Kanalizacja, czyli lepszy sposób usuwania śmieci

Nie da się ukryć, że olbrzymi wpływ na nasze środowisko mają wytwarzane przez nas odpady. Problemem jest nie tylko ich zagospodarowanie (bo póki co recykling w Polsce to mrzonka), ale też ich usuwanie. Może nie jest to problem organizacyjny (bo przecież uzgodnić trasę przejazdu śmieciarki można w sposób banalnie łatwy), ale stanowi to kolejny nasz wkład w zanieczyszczenie środowiska.

A co by było, gdybym Ci pokazał sposób na zmniejszenie ilości kursów śmieciarki, który nie będzie wymagać dużych wyrzeczeń dla mieszkańców domu czy mieszkania?

Mamy przecież świetną metodę na usuwanie z naszych domów zanieczyszczeń — jest to kanalizacja. Z jej pomocą usuwamy brudną wodę po kąpieli, ale także produkty przemiany naszej materii. Oraz częściowo także śmieci — bo gdzie, jak nie do sedesu, wyrzucić możemy garnek zupy, albo wylać karton przeterminowanego mleka? Zasmarkanego kawałka papieru toaletowego też nie będziemy wyrzucać do kosza na papiery, prawda?

No właśnie… a gdyby tak wykorzystać kanalizację do usuwania także i innych odpadów?

W wielu amerykańskich domach zamontowany pod zlewem młynek do odpadów kuchennych. Z zewnątrz niemal nie różni się od tego, co widzimy w polskich zlewozmywakach.

młynek do odpadów w zlewie

Młynek do odpadów w zlewie. Autor: nieznany. Źródło: turnerplumbingco.com.

Wprawdzie taki młynek jest dość wrażliwy, bo nie powinno się mu dawać do zmielenia np. makaronu, tłuszczów (zaklejają cały mechanizm), kości, ani obierek z cebuli, to co stoi na przeszkodzie, by zrobić go w wersji nieco bardziej wytrzymałej?

Usuwanie odpadów przez kanalizację wyobrażałbym sobie tak:

  1. mieszkaniec domu segreguje odpady tak samo, jak powinien robić to w tej chwili,
  2. niektóre (uzgodnione) odpady — biodegradowalne — umieszcza w specjalnym urządzeniu,
  3. urządzenie mieli te odpady i o konkretnej godzinie po trochu dodaje je do kanalizacji (np. co kilka godzin na przestrzeni całej doby, albo wieczorem), by mogły zostać spłukane przez wodę zużywaną w innych urządzeniach (np. zmywarce czy pralce),
  4. zmielone zanieczyszczenia trafiają systemem kanalizacyjnym do oczyszczalni ścieków,
  5. tam są oddzielane od wody (choćby odpowiednio dokładnym mechanicznym filtrem),
  6. trafiają do kompostowania, lub przetworzenia na biogaz.

W ten sposób moglibyśmy zapewne o kilkanaście procent zmniejszyć ilość odpadów, które musiałyby zostać wywiezione przez śmieciarkę.

Chyba nic nie stoi na przeszkodzie, by w ten sposób usuwać nie tylko resztki żywności, ale także:

  • papier i karton,
  • koci żwirek wraz z zawartością (o ile jest to żwirek drzewny, a nie bentonitowy lub silikonowy),
  • chusteczki wilgotne dla niemowląt,
  • płatki kosmetyczne i watę po demakijażu (nie dotyczy zmywania paznokci).

Myślę, że warto byłoby pilotażowo wdrożyć takie rozwiązanie w skali niewielkiego osiedla kilkudziesięciu domków jednorodzinnych, wyposażonego we własną oczyszczalnię ścieków. Może w takiej skali nieopłacalne byłoby stworzenie biogazowni, ale kompostowni — już chyba tak.

Bo jakie mamy dziś alternatywy?

Kompostowanie w skali domu jednorodzinnego jest możliwe i bardzo korzystne. Wpływ na środowisko zmniejsza na kilka sposobów. Bo nie dość, że śmieci nie gniją na wysypisku (co przyczynia się do powstawania metanu, bardzo groźnego gazu cieplarnianego), to jeszcze oszczędzamy energię i surowce potrzebne do wyprodukowania nawozów sztucznych. Kompost jest przecież bardzo cennym nawozem.

Tylko, że produkcja kompostu w warunkach mieszkania w bloku z wielkiej płyty jest niemal niemożliwa. Chyba, że zrobimy duży, wspólny kompostownik i przeszkolimy lokatorów wszystkich 160 mieszkań, by umiejętnie segregowali odpady. Ale to jest przecież nierealne.

Innym wyjściem jest po prostu segregacja odpadów i usuwanie tych biodegradowalnych osobno. Ale to praktycznie nic nie zmienia…

Komentarzy do wpisu “Kanalizacja, czyli lepszy sposób usuwania śmieci”: 12.

  1. Marcin says:

    nie wiem czy taka metoda rozwiązała by problem w dużej skali, poza tym ludzie są leniwi i nikomu się nie chce segregować odpadów.

  2. Martii says:

    Witaj,
    Dla chcącego nic trudnego. W UK gminy dają lub sprzedają za grosze pojemniki z dżdżownicami kalifornijskimi. Pojemnik jest nieduży. Można trzymać pod w kuchni. Dobrze obsługiwany jest bezzapachowy. Wrzuca się tam organiczne odpadki, papier, itd.
    Ja przez rok robiłem podobny eksperyment w bloku tyle że kupiłem spory kosz na śmieci (za ok 45zł) oraz kilkaset dżdżownic (za ok 50 zł) przygotowałem im mieszkanko i świetnie się sprawdziły. Niestety trzeba do nich zaglądać bo produkują płynny biohumus który jest idealnym nawozem. Raz na pół roku trzeba wykonać akcję opróżnienia pojemnika (kompost) i cykl się powtarza. Całość prawidłowo prowadzona działa bez uciążliwych zapachów.

