Dlaczego dopłaty i ceny urzędowe prądu to zło?

Jestem gorącym zwolennikiem energetyki odnawialnej i ciężko pracuję by zarobić pieniądze na kilkukilowatową elektrownię słoneczną i wiatrak, które postawię sobie w ogrodzie. (Panele fotowoltaiczne zamontuję na dachu, ale to inna historia). Będę starał się odsprzedawać prąd do sieci i choć z przyjemnością skorzystam z istnienia systemu świadectw pochodzenia energii elektrycznej (na sprzedaży prądu będę zarabiać więcej), to wcale nie jestem jego zwolennikiem.

Dopłaty mają na celu wyrównanie większych kosztów produkcji energii z nowych źródeł odnawialnych w stosunku do istniejących źródeł konwencjonalnych, które dawno już się zamortyzowały. I to jeszcze jestem w stanie zaakceptować. Gorzej, gdy dopłaty dostaje każdy producent energii ze źródeł odnawialnych, na przykład równie zamortyzowana duża elektrownia wodna. Ale nie to jest jednak najgorsze. Zdecydowanie najgorsze w całym systemie jest to, że jest on bardzo zależny od polityki. Jedna decyzja może system świadectw pochodzenia zlikwidować, a to może spowodować poważne straty, z bankructwem włącznie. Historia zna już takie przypadki

Dziś przeczytałem o kolejnym przypadku. Mianowicie chodzi o naszego południowego sąsiada, Czechy. Cytat z artykułu „Czesi potęgą słoneczną” z portalu wyborcza.pl.

Dzięki uchwalonej pięć lat temu ustawie o odnawialnych źródłach energii gwarantowana przez państwo cena wykupu energii z czeskich elektrowni słonecznych została usankcjonowana prawnie, przez co stała się najwyższa w Europie. […] W ciągu jednego tylko roku w Czechach wyrosły elektrownie słoneczne o mocy całkowitej 1800 MW. Zbliżoną mocą dysponują dwa bloki największej środkowoeuropejskiej elektrowni jądrowej w Temelinie.

Państwo przeraziło się bowiem nakładów, które musiałoby ponieść, więc zamierza przyhamować rozwój branży słonecznej i od 2011 roku zmienić przepisy dotyczące energii słonecznej.

Bateria słoneczna, ogniwa fotowoltaiczne

Czyż to nie ładny widok? 😉

Czy należy jakoś wspierać producentów energii ze źródeł odnawialnych?

Mam co do tego mieszane uczucia. Ostatnio poznałem ciekawą teorię, że wcale nie jest to do niczego konieczne. Że wystarczy obciążyć producentów energii wszystkimi kosztami wynikającymi z jej produkcji a rynek sam wypromuje odnawialne źródła energii. Te koszty powoli będą do energii doliczane — od 2013 roku producenci energii elektrycznej będą musieli kupować uprawnienia do emisji dwutlenku węgla, pewnie będą kosztować ok. 30€/t a przy produkcji 1 kWh emituje się u nas ok. 0,9-1 kg CO2.

Oprócz samego dwutlenku węgla (w którego wpływ na efekt cieplarniany niespecjalnie wierzę) inne koszty środowiskowe to emisje pozostałych zanieczyszczeń do atmosfery (wystarczy wspomnieć o tlenkach siarki i azotu oraz pyłach), ścieki, a także składowiska żużla i rekultywacja terenów po kopalniach węgla brunatnego.

Inne koszty zewnętrzne przy dużych inwestycjach energetycznych to koszty w inwestycje sieciowe. Polski system elektroenergetyczny nie jest w zbyt dobrej formie i dotyczy to zarówno samych elektrowni jak i infrastruktury sieciowej. Czym to się kończy, oglądamy średnio raz do roku w przypadku awarii sieci przesyłowej.

Czy odnawialne źródła są konkurencyjne pod tym względem? Jeśli chodzi o koszty środowiskowe, to z pewnością tak. Również pod względem inwestycji w infrastrukturę sieciową, bo źródła odnawialne są rozproszone. No, z wyjątkiem dużych farm wiatrowych, których ja akurat nie jestem zwolennikiem.

Komentarzy do wpisu “Dlaczego dopłaty i ceny urzędowe prądu to zło?”: 9.

  1. Martin says:

    A ma pan wyliczone mniej więcej ile kosztowałaby sfinansowanie inwestycji w elektrownię słoneczną wytwarzającą 1 kWh? ponieważ w Niemczech jest takie prawo iż firma która korzysta tylko z źródeł energii odnawialnej nie musi płacić przez 5 lat podatku dochodowego oraz otrzymuje zwrot podatków zapłaconych za inwestycję. I właśnie sobie tak myślę czy nie opłaciłoby się założyć działalności gospodarczej w Niemczech zasilanej z OZE.

  2. @Martin: to źle zadane pytanie jest, bo każda elektrownia słoneczna, nawet ogniwo fotowoltaiczne w kalkulatorze, wytworzy kiedyś w końcu łącznie 1 kWh. Żeby mogła wyprodukować ten 1 kWh dziennie, to dla warszawskich warunków powinna mieć ok. 1,7 kW mocy szczytowej. Same ogniwa fotowoltaiczne będą kosztować ok. 17-20 000 PLN (mniej więcej ceny są rzędu 10 PLN/W mocy).

  3. AAA222 says:

    Podstawowym grzechem obecnej polityki wspierania OZE jest zastąpienie EROEI – czyli rzeczywistości, €RO€I – kreatywną księgowością. Rzeczywistość i tak wylezie, bo bilans musi się zamknąć energetycznie (eurami urządzeń napędzać się nie da). Do czego taka polityka prowadzi widać wyraźnie na przykładzie Czechów, których jedynym grzechem był nadmiar konsekwencji w jej wdrażaniu. Wspierać należy rozwój technologii (czyli poprawę EROEI), a nie produkcję energii (€RO€I), bo inaczej nic dobrego z tego nie wyniknie.
    „… ostatnio poznałem ciekawą teorię…” – ta teoria ma równie wirtualne podstawy, co obecny system dopłat do OZE. Podobnie jak i on, operuje wyłącznie w obszarze kreatywnej księgowości, a jedyne czym się od niego różni, to zastąpienie €uromarchewki €urokijem.

  4. @AAA222: obawiam się, że zawsze jakiś €urokij musi nad nami być. Bo przecież z punktu widzenia najprostszego rachunku ekonomicznego w małej skali bardziej opłaca się wyrzucić śmieci do lasu niż zapłacić za ich odbiór. Podobnie ze ściekami, lepiej mieć dziurawe szambo niż płacić za jego wywóz…

    A papierowymi € zawsze można napalić w kominku na trochę. 😉

  5. AAA222 says:

    @Krzysztofie, całą gamę odpowiednich kijów i batów na takie okazje znajdziesz między innymi w rozdziałach „Przepisy karne” ustawy prawo wodne, „Przepisy karne i opłaty sankcyjne” ustawy o odpadach,”Odpowiedzialność karna” ustawy prawo ochrony środowiska, etc.
    W naszym systemie prawnym wszyscy przedsiębiorcy, nie tylko producenci energii, z założenia PŁACĄ za wszystkie skutki środowiskowe swojej działalności. Mimo tych opłat brzydkie elektrownie węglowe są nadal efektywniejsze od cudnych wiatraków i elektrowni solarnych.
    A w sprawie energetycznego wykorzystania wiadomych papierów – no cóż, wraz z każdym nowym europomysłem €RO€I tego procesu znacząco wzrasta, więc nie można wykluczyć, że kiedyś przekroczymy magiczne 1, uzyskując w ten sposób nieograniczone, odnawialne źródło ekoenergii 😉

  6. @AAA222: nie sądzę, by koszty opłat za korzystanie ze środowiska były ustawione na poziomie odzwierciedlającym rzeczywiste koszty wynikające z wprowadzania do środowiska gazów, pyłów, ścieków i odpadów, oraz koszty usuwania tych skutków. No ale to kwestia do dyskusji a przede wszystkim do poważnej analizy ekonomicznej.

    Gorzej jest z kosztami przesyłu. Nie wiem jak wyglądają taryfy dla przedsiębiorstw, ale użytkownik domowy tak naprawdę nie ma wyboru. Za przesył prądu płaci jedną stawkę, niezależną od tego, czy mieszkając na Wolinie zużywa prąd z Bełchatowa czy elektrowni w Szczecinie. Gdyby koszt przesyłu prądu na rachunku zależał od tego, na jaką odległość ten prąd płynie, zaraz prąd z odnawialnych rozproszonych źródeł byłby bardziej opłacalny.

    Energetyka to taka dziedzina, gdzie bez sztywnych regulacji ani rusz, a wolny rynek by się przydał. Najlepiej byłoby, jakby nie było jednej krajowej sieci elektroenergetycznej, tylko mniejsze układy, niezależne od siebie. 😉

  7. AAA222 says:

    Krzysztofie, twoje przypuszczenia są zasadniczo bezpodstawne. System ochrony środowiska opiera się przede wszystkim na standardach jakości środowiska. Standardem jakości jest poziom substancji lub energii w środowisku (np. stężenie NO2 w powietrzu), przy którym żadna z funkcji środowiska nie jest naruszona (czyli np. jest to taka zawartość NO2 w powietrzu, która nie spowoduje żadnych negatywnych skutków dla zdrowia ludzi, zwierząt, roślin, nie wpłynie negatywnie na zabytki itp.). Emitowanie substancji lub energii do środowiska w ilościach, które powodowałyby przekroczenie standardów jakości środowiska poza terenem, do którego emitent posiada tytuł prawny, jest niedopuszczalne. I nie jest to teoria, ale rygorystycznie przestrzegana praktyka. Żadna elektrownia, żadna huta, w żadnym aspekcie swojej działalności, nie może funkcjonować wpływając na środowisko w takim stopniu, by oddziaływanie to wywołało w środowisku skutki, które trzeba byłoby potem usuwać. Jeśli tak by się zdarzyło, np. wskutek awarii, zaniedbania, itp. to jest na taką okoliczność oddzielna ustawa, zgodnie z którą postępowanie prowadzące do likwidacji skutków wszczynane jest z urzędu przez regionalnego dyrektora ochrony środowiska natychmiast po stwierdzeniu, że nastąpiło zanieczyszczenie środowiska, lub że zanieczyszczenie takie mogło nastąpić. Za usunięcie skutków płaci oczywiście zanieczyszczający.
    O jakie dodatkowe, „rzeczywiste” koszty wprowadzania substancji i energii do środowiska miałoby więc tu chodzić, skoro ich wprowadzanie do środowiska, zgodnie ze stanem obecnej wiedzy, nie powoduje żadnych negatywnych skutków w środowisku, co gwarantuje RP i po części UE (część standardów określają przepisy wspólnotowe) ?
    „…zaraz prąd z odnawialnych rozproszonych źródeł byłby bardziej opłacalny.” – Ja bym powiedział raczej, że nieco mniej nieopłacalny.

  8. Martin says:

    @Krzysztof Lis: powiem tak ja zakładam iż firma którą chciałbym otworzyć w Niemczech zużywałaby dziennie ok.7kwh ,a wyliczyłem że za 1 wat mocy szczytowej musiałbym zapłacić 11zł brutto co wychodzi po zwrocie podatku 7,39zł tak więc zakładając że aby wytworzyć 7kwh dziennie musiałbym mieć elektrownię o mocy szczytowej 12kwh to koszt wyniósłby 89 000zł co jest nie możliwą do zwrotu inwestycją nawet bez płacenia podatku przez 5 lat.

  9. Pawel says:

    Dlaczego nie jesteś zwolennikiem farm wiatrowych… ten rodzaj pozyskiwania energii znakomicie się sprawdza zwłaszcza na zachodzie. U nas w Polsce rozwija się to stosunkowo dynamicznie. Ostatnio w 2011 oddano coś około 60 wiatraków. Warto dorzucić informacje, że dzierżawa terenu pod wiatrak to naprawdę godne pieniądze… Zwłaszcza dla rolnika, gdzie teren przeznacozny pod wiatrak jest mało urodzajny. O ile kolektor sprawdza się w mieście, według mnie na otwartej przestrzeni wiatrak jest rewelacyjnym rozwiązaniem ( z pewnoscia pojawią się kontrargumenty o hałasie i o ptakach, których wiatrak utrudnia wędrówkę lub coś w tym stylu).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *