogrzewania, produkcji cieplej wody i dostarczalo pare do suszarni drewna.
    Co ciekawe znacznie wieksza stolarnia pracujaca w poblizu jeszcze do lat
    90-tych wszystkie trociny wywozila na wysypisko, a w kotlowni palila weglem.
    Dopiero po zakupieniu przez Niemca zauwazyli, ze trociny tez sie pala 😉
    Ciekawi mnie ile czasu zajmie tego typu zakladom domyslenie sie, ze skoro
    mamy ogien to mozna produkowac cieplo i prad jednoczesnie 🙂

    Wyliczenia dot. zamiany drewna w benzyne odnosi sie klasycznego zastosowania
    holzgazu, czyli do napedu samochodow. Trociny do tego sie nie nadaja, co
    najwyzej brykiet. Ale mozna z grubsza wyliczyc jak wygladalaby oplacalnosc
    przy zastosowaniu holzgazowej elektrocieplowni. Zakladajac, ze 1 kWh kosztuje
    50 gr i z 4 kg trocin zrobi sie 2 kWh pradu (ostrozne zalozenie) mamy 500 kWh
    pradu wartych 250 zl. To gdy przyjac, ze wyprodukowany prad stolarnia w
    calosci zuzyje, a nie odsprzeda do sieci. Za prad i cieplo naleza sie
    certyfikaty, co moze podniesc zysk ale nie ma szans dojscie do 1000 zl.

  12. AAA222 says:

    Darku, skoro stolarnia mogła sprzedać tonę trocin za 100 zł, a zamiast tego wyprodukowała prąd wart 250 zł (załóżmy że netto, po odjęciu kosztów), to zyskała na tym 150 zł/t. Jest to raczej kiepski interes, bo ta sama stolarnia (Drewpol) sprzedaje brykiety, o ile pamiętam, po około 600 zł/t. Certyfikaty należą się tylko za prąd i ciepło sprzedane, a nie wyprodukowane, więc nie możesz ich „doliczyć” do bilansu.

  13. Darek says:

    A jednak ten Drewpol zdziera 😉 Granica oplacalnosci brykietu w porownaniu do
    wegla przebiega w okolicy 400 zl/t. Jednak liczac oplacalnosc nalezy
    uwzglednic wszelkie okolicznosci danej inwestycji. Jezeli dobrze pamietam
    wpis Ankota na forum, to certyfikaty naleza sie za caly wyprodukowany prad,
    a nie tylko ten odsprzedany sieci. W przeciwnym wypadku przemyslowe
    elektrocieplownie nie bylyby rowno traktowane w porownaniu z innymi. Po
    prostu wiekszosc zuzywa caly prad na zasilanie firmy, Ale pewnosci nie mam,
    jezeli sie myle to w/w EC moglyby (zapewne skutecznie) dochodzic swoich
    praw przed sadem. Liczenie zysku ma wiele pulapek, wszystko zalezy od
    poczatkowych zalozen. Ja po prostu zalozylem, ze zamiast 100 zl na
    sprzedazy trocin zarobia 250 na pradzie. Rownie dobrze moga zarobic 600 na
    brykietach, ale stolarnia ma duze potrzeby energetyczne. Nie wiem, co
    doklaqdnie robi Drewpol i jakiego paliwa uzywa w cieplowni. Typowo
    stolarnia ma cala mase suszarni, ktore pozeraja najwiecej ciepla,
    przewaznie 7 dni w tygodniu 365 dni w roku. Jezeli te potrzeby zaspokaja
    cieplownia, to dlaczego nie probowac upiec dwie pieczenie na jednym ogniu?
    Na razie sa duze problemy z technologia, chyba jedbyny wybor to turbina
    parowa. Ale wierze, ze gaz drzewny bedzie alternatywa dla tego rozwiazania.
    To tanie, proste w obsludze i bardzo skuteczne (z prostej instalacji da sie
    wycisnac nawet 50% sprawnosci elektrycznej) elektrocieplownie.

  14. bogusław says:

    Do AAA 222, certyfikaty przysługują producentom a nie jak piszesz sprzedawcom energii.Cena brykietu w Drewpolu dzisiaj ponad 800zł/t w zeszłym roku 740zł. Radzę zapoznać się z prawem energetycznym i dopiero zabierać głos. Darek natomiast kombinuje dobrze. Co do opłacalności brykietu to 400zł za tonę to trochę za dużo. Policzmy. Energia do zrobienia 1 tony to 100kWh czyli ok 60 zł.+ trociny czyli 110-135 zł/t(ceny z okolicznych tartaków) razem w najgorszym przypadku 195 zł. Nie liczę podatków bo te płaci się dopiero od wartości dodanej, ZUS też pomijam bo nie wszyscy muszą go płacić. Jakby nie liczyć brykiety to dobry interes tylko trzeba sie do niego zabrać poważnie. Nawet jeżeli kupicie komplet maszyn do jego produkcji to możecie się wyłożyć. Trzeba mieć doświadczenie w technologii prasowania drewna inaczej klapa. Ponieważ siedzę w branży to co chwilę słyszę o kolejnej osobie sprzedającej peleciarkę albo brykieciarkę. Nawet ludzie z branży hydrauliki siłowej odradzają, zeby się nie pchać w ten biznes bo to śliska sprawa. Z drugiej jednak strony brykiet w sklepach jest i to coraz droższy i całkiem dobrze się sprzedaje. Wnioski niestety trzeba wyciągnąć samemu.