  3. @Martii: statystyczny Polak nie jest w stanie zmieścić w szafce pod zlewem dwóch dodatkowych pojemników na segregowane odpady, to i taki domowy kompostownik mu się nie zmieści. 😉

    Wydaje mi się, że wrzucenie odpadków do zlewu, odkręcenie wody i naciśnięcie przycisku, byłoby bardziej do przyjęcia, niż hodowanie dżdżownic pod zlewem. Ale w sumie to trudno zgadywać.

  4. Martii says:

    Nie musi być pod zlewem – każdy ma piwnicę – ja pojemnik miałem duży (ok 120L) i stał w piwnicy – w mieszkaniu zaś worek a w nim zbierałem odpadki i raz na parę dni do piwnicy nakarmić dżdżownice (dobre warunki bo temp stała praktycznie cały rok – tyle że one w tych temperaturach są trochę leniwe – lubią raczej bliżej 20st).

    Miejsce pod zlewem jeśli jest to przecież tyle roboty co nic – zamiast przyciskać guzik wrzuca się normalnie jak do śmieci tylko kosz obok. To wszystko kwestia chcenia i możliwości – jak od zawsze segreguję – chociażby dlatego że sam worek ze śmieciami jest lżejszy 😉 i rzadziej się z nim chodzi do śmietnika. Dodatkowo mam super kompost do kwiatów na balkonie i warzyw na działce.

    To działa i niesamowicie skutecznie

  5. @Martii: zapewniam Cię, nie każdy ma piwnicę. 🙁

    Ale też nie każdy potrzebuje takiego pojemnika w domu. Osobiście miałbym co zrobić z produktem przemiany materii dżdżownic, ale wielu ludzi mogłoby co najwyżej później wywalić kompost na trawnik przed blokiem, albo do śmietnika.

    Co nie zmienia faktu, że temat bardzo ciekawy i wart uwagi. Może sobie coś takiego zorganizuję, żeby móc podzielić się z Wami spostrzeżeniami z użytkowania takiej hodowli dżdżownic…

  6. Rent a car says:

    Zawsze mnie w zdumienie wprowadzały rozwiązania znane z amerykańskich filmów, gdzie do zlewu wrzucano wszystko co popadnie, a tam śmiercionośny wirnik rozprawiał się z nimi doszczętnie 🙂

  7. s says:

    „Kompostowanie w skali domu jednorodzinnego jest możliwe i bardzo korzystne. Wpływ na środowisko zmniejsza na kilka sposobów. Bo nie dość, że śmieci nie gniją na wysypisku (co przyczynia się do powstawania metanu, bardzo groźnego gazu cieplarnianego), …”

    W kompostowniku to juz sie metan nie wytwarza tylko na wysypiskach?

  8. @s: w dobrym kompostowniku nie powinien powstawać metan. Fermentacja metanowa jest procesem beztlenowym, a kompostowanie — tlenowym.

  9. Rafał says:

    Widzę tu dwa problemy tak na szybko w tym pomyśle, głównie za sprawą kraju w którym żyjemy. Raz – ludzie nie potrafią dzielić śmieci na mokre (biodegradowalne) i suche, a co dopiero z wyborem całkowicie biodegradowalnych, które miałyby lądować w zlewie. Wydaje mi się, że nie wszystkie mokre na tę chwile się nadają (o tym mówię sam nie wiem jak jest do końca). Dwa, chyba jeszcze nie wszystkie oczyszczalnie ścieków są odpowiednio przygotowane do oczyszczania kompleksowego, więc byłoby to dużym obciążeniem, może nawet środowiska.

  10. Rado says:

    Bardzo ciekawe rozwiązanie. Niemniej trzeba na to ogromnych nakładów finansowych. Nie mówię tu tylko o samej infrastrukturze, ale również o edukowaniu ludzi. Jednak jeśli to wprowadzą i będzie to miało korzystny wpływ na środowisko i na koszty wywozu śmieci to nic tylko się cieszyć:)

  11. MacDom says:

    Ja w Toruniu odpady bio wyrzucam do kosza na bioodpady. MPO zabiera je potem, kompostuje i przetwarza na nawóz.

    Jako wegetarianin sporo idzie takich odpadów co tydzień.

    Nie widzę aby to puszczać do rur. Za duże ryzyko zapchania. Wew. budynku jak i potem w instalacji miejskiej.

    Poza tym oczyszczalnie często są przeciążone. Nie widzę sensu aby je jeszcze bardziej obciążać. Szczególnie w dużych miastach. Powstawał by ciężki muł w rurach.

    Temat bio można co najwyżej rozwiązać kompostem koło domu.

    ps chusteczki wilgotne tak sie szybko nie rozłozą. Papier i karton to cenny surowiec, który powinien trafić do recyklingu.

  12. MacDom says:

    Z komentarzy: „statystyczny Polak nie jest w stanie zmieścić w szafce pod zlewem dwóch dodatkowych pojemników na segregowane odpady, ” – a co powiedzą mieszkańcy Japonii, Korei, Singapuru itd którzy przecież nie zyją w większych mieszkaniach – a wręcz w mniejszych niż my w PL ? Tam jest pełna segregacja plus zrozumienie po co to.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *