Co Polacy wyrzucają do kosza (i sedesu)?

Bodaj w 2006 r. byłem na służbowym wyjeździe na jednym z polskich wysypisk, gdzie oglądałem instalację do odzysku i spalania gazu wysypiskowego. Ten cenny surowiec wtórny wtedy jeszcze nie był wykorzystywany gospodarczo, bo był tylko spalany na pochodni, zamiast zasilać gazowy agregat prądotwórczy.

Przy tej okazji miałem możliwość odwiedzić również sortownię śmieci i posłuchać trochę na temat tego, jak to ludzie korzystają z pojemników na posortowane śmieci.

Okazało się, że choć zasadniczo ludzie umieją z nich korzystać, tj. sortują śmieci we właściwy sposób, to popełniają drobne błędy. Zdarza im się np. mieszać szkło okienne z opakowaniami szklanymi, albo wrzucać do pojemników na plastik zakręcone butelki. Są też jednak i tacy, którzy bezpłatne pojemniki na odpady traktują jako metodę na utylizację kłopotliwych śmieci — jak na przykład ktoś, kto do pojemnika na plastik wepchnął stary dywan.

Spodziewałem się, że przez ten czas trochę się pozmieniało. Ale chyba jednak byłem w błędzie.

Trafiłem bowiem dziś na artykuł na gazeta.pl o tym, co to ludzie wrzucają do koszy i do sedesów. Artykuł składa się z wywiadów z pracownicą sortowni śmieci, prezesem wysypiska i kierownikiem zmiany w oczyszczalni ścieków. I po lekturze jestem przekonany, że ludzie w dalszym ciągu korzystają z pojemników na posortowane odpady (i sedesów) niezgodnie z przeznaczeniem.

Ale nie to jest dla mnie najdziwniejsze. Oto fragment wypowiedzi kobiety pracującej przy ręcznym sortowaniu odpadów:

Co mnie najbardziej oburza? Przede wszystkim wyrzucanie pieczywa! Leci chleb, nie zielony, nie spleśniały. I niestety wędlina. Skrawki? Nie, nieprawda. Całe kawałki. Szynki, kiełbasy wysokiego gatunku, nie to, że mielonka. I krakowska, i polędwica. Zapakowane. Do tego się nie mogę przyzwyczaić, bo ja tak zostałam przez rodziców wychowana, że jedzenia się nie wyrzucało, a i resztę dawało się świniom, nic się nie mogło zmarnować. Ludzie w Polsce twierdzą, że jest bieda, a w rzeczywistości, gdy patrzę, jak lecą te śmieci, to na zmianie uzbierałabym co najmniej kilkanaście kilo chleba, wędlin i klusek.

Mam wrażenie, że wielu polskich gospodarstwach domowych przydałoby się jakieś miejsce do przetwarzania odpadów biodegradowalnych. Kompostownik spotyka się często przy domach jednorodzinnych, choć też nie jest to normą. A szkoda, bo to świetna metoda by zamienić ściętą trawę, liście i gałązki na cenny surowiec — nawóz organiczny.

W przypadku osób mieszkających w blokach po prostu nie ma takiej możliwości. W Wielkiej Brytanii popularne są tzw. wormaries, czyli hodowle dżdżownic, karmionych resztkami ze stołu, obierkami ziemniaków, itd. Są one później przetwarzane przez dżdżownice na nawóz stały i ciekły.

Ale jest i inna metoda na zagospodarowanie kłopotliwych odpadów biodegradowalnych z naszych stołów i lodówek. Mianowicie puszczanie ich razem ze ściekami po wcześniejszym rozdrobnieniu młynkiem w zlewie. Trafiają one na końcu drogi do oczyszczalni ścieków, gdzie ulegają rozkładowi — a niekiedy możliwe jest także ich wykorzystanie do produkcji biogazu.

Zresztą biogaz można produkować i w domu, choćby i na balkonie (ale raczej tylko latem), w prostej przydomowej biogazowni.

Ale skoro wspomniałem o ściekach, jeszcze jeden cytat z artykułu, odnoszący się do kanalizacji właśnie.

A wie pan, czego w oczyszczalni jest najwięcej? Białych plastikowych patyczków kosmetycznych. Oczywiście już bez wacików na końcach. Patyczki potrafią utworzyć w osadniku gęsty, gruby kożuch, bo wypływają na powierzchnię.

Czyżby w polskich łazienkach nie było kosza na śmieci, do którego można wrzucać właśnie te patyczki?

 

Komentarzy do wpisu “Co Polacy wyrzucają do kosza (i sedesu)?”: 7.

  1. Ostatnio byłem w Dreźnie i byłem w szoku jak można skrupulatnie segregować śmieci. Jednak jeszcze jesteśmy daleko za Europą w kwestii ekologii.

  2. Osobiście sam staram się zawsze aby jak najmniej wyrzucać do śmieci odpadów ,a jak już trzeba coś wyrzucić to wszystko sergeruję jednak przez 8 lat mojego segregownia śmieci gdy przyjeżdza śmieciarka to wszystko miesza razem w jednym pojemniku, ale obecnie od miesiąca się to zmieniło nareszcie… segregowanie się opłaci 🙂

  3. adrian says:

    Niektóre gminy wprowadziły już mandaty w wysokości 500zlotych, za źle posegregowane śmieci, być może polepszy się jakość segregacji, albo ludzie całkowicie zrezygnują z segregacji i wybiorą droższy wywoź,

  4. g says:

    Gminy nie mają uprawnień do „wprowadzania mandatów”. Jeżeli tak robią, a takowe nie znajdują się chociażby w kodeksie wykroczeń, to łamią prawo.

  5. Mariusz says:

    No u nas gmina wprowadziła karę pieniężną już nie pamiętam na ile zł, za źle posegregowane śmieci, kilka miesięcy temu chodził sołtys z karteczką. Ale najsmutniejsze jest to wyrzucanie jedzenia, ja też byłem wychowany tak przez rodziców żeby szanować żywność …smutne

  6. Piotr says:

    Ludzie mają b. małą świadomość. Pamiętam, jak byłem mały i byłem u babci (mieszkała w bloku) dziwiłem się, co robią obierki po pomidorach w muszli klozetowej.

  7. cytrusy says:

    Na moim osiedlu zauważyłem, że o ile ludzie w miarę dobrze segregują śmieci to i tak nie ma to znaczenia. Olbrzymi kontener z wlotami na szkło, plastik, papier itd w środku nie jest poprzedzielany ściankami. Tak więc dziękuję za taką segregację gdzie i tak wszystko zostaje w nim pomieszane. Pani w gminie przy składaniu deklaracji śmieciowej przeze mnie powiedziała że odpadki po owocach jedzeniu itp powinny być składowane w kompostowniku i że będę miał z tego super ziemię kompostowa do kwiatków. Tylko tak się składa że niektóre odpadki organiczne jak cytrusy i ich skórki nie nadają się do kompostu bo go po prostu psują. Takich produktów jest jeszcze więcej, ale pani w gminie nie potrafiła powiedzieć co z nimi zrobić… Kompostownik we własnym zakresie do zdobycia ofcourse.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *