Toalety kompostujące

Pisząc o autonomicznym budownictwie wspominałem o konieczności pozyskania na własną rękę wody i utylizacji ścieków we własnym zakresie.

Świetną metodą na zmniejszenie zużycia wody i ilości wytwarzanych ścieków jest wykorzystywanie do spłukiwania toalet tzw. szarej wody. Ale równie dobrym rozwiązaniem (a w wielu miejscach nawet lepszym) są toalety nie wymagające spłukiwania w ogóle, na przykład — tytułowe toalety kompostujące.

Tego typu toalety doskonale nadają się do zastosowania tam, gdzie nie ma możliwości zagospodarowania ścieków z toalety, ale także tam, gdzie nie ma zbyt dużo wody do jej spłukiwania. Czyli na przykład na działce w ogródkach działkowych, albo na mojej działce, gdzie planuję zbudować dom autonomiczny, ale na razie nie mam ani przyłącza wodociągowego, ani studni, ani oczyszczalni ścieków czy kanalizacji.

Oprócz tego, że toaleta kompostująca pozwala zagospodarować dość kłopotliwy odpad, przetwarza go na postać zupełnie nieszkodliwą dla środowiska, a powiedzieć można nawet, że całkiem dla niego korzystną. Mianowicie kompost, który później można wykorzystać w ogrodzie.

Toalety suche

Toalety kompostujące noszą niekiedy nazwę toalet suchych, bo do pracy nie wymagają wody. Rzeczywiście się ich nie spłukuje (co wytwarza olbrzymie ilości ścieków). Zamiast tego, zasypuje się niewielką porcją np. torfu lub trocin.

Toaleta kompostująca Excel NE firmy Sun-Mar. Opis w tekście.

Jednocześnie, bardzo często stosuje się separację ciekłego wsadu (moczu). Po pierwsze powoduje to mniejszą uciążliwość zapachową. Po drugie, zmniejsza ilość wody koniecznej do odparowania. Po trzecie, ze względu na jego sterylność i bogactwo składników odżywczych dla roślin (sporo azotu, potasu i fosforu, czyli to, co kupujemy w sklepie pod postacią nawozów NPK), można i warto wykorzystywać go bezpośrednio jako nawóz. Trzeba go tylko rozcieńczyć.

Wsad do toalety kompostującej jest kompostowany i jednocześnie nieco podsuszany, co powoduje, że znacząco zmniejsza się jego objętość. Czytałem o toaletach tego typu, które zostały zaprojektowane w taki sposób, by nigdy nie musiały być opróżniane!

Bezpieczeństwo toalety kompostującej

Dzięki wysokiej temperaturze, która wytwarza się w dobrze prowadzonym procesie kompostowania (rzędu 40-50°C), eliminacji ulegają bakterie i chorobotwórcze patogeny. Po trwającym rok procesie kompostowania nie ma co obawiać się o zawartość w nim substancji, które mogą wywołać jakieś niepożądane reakcje.

Naturalnie nie polecałbym stosowania takiego kompostu do nawożenia np. marchwi, ale do trawnika czy sadu — jak najbardziej.

Z tego powodu, bezpieczeństwo korzystania z toalety kompostującej jest praktycznie identyczne, jak w przypadku korzystania ze zwykłej, spłukiwanej wodą toalety.

Działanie toalety kompostującej

Bez względu na to, jak toaleta kompostująca została zaprojektowana (jest szereg rozwiązań toalet samodzielnych albo w systemach scentralizowanych), zasada działania jest zawsze jedna. Chodzi o to, by w tlenowych warunkach bakterie mogły przeprowadzić rozkład wsadu do prostych związków. W tym procesie wytwarzane jest sporo ciepła, przez co powstaje temperatura rzędu 40-60°C. Następuje zmniejszenie ilości odpadów, oraz eliminacja ewentualnych patogenów.

Niekiedy dla wspomagania odparowania wody i kompostowania stosuje się ciepło pod postacią energii słonecznej. Mówi się wtedy o toaletach słonecznych. Komercyjne systemy często wykorzystują energię elektryczną do napędu małego wentylatora wspomagającego odparowanie wody. Zbyt duża jej ilość przyczynia się do zaistnienia beztlenowego rozkładu materii, który jest powodem powstawania nieprzyjemnych zapachów.

W niektórych przypadkach konieczne są dodatkowe działania, jak np. przemieszanie wsadu w celu zapewnienia jego odpowiedniego napowietrzenia. Odbywa się to np. poprzez obrót bębna zawierającego wsad.

Komercyjne toalety kompostujące

Można bez problemu kupić ładne, schludne toalety kompostujące. Przykładowo, przedstawioną na ilustracji (źródło) Excel NE firmy Sun-Mar. Ten konkretny model nie wymaga energii elektrycznej do pracy (choć w niektórych warunkach producent poleca dołożenie wentylatora pracującego na 12 V (moc 1,4 W). Może przetworzyć ilość wsadu od dwóch dorosłych osób lub trzyosobowej rodziny użytkującej toaletę w trybie ciągłym. W przypadku korzystania w trybie weekendowo-wakacyjnym, może przetworzyć wsad od 5 osób dorosłych lub 7-osobowej rodziny.

Jak widać, taka toaleta jest znacznie większa od typowej muszli klozetowej, jaką znamy. Ale ona do pracy nie wymaga nic więcej, poza wsadem i czasem. 😉 I kosztuje tylko ok. 1 600$. Znacznie mniej, niż kompletny system z toaletą, wodą do spłukiwania, szambem, itd.

Komentarzy do wpisu “Toalety kompostujące”: 23.

  1. kimson says:

    link do poprawy

  2. Poprawiłem, dzięki!

  3. Dominik says:

    Podobno strasznie one śmierdzą… Prawda to?

  4. Ruralista says:

    Wychodzi więc na to, że budowa kanalizacji sanitarnej (obecnie kosztującej 1 tys. zł/mb) to niepotrzebny, strasznie drogi wymysł socjalistów.
    Bo przy dobrym zorganizowaniu, w wystarczającym zakresie możnaby obsłużyć nawet kilkunastopiętrowy blok…

    W mojej gminie opłata za 1 m3 wody, razem z kanalizacją wynosi 7 zł (sama woda kosztuje połowę tego).
    Jedno spłukanie w sedesie zabiera 2 litry wody. Zdarza się, że „coś” się w rurach zapcha i po przepchaniu „sprawy” trzeba jeszcze raz spłukać. Dziennie w toalecie (na „miękkie” i „twarde”) jestem z pięć razy.
    Do tego wszystkiego kąpiel biorę co dwa dni, zużywam na to każdorazowo 50 litrów wody.
    Pranie raz na tydzień zabiera mi kolejne 50 litrów.
    Woda do mycia rąk, zębów, gotowania obiadu i na herbatę stanowi mniej niż ta, która idzie na samo tylko spłukiwanie ustępu.

    Czyli wniosek z tego taki: toaletę kompostującą trzasnąć sobie w dobrze odizolowanym od reszty domu małym pomieszczeniu, z dobrą wentylacją.
    Pralkę i zmywarkę przerobić, żeby miały możliwość zasilania ciepłą wodą (stare ruskie pralki marki Вятка miały taką taką właściwość od produkcji).
    Ciepłą „szarą” wodę z kąpieli, nalewać od razu do prania.

    Efekt naszej gospodarskiej działalności, czyli kompost + kilkukrotnie zużytą, „szarą” wodę wykorzystywać na rzecz dobrej kondycji upraw energetycznych, zasadzonych w ogrodzie, z których potem mieć własny opał i niezwykłą atmosferę przy kominku z płaszczem wodnym, który przez 6 godzin palenia podgrzeje wodę, przekazaną do dobrze zaizolowanego bufora ciepła, skąd energii wystarczy na ogrzanie domu przez cały, nawet mroźny, zimowy dzień.
    Dodatkowo jakiś zmyślny wiatraczek własnej roboty z efektywną prądnicą, i grzałką na górze wspomnianego bufora. Do tego jeszcze na dachu kolektory słoneczne do podgrzewania wody użytkowej i panele fotowoltaiczne. Jeszcze ewentualnie możnaby pomyśleć o wykorzystaniu gazu, który powstaje w naszej toalecie…

    Prawie że perpetuum mobile 🙂

  5. Ruralista says:

    Ciekaw jestem tylko miny urzędnika, gdybym mu złożył wniosek o warunki zabudowy i zagospodarowania terenu na budowę autonomicznego, pasywnego domu jednorodzinnego, z zastosowaniem powyżej omówionych rozwiązań, bez konieczności podłączania żadnych mediów!

    W takim założeniu sam wykopuję sobie na podwórku głębinową studnię, a potrzebny prąd wytwarzam:
    a) w przydomowym wiatraczku własnej roboty,
    b) na stacjonarnym rowerze w ramach rekreacji,
    c) z silniczka Stirlinga, podgrzewanego zużytą ciepłą wodą z kąpieli i przez wszelkie inne, zbędne w danym momencie, ciepłe ciecze,
    d) przy pomocy generatora, zasilanego przez gaz drzewny, będący odpadem spalania drewna, pochodzącego z własnej plantacji oraz zebranych jesienią z okolicy liści, przetworzonych na pellet…

  6. kafka says:

    Takie wyjście może i jest dobrym rozwiązaniem, ale chyba tylko chwilowym. Korzystanie z tak zwanych „suchych toalet” po dłuższej chwili może stać się uciążliwe ze względu na emitujący nieprzyjemny zapach. Tak więc jest to jedynie częściowe rozwiązanie problemu.

  7. Ruralista says:

    Myślę, że jeśli stworzyć system z jednostką centralną i oddzielać mocz od kału poprzez jednoczesne zastosowanie muszli i pisuarów, to nie powinno być wielkich problemów zapachowych…

  8. Osobiście nie polecam stosować tego na dłuższą metę… Znajomi skusili się na taką oszczędność i nie wyszli na tym za dobrze… „Zapach” jest naprawdę nieznośny czasami…

  9. @Dominik, kafka, Serafina Dudek: czy ktoś z Was widział taką prawdziwą toaletę kompostującą? Czy może swoje opinie na ich temat opieracie o wychodki składające się po prostu z dziury w ziemi?

    Tu konstrukcja jest zupełnie inna, przepływ powietrza wymuszony, więc nie ma żadnego powodu, żeby cokolwiek w środku śmierdziało.

  10. Łukasz says:

    Ruralista opisałeś w bardzo dobry sposób czym jest dom autonomiczny. Bardzo mi się to podobało. Sam kiedyś chciał bym mieć takie coś ale na razie zostaje mi patrzeć jak tworzą to Krzysiek:)

  11. Ruralista says:

    Myśląc o budowie własnego domu w czasie, gdy pieniądze są drukowane bez pokrycia na potęgę, warto wydać nawet trochę więcej grosza na niektóre z założeń, które są na tej stronie promowane, dające na dłuższą metę autonomię i pewną stabilność (o ile wojny nie będzie…).

    Bardzo istotna jest relacja popytu i podaży. Gdy jest się jednym z nielicznych, którzy stosują pewne założenie i całą 'aparaturę’ wykona się własnoręcznie, można wiele zyskiwać na rzadkim zainteresowaniu tąż metodą.
    Chłopaki z kielecczyzny, którzy w ramach swojego dyplomu, wykonali instalację na gaz drzewny do UAZa pokazali, że 10 kg pelletu pozwala na godzinę pracy samochodu. To dużo taniej niż za tradycyjne paliwo. Ale, jeśli ta idea by się upowszechniła, wówczas ceny drewna na rynku bardzo poszłyby w górę (szczególnie, gdy idzie o maszyny do pracy stacjonarnej tam, gdzie nie ma prądu).
    W sumie proces wzrostu cen drewna już ma miejsce, bo nasi zachodni sąsiedzi bardzo chętnie wykupują polskie drewno, wprawdzie jeszcze tylko do celów opałowych, ale sam jednak podwyżki postępują. Ale, jeśli mieć własne poletko roślin energetycznych, wówczas tylko podatki od gruntu i ceny nawozów (o ile ich nie umiemy stworzyć sami) mogą nam zmieniać koszt…
    Choć niekiedy media potrafią bardzo wpłynąć na cenę. Gdy na cały kraj poszła fama o tym, że trąba powietrzna poniszczyła kilkadziesiąt upraw papryki, na drugi dzień ceny na rynku hurtowym poszły dwukrotnie w górę, mimo że liczba towaru i sprzedających, nie uległa znacząco zmianie…

    Apropos tych kosztów, zachęcałbym autora do wykonania wpisu odnośnie opłacalności różnych źródeł energii. Był niedawno taki wpis w zakresie sprawności, ale nie było tam żadnych, nawet szacunkowych, danych kosztowych.
    Nie wiem, ile osób w Polsce wykorzystuje gaz drzewny do produkcji prądu i jaką sprawność może mieć taki silnik, ale chyba warto pokusić się o symulację, ile wytworzenie kilowatogodziny by kosztowało…
    Jak już to wcześniej ustaliliśmy w komentarzach pod jednym z wpisów, prądnica przy stacjonarnym rowerze to raczej tylko 'atrakcja’, ale już spalanie drewna do celów grzewczych i wykorzystywanie odpadu procesu spalania do celów energetycznych, to może już być naprawdę interesujące…

    W kwestii urbanistyki trzeba przyznać, że dobrze, iż przynajmniej plan zagospodarowania nie zabrania na pokrycie dachu budynku gospodarczego papą (na taki jednokondygnacyjny budynek, do powierzchni 35 m2 na działce zagrodowej na szczęście nie trzeba pozwolenia).

    Odnośnie strony technicznej filmików to mam dwie rady w zakresie nieco wkurzających dźwiękowo elementów:
    1) aby zrezygnować z momentów z całkowitą ciszą, bardzo kontrastujące z resztą
    2) aby dawać krótsze wycinki z procesu wbijania gwoździ, bo po dłuższej chwili mózg czuje, jakby ktoś do niego coś wbijał…

  12. Darek says:

    Efekt dzialania „toalety kompostujacej” typu slawojka byl pokazany w filmie „Szabla od komendanta”. Wystarczy jedna wizyta dziennie i na rosnacej obok jabloni jablka wielkosci dyni 🙂

  13. Rafał says:

    Piszesz:
    „Dzięki wysokiej temperaturze, która wytwarza się w dobrze prowadzonym procesie kompostowania (rzędu 40-50°C), eliminacji ulegają bakterie i chorobotwórcze patogeny

    Trzeba by to twierdzenie wyprostować/zmodyfikować zanim ktoś biegły w temacie poda Ci tu wyniki badań je obalające.

    Wg. znajomych biologów, w oparciu o wyniki badań – nie ma mowy by patogeny ginęły w tak niskiej temperaturze!

    Potwierdzają to autorzy książki „The Humanure Handbook” — w rozdziale 3 „Chapter Three: Microhusbandry” na stronie 44.

    http://humanurehandbook.com/downloads/Chapter_3.pdf

    It’s not only the heat of the compost that causes the destruction of human, animal and plant pathogens, it’s a combination of factors, including:
    • competition for food from compost microorganisms;
    • inhibition and antagonism by compost microorganisms;
    • consumption by compost organisms;
    • biological heat generated by compost microorganisms; and
    • antibiotics produced by compost microorganisms.”

    howgh!

    polecam! jest tam ładnie i przystępnie opisany proces kopostowania.

    Tak powstający nawóz po 2 latach procesu kompostowania bywał poddawany badaniom i .. zawsze osiągał certyfkikat fitosanitarności. (stan wolny od patogenów)

    A więc ja po 2-3 latach śmiało bym go stosował do tej w/w marchewki.
    (tym bardziej, że ostanio w uprawach przemysłowych ,pod pewnymi warunkami, dopuszczone zostało stosowanie „nawozu ludzkiego”, a jak to wygląda w przy polskiej mentalności- to można tylko zgadywać. Lub poczuć gdy się mija tak nawożone pole :-/)