  15. AAA222 says:

    @Darek – „Jezeli dobrze pamietam wpis Ankota na forum, to certyfikaty naleza sie za caly wyprodukowany prad, a nie tylko ten odsprzedany sieci.” – oczywiście, masz rację, ostatnio nie jestem na bieżąco. Do niedawna można było „sprzedawać” świadectwa tylko razem z prądem (dyrektywa – dyrektywa 2001/77/WE) – świadectwo pochodzenia „służy zapewnieniu producentom energii elektrycznej z odnawialnych źródeł energii możliwości wykazania, że w rozumieniu niniejszej dyrektywy sprzedawana przez nich energia elektryczna jest wytwarzana z odnawialnych źródeł energii”. Ostatnio faktycznie to się zmieniło ( dyrektywa 2009/28/WE) – „Gwarancja pochodzenia może być przenoszona przez jednego posiadacza na innego niezależnie od energii, do której się odnosi.” Jeśli więc mamy koncesję na wytwarzanie energii elektrycznej w OZE, zalegalizowany układ pomiarowy podłączony do zacisków generatora, po złożeniu wniosku i jego pozytywnej weryfikacji przez operatora systemu elektroenergetycznego dostaniemy z URE świadectwa pochodzenia wyprodukowanego prądu, które będziemy mogli sprzedać na giełdzie po max 240 zł/MWh minus 19 % podatku od dochodów kapitałowych. Do 500 kWh mamy więc z „zielonych papierów” dodatkowo max 97,20 zł, razem 347,2 zł/t trocin, przy cenie brykietu około 600 zł/t. Osiągnięcie sprawności zamiany energii chemicznej w elektryczną na poziomie 50 %, szczególnie w warunkach prostej instalacji (np. w stolarni), jest raczej nie możliwe. Chyba miałeś na myśli bilans kogeneracji.
    Bogusław – „…certyfikaty przysługują producentom a nie jak piszesz sprzedawcom energii.” – A gdzie ja coś takiego napisałem ? Radzę czytać ze zrozumieniem. „Nie liczę podatków bo te płaci się dopiero od wartości dodanej, ZUS też pomijam bo nie wszyscy muszą go płacić.” – no pięknie, zaczęliśmy od rozwiązywania problemów energetycznych w skali globalnej, a kończymy na pokątnej produkcji w szarej strefie.

  16. bogusław says:

    Panie AAA222 od początku tego roku dochody ze sprzedaży świadectw pochodzenia energii zielonej nie są dochodami kapitałowymi tylko dochodami z działalności gospodarczej i podatek nie 19% tylko ryczałt 5,5%. Zusu nie płacą rolnicy, żołnierze, policjanci, księża itd. Zarzucasz, że nie czytam ze zrozumieniem a Ty w ogóle nie czytasz np. ustawy podatkowej. Wypierasz się swoich słów, że nie pisałeś o prawach do świadectw a 21 września o godz.21;29 napisałeś: „Certyfikaty należą się tylko za prąd i ciepło sprzedane, a nie wyprodukowane, więc nie możesz ich „doliczyć” do bilansu” i co? -do kąta.

  17. AAA222 says:

    bogusławie, jak miło znów usłyszeć od Ciebie kilka ciepłych słów !
    1) Żeby otrzymać świadectwa pochodzenia energii, nie wystarczy być rolnikiem, policjantem, żołnierzem lub księdzem, trzeba być jeszcze przedsiębiorstwem energetycznym, tj. posiadać zarejestrowaną działalność gospodarczą oraz koncesję na wytwarzanie energii elektrycznej w OZE. Osoby i firmy prowadzące działalność gospodarczą, w szczególności polegającą na produkcji i sprzedaży energii elektrycznej z OZE, generalnie podatki i składki płacą, bo bardzo trudno byłoby im uciec w szarą strefę.
    2) Faktycznie, wszystkich ustaw i rozporządzeń nie czytam, bo nie mam na to czasu, dlatego serdecznie dziękuję Ci bogusławie za subtelne zwrócenie uwagi na zmianę ustawy podatkowej – tak, czy inaczej, podatek wyniesie 19 % dochodu (a dla świadectw liczonych oddzielnie praktycznie 19 % przychodu), bo nie sądzę, by przy wysokich kosztach produkcji energii z OZE jakiś przedsiębiorca skusił się na 5,5 % ryczałtu od przychodów. Tym bardziej, że takie same zasady opodatkowania mają zastosowanie do całej prowadzonej przez przedsiębiorcę pozarolniczej działalności gospodarczej, a ryczałt nie wszystkim się należy – Drewpol F.K.T s.c., który został tu przywołany, z ryczałtu od przychodów ewidencjonowanych z pewnością nie korzysta.
    3) bogusławie, wytęż wzrok i zaznacz proszę w poniższym fragmencie tekstu kawałek, z którego wynika, że „certyfikaty” przysługują sprzedawcom:
    „Certyfikaty należą się tylko za prąd i ciepło sprzedane, a nie wyprodukowane, więc nie możesz ich „doliczyć” do bilansu”.
    Z treści powyższego zapisu nie będę się tłumaczył, bo już to wcześniej zrobiłem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *