Prawda o miskancie olbrzymim – polskim bambusie

Autorem dzisiejszego artykułu jest Bogusław Nowak.

Od lat na wielu forach, polemizuję z autorami tekstów o niebywałych możliwościach jakie ma rolnik lub przedsiębiorca który na min. dwóch hektarach posadzi miskanta i będzie „opływał” w dotacje unijne oraz będzie ekologicznie ogrzewał swój dom. W przeciwieństwie bowiem od moich interlokutorów ja od 7 lat mam w ogródku miskanta, zbieram go, oprawiam i palę nim w piecu. Co prawda doprowadzam do chichotu poważnych plantatorów gdyż moja plantacja ma — uwaga — 1 (słownie jeden) metr kwadratowy powierzchni i zbieram 3 (słownie TRZY) kubiki opału – niemniej nawet taki mikro-bambusiarz powinien mieć prawo do debaty z plantatorami, którzy jak zazwyczaj im wykazuję bambus tylko sadzą.

I tyle wstępu.

Mowa będzie o roślinie Miskant olbrzymi (Miscanthus giganteus), zwanej potocznie w zależności od regionu naszego kraju : trzciną chińską lub trawą słoniową lub np. u nas na południu „polskim bambusem” lub po prostu „bambusem”. Miskant pochodzi z krajów Dalekiego Wschodu. W Europie uprawiany jest od prawie pól wieku głównie dla swoich walorów ozdobnych: rośnie szybko, wysoko i stanowi świetne tło dla miłośników wszelakich traw ogrodowych, które sadzi się wokół niego.

Moim zdaniem energetyczny potencjał bambusa odkryli najpierw producenci brykietów w dawnych krajach Unii i to wówczas, gdy trociny stały się tak cennym surowcem dla przemysłu meblarskiego, że brykiet przestał się opłacać. Dzięki korzystnym przepisom taki zachodni farmer obsadzał kilka hektarów bambusem, ustawiał brykieciarkę, inwestował w maszyny do zbioru i mielenia bambusa a zarabiał na sprzedaży brykietu korzystając z tak niebywale preferencyjnych kredytów, dotacji, że musiał wyjść na swoje. Zainteresowani szczegółami powinni poszukać w sieci.

Polscy rolnicy mogli uzyskać dopłaty na uruchomienie plantacji ale już w 2010 roku miskant „zniknął” z formularzy. Korzystając z prawa prasowego wystosowałem stosowne zapytanie, do dziś nie otrzymałem na nie odpowiedzi, uzyskałem zaś nieoficjalną informację która brzmi tak. Wiecie kto to jest „rolnik z Wiejskiej”? Jest to ktoś, kto kupił (od Agencji) kilka hektarów pola, następnie posadził na nim „coś”, co gwarantuje maksymalne dotacje. Taka „plantacja” figuruje jedynie na „papierze” a stosowne urzędy (urzędnicy-bądźmy sprawiedliwi) pilnują aby zbyt wielu się nie załapało, bo a nuż jakiś Super Express wykryje, opisze i nie będzie jak wybrnąć. Tyle w tym temacie. Pod koniec 2010 roku autentyczny rolnik,który chciałby uruchomić plantację i produkcję paliwa na bazie miskanta staje przed barierą formalno-prawno-skarbową nie do przeskoczenia.

Jako stary bambusiarz, goszczę zatem głównie pasjonatów. Posiadaczy kilkuarowego gruntu, którzy chcą mieć bambus na własne potrzeby. Sadzam ich w salonie przy moim piecu i opowiadam tak:

piec

Mam piec polski, popularny niegdyś model Żar (7 kW). W schowku po prawej stronie szczapy drewna rozpałkowego. Po lewej stronie przygotowany jako podpałka bambus. W praktyce, żeby w piecu rozpalić szczapy i bambus zużywają się podobnie. Miskant ma tę wyższość, iż daje szybko znacznie wyższą temperaturę niż szczapy, a przy okazji –- co ważne dla amatorów — pachnie jak siano. Kto używa brykietów (ja np. kupuję brykiety – mieszankę trociny plus węgiel brunatny) ma niebywałą wygodę. Dwa pęki bambusa na których układa się cztery kawałki brykietu i macie trzy, cztery godziny palenia w zadanej temperaturze. Cała komora-palenisko wypełnione bambusem wystarczy aby dokonać tzw. przepału czyli wypalić z rury kominowej osadzający się wewnątrz niej „nagar”. Dziś, kiedy stosuję katalizatory (w Małopolsce określane mianem „szyszki-dopalacze” z racji kształtu) oszczędzam na szlachetnym bambusie.

Chodźmy na „plantację”.

Termin zbioru miskanta olbrzymiego jest przedmiotem sporu „plantatorów” Pierwsi forsują cięcie późną jesienią. Drudzy -– wiosną. Duży plantatorzy z reguły tną wiosną , czyli brykiet będzie produkowany latem i będzie czekał do następnej jesieni. Amatorzy tną jesienią żeby bambusem palić zimą, a nie przechowywać.

cięcie plantacji miskanta olbrzymiego - polskiego bambusa

Cięcie bambusa musi być mechaniczne. Na małych przydomowych plantacjach wystarczy ręczne. Najpopularniejsza pilarka łańcuchowa ma konkurenta: spalinową kosiarkę ręczną (model z nożami metalowymi do karczowania małych krzewów).

ściernisko plantacji miskanta olbrzymiego

Maszynowe ścinanie zostawia ściernisko o wysokości ok. 10 cm. Na użytek przydomowy ja np. ścinam te kawałki za pomocą szlifierki kątowej i tarczy widiowej do „gołej ziemi”. Bardzo się to przyczynia do „plenności” bambusa w następnym sezonie. Przy okazji zauważcie jak bambus „oczyścił” z innych roślin teren swojej ekspansji.

Teraz będzie ważne… Wszyscy, od ekologów wychwalających bambus, po szkółki, które sprzedają sadzonki — stronią od podania takiej informacji: pod tym ślicznie z gleby wystającym bambusem tkwi jego korzeń o długości CO NAJMNIEJ DWA metry w głąb. Im starsza hodowla tym głębiej i tym gęściej jest pod ziemią. Bambusowe korzenie są nieusuwalne w żaden ze znanych mi sposobów (a pytam o to zawsze podczas targów). Każde przecięcie korzeni bambusa sprzyja jego rozwojowi podobnie jak się to ma w przypadku perzu. Wyjęcie, wykarczowanie całkowite ziemi pod bambusem jest niemożliwe. Lemiesze, tarcze maszyn nie sięgają tak głęboko. Powierzchniowe zebranie ziemi skutkuje jedynie na taki czas — jaki korzenie, które pozostały głębiej potrzebują na „wybicie się” na powierzchnię.

Moja plantacja została posadzona w betonowym kręgu. Ja ograniczam się jedynie do dewastacji tego co spod kręgu wydostaje się co rok. Młody pędzik miskanta olbrzymiego nic sobie nie robi z jakiejkolwiek znanej mi chemii, która powinna się wchłonąć zewnętrznie i wniknąć do warstwy korzeniowej. Rolnik, który chce zainwestować w plantację –- musi uważać ten obszar ziemi za stracony. Musi przemyśleć co będzie jeśli jego bambus pod miedzą przeniesie się na pole sąsiada.

ścięty miskant olbrzymi

Każdy kto chce uprawiać bambus przemysłowo, lub choćby na własny użytek, powinien wiedzieć, że oprócz pola bambusowego musi mieć gdzieś obok kawałek wolnej powierzchni, żeby bambus przygotować do obróbki. Oto leży sobie wiązka. Zdjęcie nie pokazuje wszystkiego!. Kiedy będziecie odbierać zciete wiązki – żeby je gdzieś ułożyć do dalszej obróbki –- sami zorientujecie się jak wiele „śmieci” bocznych liści będzie w trakcie tylko przenoszenia odpadało.