  14. Ruralista says:

    Czy ktoś się orientuje, czy produkty od tego dystrybutora można nadal nabyć w Polsce, bo strona od kilku lat jest nieruszana? – separett[kropka]pl
    Ceny tam podane wydają się sensowne, jak na polskie warunki. Poza tym pobór prądu przez wentylator, oscylujący na poziomie kilku złotych miesięcznie to tez nie jest wiele…

  15. marcin says:

    Cześć
    Toaleta kompostujaca wygląda interesujaco – ale tylko na zdjeciach. Niestety. Skusiłem się na taki typ do domku na działce. W teorii miało być idealnie. Żeby już wogóle mieć pewność że będzie działać, toaleta byla zasilana z panelu PV o mocy 40W i akumulatora 7Ah. Calosc policzylem tak zeby wentylator pracowal non stop. Toaleta i całe zasilanie kosztowaly do spółki ok 2,5 tysiaca. I to tylko dlatego ze przywieziona z zagranicy.
    Dopóki w domku pojawialiśmy się na weekendy , czyli 2-3 dni, szło jeszcze jakoś wytrzymać. Choć drugiego dnia pod wieczór dziekowałem opatrzności że drzwi do wychodka
    są z dworu a nie z korytarza. Potem toaleta mielila
    sobie ze 2 tyg na pusto- nikt jej nie ladowal. I w tym czasie dawala rade przerobic co trzeba. Po dwóch tygodniach niebytości nie śmierdziala.
    Kupa i to niemal doslownie wyszla jak przyjechalismy na dluzej. Czwartego dnia do wc nie dalo sie wejsc.
    Wentylatorek w tym wynalazku jest taki jak z komputera.
    I jest po prostu za slaby zeby zaciagac zapachy z WC
    i wyrzucac je rura kominowa nad dach. Poza tym – nie jest w stanie suszyc odchodow na biezaca. Wiec zamiast się kompostowac-normalnie i legalnie gniją.
    Najgorszy byl moment kiedy trzeba bylo się tego pozbyć.
    Czyli wyciagnac z wc i wyczyścic w środku. Smród po zalaniu wodą do wypłukania był powalający. A muchy w okolicy mialy impreze porównywalną chyba tylko z karnawałem w Rio.
    Gorąco nie polecam tego rozwiązania. Teraz na działce mam najmniejszą eko oczyszczalnie. Zbiornik 2×150 litrow i jakieś 30m drenażu. Zrobione samodzielnie za pół ceny tego co wcześniej zapłaciłem za toaletę.
    I to dziala dobrze.

  16. oster says:

    Marcin, dzięki za wpis! Wlaśnie wykupiliśmy mieszkanko i zdecydowana byłam na zainstalowanie tego „cudu”. Przeraził mnie Twój wpis: wahałam się między toaletą stacjonarną typu Villa za ok. 2.500 a zbiorczą. To wprawdzie znacznie wyższy koszt, ale chodzi mi głównie o wodę, którą spłukuje się za przeproszeniem kupska i siuśki. Moja czteroosobowa rodzina marnuje wody zdatnej do picia całe hektolitry i aż mnie z tego powodu skręca. Stąd moja determinacja. Bardzo zmartwiła mnie treść Twojego wpisu. Jesteś pewny, że wszystko w porządku z Twoją toaletą? Może coś nie jest sprawne? U nas musiałaby przerabiać niemal że non stop. Zdecydowana jestem zainwestować w coś, co jakoś nie mija się z logiką, ale babola na kark rodzinie ściągać też nie myślę. Narazie odseparowałam wodę szarą: piorę, myjemy się i naczynia w łupinach orzechów, więc woda z tej działalności nadaje się do podlewania. A to już ważne. Teraz pozostała kwestia toalety kompostującej. Może jest jakaś możliwość poprawienia tego błędu z zamałym wiatraczkiem? Dzięki raz jeszcze za wpis. Pozdrawiam

  17. Marcin says:

    Odp. dla Oster. Toaleta którą kupiłem była w pełni sprawna. Używana też była dokładnie zgodnie z instrukcją.
    Tak po prawdzie to tam się nie ma co popsuć. Jedyny
    elektroniczny komponent to drive wbudowany w wentylator.
    Reszta to dużo plastykowych kształtek.
    Wydaje mi się że rzecz rozchodzi się o wentylację.
    Wiatraczek miał 1W mocy. Taki w. ma zerowy spręż dyspozycyjny. Czyli wystarczy minimalny opór i nie dmucha. Nie ma szans na uczciwe przedmuchanie 1-2 kg odchodów na dobę.
    Suche toalety stacjonarne maja wentylatory mocy 20-30 wat
    i do tego grzałkę 150-400 W do podgrzewania odchodów
    żeby szybciej parowały. Może to coś daje-ale próbować
    już nie mam ochoty. Nie miałem też ochoty na jakiekolwiek
    przeróbki. Kibel za ponad 2 kpln powinien sam z siebie
    działać dobrze. ;-/ Koniec końcow sprzedalem ten wynalazek ze spora strata. Pewnie krazy gdzieś po Polsce
    wpychany kolejnym naiwniakom

  18. Doozers says:

    Witam,
    nie znam szczegółów jaki to kibelek posiadał kolega Marcin, ale ja osobiście w domku letnim użytkuję ustrojstwo takie jak tu http://humanurehandbook.com opisane.

    Cały patent w takich toaletach polega na tym, że „po”,
    efekt naszego posiedzenia zasypuje się szczodrze trocinami (czy innym materiałem zasypowym).
    I wtedy nic nie śmierdzi.
    Tylko nie wolno oszczędzać trocin!
    Żadna mucha nie siada, bo ją zapach drewna średnio interesuje.
    Moje ustrojstwo, własnoręcznie zrobione z wiaderka 15L, deski ustępowej i pozostałości płyt MDF z rozbiórki starych mebli, kosztowało ok 60 zł plus 2 godz roboty.
    Na dwie osoby wystarcza na 4-5 dni.
    Wysypuję zawartość na pryzmę kompostową i też szczodrze zasypuję trocinami a na to skoszona trawa.
    Nic nie śmierdzi i much nie ma (w kompostowniku).
    Użytkujemy już 2 lata.
    W tym roku będziemy wybierać pierwszy kompost 🙂

    Pozdrawiam,
    Jacek

  19. teodoor says:

    Marcin a mozna wiedziec jakiej firmy byl ten kibelek krorego uzywales?

  20. Marcin says:

    Firmy niestety nie pamiętam. Kupowałem ten wynalazek w 2009 na wiosnę. Przejrzałem teraz zdjęcia na sieci ale mojego modelu nie znalazłem. Najbardziej zbliżony wyglądem był do sun-mar. Ale bęben na odchody był zamocowany pionowo a nie poziomo. I do opróżnienia trzeba było otworzyć górę i wyciągnać cały bęben- nie było tej szufladki na dole.

  21. Paweł says:

    Jest to jakiś pomysł, ale dobrym rozwiązaniem jest też na pewno toaleta przenośna, sam takiej używam, na mojej działce, u mnie akurat jest dojście do kanalizacji, więc korzystam z takiej toalety przenośnej z podłączeniem, ale wiem, że są też takie, które nie potrzebują kanalizacji. Według mnie to jest bardzo praktyczne rozwiązanie.

  22. Tomek says:

    Bardzo dobry pomysł i praktyczne rozwiązanie.

  23. marcin says:

    Dla maniaków oszczędzania, są jeszcze takie typy:
    – Próżniowa. Stosowana kiedyś w samolotach, aktualnie w pociągach, camperach i domach. Zużycie energii na cykl 0.3-0.5kW + 0,2-0.5 litra wody.
    – Płomieniowa. Spala kupę w zabezpieczonej komorze – zero zużycia wody, prąd 1.5kW na cykl. Jedyny odpad to dym (ma swój komin), i popół którego zostaje 2-5% wsadu. Ten typ nie potrzebuje przyłącza, ale niestety żre energię jak smok.
    – Morska z ręczną pompą. To samo co próżniowa, tyle że pompa jest ręczna, więc wody idzie tyle co na umycie miski. I pod względem użytek/zapach/cena/czystość – to wygląda na lidera.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *