Według opublikowanego w weekend w Rzeczpospolitej artykułu „Śmigła przeganiają burze”, zainstalowanie elektrowni wiatrowych może wpływać na zjawiska pogodowe występujące w ich okolicy. O co konkretnie chodzi?
Otóż elektrownie wiatrowe miałyby:
- zmniejszać prędkość wiatru w okolicy,
- ocieplać powietrze,
- zmniejszać jego wilgotność (chyba względną, bo jakim cudem miałyby wyłapywać parę wodną z powietrza — nie wiem),
- wpływać na zachowanie przesuwających się chmur burzowych.
Czy rzeczywiście można w to wierzyć? Mam mieszane uczucia. Na pewno energia elektryczna produkowana w wiatrakach nie bierze się znikąd, tylko z energii kinetycznej wiatru, zatem ta musi maleć. Tarcie powstałe przy przepływie powietrza wokół łopatek turbiny może spowodować podniesienie jego temperatury. Czy będą to zmiany zauważalne? Wątpię. Chyba, że pola wiatraków będą naprawdę ogromne.
Jeśli wiatraki mają wpływ na wiatr, to pościnajmy wszystkie drzewa, bo one mają wpływ nieporównywalnie większy.
Pajace, które skaczą po drzewach i nazywają siebie ekologami robią to, bo mają z tego kasę, a ci, co im płacą potrzebują tych pajaców, żeby wyrwać jeszcze większą kasę od ogłupianego społeczeństwa. I tak jest z dwutlenkiem węgla itd.
Z moich obserwacji wynika, że coraz mniej ludzi na świecie zajmuje się pożyteczną, twórczą pracą, a coraz więcej – mieszaniem i cwaniactwem.