Czy pojazdy naprawdę mogą jeździć na gazie z drewna?
Wayne Keith nie martwi się wzrostem cen benzyny spowodowanym przez wojnę w Iraku, zwiększony popyt z Indii czy Chin ani huragan Katrina. Nie martwi się też apetytem na paliwo wielkiego (6 400 cm³) silnika swojego pickupa z 1968. Tak naprawdę uważa bowiem, że im większy silnik, tym lepiej, i jego samochód byłby jeszcze lepszy, gdyby miał jeszcze większy silnik. A to dlatego, że przerobił swój samochód na gaz produkowany przez częściowe spalenie drewna.
Wayne Keith w swojej półciężarówce na gaz drzewny. Gazogenerator jest zamontowany za fotelem kierowcy, chłodnica gazu zajmuje całą szerokość za szoferką, a filtry umieszczone są z przodu pojazdu.
Rodzina Keith jest samowystarczalna pod wieloma względami. Nie niepokoją ich wyłączenia prądu, bo energię elektryczną dostarcza dla ich domu zbudowana własnoręcznie turbina wiatrowa. Wayne i jego żona, Lisa, zbudowali swój ładny dom z bali własnoręcznie, z drewna pozyskanego z własnego gospodarstwa i obrobionego w ich domowym tartaku. Na swojej farmie zlokalizowanej w pobliżu Springville w hrabstwie St. Clair zajmują się głównie hodowlą bydła i produkcją siana, do czego potrzebna jest im półciężarówka i przyczepa.
Keith twierdzi, że 1 sąg drewna opałowego [ok. 3,6 m³ — przyp. KL] kosztuje dzś na rynku 27$, ale wykorzystany do napędu jego półciężarówki, jest wart nawet 900$ przy cenie benzyny bliskiej 3$ za galon [ok. 3,8 l — przyp. KL]. Ale od kiedy wykorzystuje drewno odpadowe z tartaku, uważa, że ma je za darmo. I podczas gdy większość z nas martwi się cenami benzyny przy każdej podróży samochodem, Keith nie zastanawia się nad przejażdżką dla przyjemności każdego niedzielnego popołudnia, intensywnie wykorzystując samochód do pracy również w ciągu tygodnia.
Technologia nie jest nowa. Wykorzystywano ją w Niemczech w odpowiedzi na brak benzyny podczas II Wojny Światowej. Drewno jest zgazowywane w małym gazogeneratorze, a powstały gaz drzewny (niekiedy określany mianem gazu generatorowego) zamiast benzyny jest podawany do silnika pickupa. Keith zabudował wysoki na niemal 2 metry reaktor (gazogenerator) w otwartej przestrzeni ładunkowej swojej półciężarówki. Do gazogeneratora wkłada dość duże kawałki drewna i zapala je. Następnie zamyka pokrywę urządzenia aby ograniczyć ilość dopływającego do środka powietrza (a więc i tlenu).
W normalnych warunkach spalania, np. w ognisku czy konwencjonalnych paleniskach, gdy nie ogranicza się dopływu powietrza i tlenu, produktami spalania są głównie dwutlenek węgla, para wodna i popiół. Gdy ograniczy się dopływ tlenu, następuje niecałkowite spalanie i powstaje mieszanina gazów (głównie tlenku węgla, wodoru i małe ilości metanu), oraz niewielka ilość popiołu. Ta mieszanina gazów jest palna i może zastąpić benzynę.
Po opuszczeniu gazogeneratora, gaz drzewny jest bardzo gorący (ma ponad 1 000°C) i musi zostać schłodzony. Keith osiągnął ten cel zabudowując chłodnicę gazu za kabiną ciężarówki. Gaz jest oczyszczany w filtrze, który składa się z małej beczki wypełnionej sianem i zamontowany jest z przodu pojazdu. Po oczyszczeniu, gaz trafia do gaźnika, aby zastąpić benzynę.
Układ przewidziany jest do uruchomienia na benzynie, ale w ciągu minuty lub dwóch jest przełączany na napęd gazowy. Do sterowania zamontowano dodatkowy pedał gazu, na lewo od pedału hamulca, obsługiwany lewą nogą, oraz dźwignię na kolumnie kierownicy, regulującą ilość tlenu docierającego do gazogeneratora, a tym samym skład gazu.
Keith podkreśla, że drewno ładowane do gazogeneratora musi być suche. Dlatego przed spaleniem w ciężarówce, suszy on je w beczkach podgrzewając je na ogniu. Zaznacza też, że jego dwumetrowy gazogenerator został zaprojektowany tak, by zapewnić zasięg 100 mil [ok. 160 km — przyp. KL] bez potrzeby doładowywania paliwa. Konieczne jest również wybieranie popiołu w ilości ok. 2 galonów co 1 000 mil. Pickup może z łatwością jeździć z prędkością 100 km/h, zimą przy niskiej wilgotności może osiągać do 130 km/h.
Wayne szybko zaznacza, że jego ciężarówka na drewno nie zanieczyszcza środowiska, w porównaniu do pojazdów na benzynę lub olej napędowy. I oczywiście jest to prawda, zwłaszcza w kwestii emisji gazów cieplarnianych. Gdy spalamy benzynę lub olej napędowy, otrzymywane z ropy naftowej, przyczyniamy się do wydobywania węgla spod ziemi (z szybów naftowych) i uwalniania go do atmosfery, zwiększając ilość gazów cieplarnianych w atmosferze, i ryzyko globalnego ocieplenia.
Ponieważ drzewa pochłaniają dwutlenek węgla z atmosfery w czasie wzrostu, spalanie drewna uwalnia go z powrotem do atmosfery. Ciężarówka Keitha jest więc neutralna pod względem emisji gazów cieplarnianych. Dodatkowo, nie ma żadnych widocznych spalin z silnika podczas jazdy, inaczej niż w przypadku wielu pojazdów z silnikiem diesla, a Keith z dumą pokazuje jak czyste (w porównaniu do zwykłych silników na benzynę) ma świece zapłonowe.
Podsumowując, Wayne Keith i jego rodzina powinni być docenieni jako świetny przykład samowystarczalności i odpowiedzialności za własny wpływ na środowisko.
David Bransby
Artykuł jest tłumaczeniem tekstu Wayne Keith Has Got the Gas Price Beat.
Sądzę, że po prostu chcecie zarobic na książce i tyle. Samochody ze zwykłymi gaźnikami to już przeszłośc a gaz drzewny jako paliwo do samochodów był dobry 70 lat temu. Teraz to wyłącznie ciekawostka dla majsterkowiczów. Może jakaś książka o wodorze? A nie wciskanie ludziom kitu.
@pipu: masz rację, że dziś poza pojedynczymi przypadkami gaz drzewny nie ma sensu do napędu samochodów. I rzeczywiście jest to ciekawostka dla majsterkowiczów, albo ludzi, którzy chcą sobie produkować gaz drzewny dla agregatu prądotwórczego.
Ale wodór to już w ogóle mrzonka i wciskanie kitu…
@pipu, o wodorze, ogniwach paliwowych, samochodach na wodór poczytasz np. tu.
A ja uważam że gaz drzewny mógłby być dobrą alternatywą dla paliw kopalnianych, pod warunkiem rozwoju tej technologii oraz logistycznego przygotowania odpowiednich ilości surowca. Ale w takim przypadku potrzeba by długofalowej strategii zrównoważonego rozwoju co byłoby nie opłacalne przynajmniej na początku.
Zakręcony gość. Ale tak naprawdę drewno jako paliwo nie ma żadnych szans. Przyszłość mają samochody na wodór, samochody elektryczne, może jeszcze z panelami słonecznymi, jeżeli ich sprawność znacząco się podniesie