liście i ścinki miskanta olbrzymiego

Prezentuję to na zdjęciu takim oto. Po lewej miskant olbrzymi celowo przycięty na wielkość pudełka, które widzicie na pierwszym planie. Zauważcie, że właściwych pędów bambusa jest w zasadzie tyle samo ile na objętość liści (bambusowych „śmieci”), które upychałem do pudełka. No i –- jak widać w tle — jeszcze zostało… Posprzątanie działki po zbiorze — powtarzam, bo to było we wstępie — JEDNEGO metra kwadratowego bambusowej plantacji z liści i bambusowych śmieci, które powstają podczas obróbki bambusa trwa DŁUŻEJ niż sam zbiór, a przy nieco tylko większym wietrze jest niemożliwe. Porwisty wiatr sprawia, że ja — co prawda — mam czysto w ogrodzie lecz sąsiad mój pobliski („zamiedzowy”) mógłby się tu wypowiedzieć — gdyby choć jeden wyraz nadawał się do druku…

wiązanie ściętych pędów miskanta olbrzymiego

Tyle potrzebuje ktoś, kto na własne potrzeby hoduje miskanta. Cążki do drutu i drut wiązałkowy. Kto nie umie tymi cążkami jednocześnie ciąć i wiązać –- potrzebuje jeszcze zwykłych kleszczy. Praca jest prosta: wiązkę zebrać w garść, uciąć kawałek drutu, owiązać, zacisnąć.

gotowe wiązki miskanta olbrzymiego

A tak to wygląda po związaniu. Każdy użytkownik pieca czy kominka sam dojdzie w praktyce do ustalenia optymalnej średnicy wiązki. U mnie jest to średnica 7 cm. Im silniej wiązka jest ściśnięta, tym lepiej. Układa się je podobnie jak drewno. Ja składam w pryzmy na krzyż. Przy ekskluzywnych domach sąsiadów bambus przechowywany jest w specjalnie wykonanych „domkach”.

prosta drewutnia na drewno

Domek taki to zwykła paleta (rzecz jasna bejcowana), do której dobija się naroża z desek i kryje deszczółkowym daszkiem. Jeśli bambusowe wiązki nie leżą całkowicie zanurzone w wodzie (gniją), to chwilowe deszcze w zasadzie im nie przeszkadzają. Rzecz jasna lepiej, żeby wiązki nie były narażone na deszcze non stop.

wiązanie łykowe wiązek miskanta olbrzymiego

Tu jako ciekawostka. Zwolennicy czystej, nieskażonej ekologii krytykują drut wiązałkowy. Jak się okazało, rzeczywiście pęczki bambusa można wiązać wykorzystując ich długie liście jako „łyko” wiązałkowe. Jak widać –- „dało się” ale nie polecam.

wiązki miskanta olbrzymiego w kominku

No i koniec historii. W tym kominku widzicie bambus, którego wiązki zostały na długość przycięte tak, żeby ładnie wyglądało. Ścinkowe resztki liści zostały tu potraktowane jako podpałka, a wiązki pełnią rolę polan drewna.

Proszę też rzucić okiem na film –- jak się w praktyce palą bambusowe wiązki. Jeśli zostaną silnie związane -– palą się podobnie jak drewno…

Miskant olbrzymi – próba podsumowania

Podkreślam – zaledwie próba.

  1. Bambus jako paliwo jest nieefektywny. Moim zdaniem zimowe zapotrzebowanie bardzo ciepłego (izolacyjnego) domu wymagałoby ok. hektarowej plantacji i
    zaangażowania maszyn.
  2. Na dziś (piszę ten tekst w lutym 2011 roku) na bambusach dorabiają się jedynie plantatorzy, którzy sprzedają sadzonki na portalach aukcyjnych. Inaczej sprawa się miewa, jeśli bambus potraktujecie jako surowiec do produkcji pelletu. W tej sprawie mam, moim zdaniem, kilka informacji, które można by rozważyć. Kiedyś zawodowo miałem sympatyczny kontakt z małą wytwórnią pelletu. Dowiozłem wiązkę mojego bambusa, który został w prostym urządzeniu przerobiony na trociny i „wyciśnięty” .

pellety z miskanta olbrzymiego

Na sporym zbliżeniu prezentuję –- być może pierwsze w kraju — bambusowe pellety (produkcję
eksperymentalną).

Moim zdaniem plantacja miskanta plus maszyna do produkcji pelletu jest jedynym rozwiązaniem dla kogoś, kto poważniej myśli o „polskim bambusie”. Podsuwam również pomysł jaki był realizowany w zaprzyjaźnionym laboratorium a polegający na mieszaniu miału węglowego z „bambusowymi trocinami”. W wersji brykietu bambus stanowiący ok. 40% masy brykietowej (węglowej) sprawował się znakomicie. Rozdrabnianie bambusa wymaga prymitywniejszego „umaszynowienia” niż rozdrabianie drewna. W tym upatruję istoty pomysłu…

NB

Od autora: treść mojej polemiki znajdziecie na kilku specjalistycznych portalach. Tam, gdzie tekst sygnuję swoimi inicjałami — jest to tekst mój. Tam wszędzie gdzie znajdziecie moje zdjęcia ale zgoła inny komentarz — jakiś autor popełnił plagiat. Ja nie występuję o prawa autorskie. Nie zarabiam na tym artykule. Miło by było, gdyby „PrintScreen”-owcy powoływali się na źródło. Nieprawdaż?

Komentarzy do wpisu “Prawda o miskancie olbrzymim – polskim bambusie”: 20.

  1. Adam says:

    Bardzo ciekawy i przydatny post. Sam rozwazalem dla wlasnych celow wykorzystanie miskanta i innych odpadow do produkcji pelletu do domu. Zaciekawilo mnie to o rozrastaniu – faktycznie czytalem, ze ogolnie bambusy sa bardzo zywotne.Jak faktycznie jest z tym przerastaniem? Na ile jest wkopany ten krag? Czy nadal pod nim wychodza nowe odnozki? Jak gleboko trzeba odgrodzic plantacje, zeby utrzymac ja w ryzach?
    Moze w swietle tego, lepiej jest czasem posadzic wierzbe – glebe tez niszczy, ale latwiej wykorzenic i nie rozrasta sie tak. Tylko ze trzeba suszyc, i rozdrabnianie bardziej klopotliwe.

  2. Zekis says:

    To może być dobra alternatywa. Pali się naprawdę bardzo ładnie – aż mnie to zaskoczyło. Martwi mnie tylko, że tak ciężko (o ile to w ogóle możliwe) go wykorzenić. Boje się, że to może być mały kłopot w przyszłości.

  3. cedric says:

    Teren po miskancie można przeznaczyć do posadzenia drzew.
    W cieniu miskant stopniowo zniknie.

  4. gość codzienny says:

    No zupełnie jakbym to sam napisał i zrobił te zdjęcia. Dokładnie tak to wygląda. Mam miskanta (dwa pola, jedno 1m2, drugie 2m2). Rośnie błyskawicznie i gęsto. Pędy mają 3m. Z tych poletek mam z kilkaset patyków. Ścinam ręcznie bo łańcuch szarpie i do d… taka robota. Tnę przy samej ziemi idąć od zewnątrz do środka. Dawałem już „zarodniki” sąsiadom – żeby wyciąć taki kawałek pędu z ziemi trzeba użyć wpierw łopaty (odsłonić bok wgłąb) a potem siekiery i piły łańcuchowej. Nijak inaczej. Patyki ścianam wiosną bo nawet zimą fajnie wygląda (byle zanim wzejdą młode kiełki bo potem można je uszkodzić przy ściananiu mechanicznym). Rozrasta się jak diabli wgłąb, na boki znacznie mniej (u mnie wręcz w górę, wysadza teren, zrobiła się taka górka). Wiążę sznurkiem zamiast drutu, tak samo tnę na odcinki 50 cm i pakuję w kartony. Roboty od cholery, odciski na palcach, a najgorsze są te liście – teraz zrywam je jesienią bo potem wiatr je roznosi po całej działce. Tak przygotowane paczki spalają się w kominku wielkim płomieniem, zostawiają dużo popiołu, trzeba co chwilę dokładać, a z tego mojego poletka to góra na godzinę może dwie ciągłego palenia. Reasumując – ładna roślinka ozdobna, tworząca sezonowy naturalny „parkan” – ale agresywna i po latach nieusuwalna, strasznie śmiecąca liściami. Jako opał owszem nadaje się, ale trzeba liczyć minimum kilkadziesiąt metrów kw. plantacji na dobę (powiedzmy 30), czyli 1ha (10000m2) powinien dać teoretycznie plon na cały rok. W praktyce jeśli palić nim w piecu C.O. zużycie będzie większe ale niech by było i 50m2/dobę to i tak mamy na cały sezon grzewczy. Tyle, że nakład pracy naprawdę spory. Bez kombajnu i brykieciarki ani rusz.

  5. Adam says:

    @gosc codzienny – dzięki za odpowiedź. Ciągle jednak amrtwi mnie kwestia późniejszego wyrudowania – bo odkopać to można faktycznie metr-dwa, ale nie np. 0,5 ha. Tu już nie da się łopatą w skończonym i sensownym czasie.
    Doczytałem również, że plon jest największy po 5 latach (w sumie nic dziwnego) a czas eksploatacji plantacji jakieś 12 lat. Czy ktoś mozę to potwierdzić?
    Miskant IMO ma jeszcze jedną wadę – jest gatunkiem obcym, więc będzie ekspansywny i nie ma wrogów. Zastanawiałem się, czy nie lepiej by było na podobnym obszarze posadzić jakieś drzewa lub krzaki (np. leszczyna)- i przerabiać na pellet liście i gałązki. Dodatkowo mamy zbiór orzechów, które można sprzedać. Liście można szybko pozbierać i od razu rozdrobnić odkurzaczem do liście (spalinowy kosztuje jakieś 1200 PLN). Wysokie drzewa to też inna sprawa – a gatunki nie będą się tak plenić. Co prawda liście to marna kaloryczność – ale czy ktoś ma w tym względzie doświadczenia?

  6. Darek says:

    Bardzo skuteczna metoda tepienia roslin jest ich „meczenie”. Polega to na systematycznym odcinaniu dostepu do swiatla. Mozna to zrobic nakrywajac czyms nieprzezroczystym (czarna folia). Tak samo skuteczne bedzie ciagle usuwanie zielonych odrostow, np. wyrywajac lub koszac przy samej ziemi i pozostawiajac skoszone pedy na miejscu (utrudnia odrastanie). W ten sposob usunalem wyjatkowo agresywne pnacze, w pierwszym roku pedy wyrywalem z 7x. W nastepnym roslina byla wyraznie oslabiona, wystarczyly ze 3 pielenia. W kolejnym probowala odrosnac, ale po wyrwaniu zielonego pedu wiosna obumarla.

  7. Rafał says:

    Mnie interesuje (choć wciąż za mało czasu na dokładne zgłębianie) kwestia tych małych „pelleciarni”.

    Zastanawiam się jaki byłby IRR dla przydomowej pelleciarni (tylko na własne potrzeby).

    Słyszałem, że biznesy pelletowania (zwłaszcza słomy) poupadały, czy wiesz coś na ten temat?)

    W zeszłym roku posadziłem topinambur (5 sztuk).
    Łodygi w październiku miały po 4,5 metra i 4 cm średnicy.

    Usłyszałem (z podaniem źródła – ale go jeszcze nie zweryfikowałem ), że mają wysokie ciepło spalania ~15 MJ/kg) i wartość opałową (13,5 MJ/kg).

    Chciałbym kiedyś (przy większej ilości posiadanych łodyg) zrobić z nich pellety, ale niestety nie mam gdzie.

    Działka odległa od miejsca zamieszkania,a podczas weekendowych wyjazdów, brak czasu na ogląd tematyczny w okolicy.

    btw. wartość dodana z uprawy „topi” – pyszne frytki topinaburowe :-).

  8. Maciej says:

    Witam wszystkich.
    Mnie też zainteresował temat tej rośliny – na razie trochę teoretycznie, ale kompleksowo. Rozważałem posadzenie miskanta (albo wierzby, trzciny, mozgi, sorga, czegoś podobnego) nad kanałami rozsączającymi z przydomowej oczyszczalni ścieków, żeby głębokimi korzeniami pochłaniał tę ciecz (przynajmniej w lecie) i bujnie rósł. Jest wtedy superbezpiecznie ekologicznie, nie ma ryzyka podniesienia poziomu wody gruntowej koło domu, jest ładna, zielona ściana i osłona od wiatru, a co roku można jeszcze co nieco wrzucić za darmo do pieca. Czytałem o efektywności uprawy rolniczej miskanta przez 15-20 lat – tyle czasu działa też instalacja rozsączania ścieków. Myślę o tej pracochłonności przygotowania wsadu do pieca (wiązki, granulat itd.). Najlepiej, jak się ma w domu kocioł z automatycznym podajnikiem na rozdrobnione paliwo stałe (miał, granulat czyli pelet itd.); wtedy można surowiec zgranulować i tak palić. Najmniejsze peleciarki „dla siebie i sąsiada” na Allegro kosztują od ok. 3 tys. zł, taki zakup się zwróci już mniej więcej po roku, jeśli mamy opał z byle czego, a nie kupujemy węgla czy dobrego drewna. Lepsza chyba byłaby jednak minimalistyczna zasada „rozdrobnij i dosyp”. Suche łodygi z liśćmi (ale nie tylko, gałązki i patyki z ogrodu też, ogólnie wszystko, co ma w sobie celulozę) można szybko posiekać małym rozdrabniaczem do gałęzi (już od 300-400 zł) i dosypywać do zasobnika kotła. O tempo spalania niech się martwi automat. Można też ten gruz spalać np. w drucianych koszach w kominku.
    Jeżeli spalamy tylko celulozę (a nie węgiel kamienny), taki popiół jest naturalnym nawozem mineralnym do ogrodu i na trawnik – zgodnym z odwiecznym porządkiem przyrody.
    Co do ekspansywności – jeśli miskant nie zachowuje się jak bambus i nie ucieka do sąsiada, tylko raczej w głąb, to koło domu w przyszłości na pewno dam radę go „zamęczyć”, nie ma problemu.

    Ciekawe, co koledzy sądzą na ten temat. Pozdrawiam.

  9. @Maciej: też myślę o zgraniu razem oczyszczalni i miskanta lub wierzby, ale w układzie oczyszczalni ogrodowej. Ona powinna mieć dłuższą żywotność.

  10. maciej says:

    Witam jeszcze raz.
    Podałem okres 15-20 lat jako absolutne minimum zarówno dla miskanta, jak i drenów oczyszczalni (powinno być Mam też nadzieję, że tym strasznie głębokim systemem korzeniowym miskant nie tylko pobiera wodę z głębokich warstw ziemi, ale też je kruszy, dzięki czemu struktura tych warstw się poprawia, a samo rozsączanie (zwłaszcza zimowe) może być jeszcze skuteczniejsze i drenaż później się zamuli.
    Mam tylko duże opory wobec porównania w samym tytule. Kiedy patrzę na dołączone zdjęcia (i np. filmy ze żniw miskantowych na Youtube), trudno mi się przekonać do porównania tych relatywnie miękkich i giętkich łodyg do bambusa. Pasowałoby to o wiele bardziej do innej ciekawej (choć w ciepłych południowych stanach USA będącej uciążliwym gatunkiem inwazyjnym!) rośliny, tzw. trzciny laskowej lub olbrzymiej (Arundo donax, http://en.wikipedia.org/wiki/Arundo_donax) o gigantycznych rozmiarach (nawet do 10m wysokości) i twardej, grubej łodydze, z której robi się profesjonalne instrumenty dęte. Na Węgrzech próbuje się tę roślinę zaaklimatyzować w celach energetycznych – gdyby kogoś interesował taki opał, to nie wiem, ile daje suchej masy z ha. Nie mam też wiadomości o jej uprawie w Polsce (może ktoś coś wie?). Na samą ścianę do ogrodu nadaje się ten olbrzym chyba słabo, bo ma niewiele łodyg, czyli ściana będzie przezroczysta i przewiewna.
    Tyle refleksji. Pozdrowienia.

  11. pol says:

    Trafiłem na tą stronę, szukając alternatywy dla węgla. Bardzo ciekawy artykuł, bardzo rzeczowo przedstawione za i przeciw.

  12. Jurek says:

    Trafiłem kiedyś na tę stronę bo jestem maniakiem( i rolnikiem zresztą też-procz innych dziedzin )samowystarczalności:D Bardzo ciekawy artykuł nt. miskanta- wyjasnił mi kilka zagadnień, których nie bylem pewien.Uważam,że podobnie jak z wierzbą energetyczną może być problem z likwidacją plantacji.Nie mówi się o tym głośno, ale koszt likwidacji 1 ha plantacji wierzby energetycznej to ponad 50 tyś zł!Uważam,że rozwiazaniem jest ( moze z racji tego,że mam sasadzony 1ha)topinambur.Jak napisal kolega na forum jego kalorycznośc jest dosyć duża, łodygi rosną jak słonecznik, jesienią je zbieramy i nie musimy dosuszać.Prócz tego mamy „zjadliwe” bulwy, zresztą o działaniu regulującym poziom insuliny w organiźmie.Likwidacja plantacji o wiele łatwiejsza nizeli w/w.Na chwilę obecną próbuję znaleźć chętnych ( elektrownie) na zrębki, ale nie przejawiają entuzjazmu.Pewnie wiec bedę sorzedawał pelety, zgazowywał je , ogrzewał dom i ew. robił kompost:D.Gdy już będę miał zrębki, albo paliwo, z topinamburu napisze na forum.Pozdrawiam.J

  13. mjk says:

    Wszystko co piszecie to prawda, tylko źle podchodzicie do tematu a dokładnie źle spalacie miskanta. Przede wszystkim trzeba miskanta rozdrobnić na zrębki w rozdrabniaczu żębatkowym do gałęzi. Wkładać do rozdrabniacza całe łodygi razem z liśćmi. Najlepiej na wiosnę – jest wtedy wysuszony. Zrębki załadować do worków raszlowych i pod zadaszenie. Ja ukladam na palecie do wysokości 2 m. i przykrywam od góry brezentem – podobnie jak drewno. Aby spalić efektywnie zrębki w kominku należy zbudować palnik zgazowujący (działa na zasadzie zgazowania drewna}. Jednorazowe załadowanie kasety wystarcza na kilkanaście godzin palenia. Praktycznie przy temperaturach w granicach 0 stopni C. wystarczy jedna kaseta na dobę, przy niższych dwie. Ja zrębkuję wszystko co mam na działce, miskant, topinambur, żywopłot gałęzie. Z czteroarowej działki miesiąc palenia w zimie.

  14. Sławek says:

    Witam ponownie . Zdjęcie wyżej ja podałem i co ? minęło trochę lat i nadal kontroluje miskanta 🙂 . Nie rozrasta się tak jak pan napisał . Wystarczy ciąć kosiarka w koło miskanta i nie idzie dalej w pole , można tez młode odrosty wycinać to hamuje wzrost . Wykopywałem nie raz miskanta i nigdy tak głęboko go nie spotkałem . Mało tego w tym roku nie daleko mojej miejscowości zlikwidowano ponad 20 hektarów i nic nie rośnie .

    Kilka fot z tego roku znajdziecie w moim temacie o miskancie na forum http://www.ciekawerosliny.pl/forum/viewtopic.php?f=29&t=30

    Zdjęcia z tego roku
    http://www.ciekawerosliny.pl/forum/download/file.php?id=3706
    http://www.ciekawerosliny.pl/forum/download/file.php?id=3127
    tu plantacja którą zlikwidowano
    http://www.ciekawerosliny.pl/forum/download/file.php?id=3520

    Pozdrawiam

  15. Garys says:

    Na plantacji którą się zajmuję 95% rhizomów (kłączy miskanta) mieści się na głębokości 30 cm (głębokość szpadla). Może na suchszych glebach jest nico głębiej, ale głębokość rhizomów i korzeni nie jest żadną przeszkodą w likwidacji plantacji (żywotność plantacji 15-25 lat). Jednak rzeczywiście rhizomy pod ziemią są dość gęsto upakowane i jest ich dużo. Dlatego jeśli chcemy zaorać 5-12 letnią plantację w czasie gdy gleba jest wysuszona, to możemy mieć z tym problem. Plantację dosyć łatwo zlikwidować herbicydami. Miskant jest wrażliwy na glifosad i inne herbicydy (zarówno totalne jak i niszczące tylko chwasty jednoliścienne). Odrosty nie powinny stanowić problemu, tym bardziej, że nie rozmnaża się z nasion i jest to trawa kępowa (jednak po pewnym czasie środek kępy robi się pusty, a w dalszej kolejności robią nowe już mniej wyraźne kępy). W przeciwieństwie jednak do perzu naprawdę nie musimy bać się o rozprzestrzenianie się tej rośliny, bo w rhizomy są krótkie i w ciągu ciągu kilkunastu lat plantacja którą znam zwiększyła swoją szerokość raptem 0,5m z każdej strony. Bardzo poważną wadą miskanta jest jego duża objętość w stosunku do wagi. Dlatego nie wyobrażam sobie palenia w jakimkolwiek kominku, czy piecu takimi wiązkami jak na zdjęciu. Jeśli mamy niewłaściwą maszynę do rozrabniania miskanta, to objętość sieczki jest jeszcze większa. Wadą jest też koszt sadzonek. Zaletą jest brak chorób i szkodników oraz znacznie większa wierność plonowania (przynajmniej na tych plantacjach, które znam) niż u wierzby. Moim zdaniem, mimo wyższych plonów, nie ma sensu zbierać miskanta gdy ma on jeszcze wszystkie liście. Liście są doskonałym nawozem, opóźniają ruszenie wegetacji miskanta (zapobiegając w ten sposób przemarzaniu niektórych czubków roślin). Najlepszą porą zbioru jest moment tuż po opadnięciu liści tj. najczęściej przełom stycznia i lutego. Zbiór wczesnowiosenny nie jest najgorszy, ale ryzykujemy, że miskant wylegnie lub gleba nie będzie już zamarznięta.

  16. Garys says:

    Co do likwidacji plantacji za pomocą chemii, to zupełnie inną sprawą jest popryskanie pojedyńczych pędów, które pod ziemią mają kontakt z całą rośliną, a czym innym jest opryskanie wszystkich pędów na roślinie. Swego czasu chciałem znaleźć herbicyd na chwasty jednoliścienne, który nie szkodziłby miskantowi. Niestety nie udało mi się wszystkie rośliny padły (choć przy niektórych herbicydach trwało to kilka miesięcy). Co do rozrastania się miskanta, to dziwna sprawa, ale przypomniałem sobie, że przy samym domu mam taką roślinę, która ma mało miejsca i co roku jakieś pojedyncze pędy przebijają się przez 0,5 m szerokości ścieżkę z kostki betonowej lub ją przekraczają. Kilkanaście metrów dalej jest inna kępa roślin w tym samym czasie posadzona, rośnie luzem i wszystkie pędy jak na razie są w jednej zbitej kępie (nie wyciąłem tam ani jednego pędu). Przyznaję autorowi rację, że na trawniku przydomowym miskant olbrzymi potrafi nieźle naśmiecić liśćmi. Na plantacjach energetycznych liście nie stanowią problemu, bo do lipca rozkładają się w 100%.

  17. jlsa;lj says:

    Wszędzie w internecie są informacje o tym kiedy się zbiera miskanta, jak wysoki rośnie, co można z niego lub z nim zrobić, a ja chciałbym się dowiedzieć kiedy zaczyna rosnąć (kiedy pierwsze listki wychodzą z ziemi)
    Proszę o otpowiedz.

  18. Edyta says:

    Ciekawe to. Jednym slowem, cudow nie ma. Lepszy od miskanta kilka arow lasu brzozowego. Wystarczy dwie, trzy porzadne brzozy na zime, ile latwiej i mniej pracy.

  19. Edyta says:

    Zreszta, tak na zdrowy rozum, to roslina z cieplych krajow, tam ogrzewania nie potrzebuja, wiec jak mozna spidziewac sie, ze w naszym klimacie sie przyda do tego celu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *