Skąd się wzięła nazwa bloga i czy warto marnować drewno?

Kilka dni temu jeden z Czytelników, Szymon (autor bloga rekinfinansow.pl), skierował do mnie ciekawe pytanie, na które chciałem odpowiedzieć na łamach osobnego wpisu.

Nie wiedziałem gdzie poruszyć ten temat wiec poruszę go tutaj bo dotyczy on nawet samej nazwy twojego bloga.

Pracuję w branży gdzie z drewna tworzy się realny produkt, który może służyć przez lata. Surowiec drewniany nawet w postaci trocin czy „biomasy” jest wykorzystywany do produkcji chociażby mebli.

Ceny, które oferują elektrownie za „biomasę” drewnianą są znacznie wyższe niż mogą zaoferować producenci chciażby płyt drewnopochodnych. Czemu / z uwagi na przepisy nakładające przymus wykorzystania biomasy.

Jest to ogromna strata dla gospodarki bo puszczamy z dymem surowiec, z którego można zbudować realny produkt generujący większy PKB niż spalenie surowca… Jak ty się na to zapatrujesz ?

Aby odpowiedzieć na to pytanie muszę cofnąć się do roku 2003, gdy powstawał ten serwis. Byłem wtedy zafascynowany technologią zgazowywania biomasy i produkcji tzw. gazu drzewnego (holzgazu). Technologia ta była znana od wielu lat, bardzo popularna w czasie II Wojny Światowej, a mnie wpadła w ręce instrukcja budowy uproszczonego generatora gazu drzewnego. Zafascynowany nią założyłem pod koniec 2003 r. forum, które nazwałem Drewno Zamiast Benzyny, bo tak w kilku słowach można opisać tę technologię i korzyści wynikające z jej zastosowania. Forum istnieje do dziś, ono było pierwszym elementem tego serwisu.

Trochę skracając historię powiem, że przetłumaczyłem tę książkę i doprowadziłem do jej wydania w Polsce. Do dziś cieszy się sporą popularnością i ma bardzo wysokie oceny w serwisie internetowym wydawnictwa (5,64/6).

Na przestrzeni tych 12 lat okazało się, że jest na świecie jeszcze masa innych fascynujących tematów, powiązanych z odnawialnymi i alternatywnymi źródłami energii, paliwami domowej produkcji, efektywnością energetyczną w budownictwie i nie tylko. I te tematy zaczęły się pojawiać właśnie na łamach tego bloga. Dziś piszę od czasu do czasu o gospodarce odpadami, utylizacji ścieków, wytwarzaniu prądu, rowerach elektrycznych i tak dalej.

Dziś nazwa tego serwisu już nie oddaje w 100% jego zawartości, tylko raczej wyznacza po prostu kierunek tego, o czym piszę — ekologiczny styl życia.

Czy warto marnować drewno?

Odpowiedź na to pytanie nie jest łatwa, bo tak naprawdę brzmieć ona musi: to zależy. To mocno zależy od sytuacji.

Nigdy nie podobał mi się pomysł wycinania lasów tylko po to, by drewno mielić na ścinki i pakować do kotłów energetycznych w elektrowniach, czy nawet domowych kotłów grzewczych albo generatorów gazu drzewnego. Z drugiej strony, drewno jest w mojej ocenie paliwem do ogrzewania doskonałym — bo odnawialnym, nadającym się do czystego spalenia, dostępnym lokalnie (nie wymagającym importu).

Wolałbym, byśmy spalali drewno zamiast węgla, albo co gorsza — zamiast ropy i gazu ziemnego. Wolałbym, żeby krajowa gospodarka oparta była na surowcach odnawialnych, pozyskiwanych lokalnie — a nie na importowanych surowcach kopalnych. Lepiej polski węgiel i gaz pozostawić w ziemi na później, a dziś zużywać drewno.

Oczywiście przy założeniu, że pozyskiwanie drewna prowadzone będzie w sposób zrównoważony — tj. przy jednoczesnym zalesianiu, by powierzchnia lasu nie zmniejszała się.

Czy później drewno będzie spalane w elektrowniach, czy wykorzystywane do produkcji mebli, to już będzie zależeć od wartości prądu i mebli. Jestem zwolennikiem naprawdę wolnego rynku, regulowanego co najwyżej przez uwarunkowania związane z ochroną środowiska. W takim rynku to, dokąd trafia surowiec, zależy od tego, kto jest w stanie więcej za niego zapłacić. Regulowanie tego tylko po to, by PKB kraju był większy, uważam za błąd.

Doskonałym źródłem tego paliwa, wykorzystywanym w zbyt małym zakresie, są też przycinki drzew przy drogach, w parkach i sadach. Masa gałęzi jest spalana, zamiast zostać rozdrobniona i przetwoczona na ciepło, prąd, czy alternatywne paliwo dla samochodu. Już w ostateczności wolałbym, by to drewno było kompostowane albo zużywane do wytworzenia biogazu, niż żeby było spalane w stertach w sadach. Bo wysokiej jakości nawóz powstały w procesie kompostowania też jest towarem bardzo wartościowym.

Sam chciałbym mieć dom zasilany w dużej mierze drewnem właśnie — przy czym zależy mi na tym, by jak największą ilość tego drewna pozyskiwać we własnym zakresie. Z sadu, z drzew rosnących na działce, czy może nawet z plantacji wierzby energetycznej lub jakiegoś bardziej ambitnego lasu odroślowego.

Komentarzy do wpisu “Skąd się wzięła nazwa bloga i czy warto marnować drewno?”: 5.

  1. Piotr says:

    Faktycznie temat tyka na przestrzeni lat trochę odbiegła od nazwy bloga ale mimo to można tu znaleźć wiele interesujących informacji.

  2. Cześć Krzysztof. Fajnie, że opowiedziałeś skąd wzięła się nazwa twojego bloga. Chciałbym podzielić się z Tobą swoimi przemyśleniami na temat tego co napisałeś o marnowaniu drewna, konkretnie tego fragmentu:

    Czy później drewno będzie spalane w elektrowniach, czy wykorzystywane do produkcji mebli, to już będzie zależeć od wartości prądu i mebli. Jestem zwolennikiem naprawdę wolnego rynku, regulowanego co najwyżej przez uwarunkowania związane z ochroną środowiska. W takim rynku to, dokąd trafia surowiec, zależy od tego, kto jest w stanie więcej za niego zapłacić. Regulowanie tego tylko po to, by PKB kraju był większy, uważam za błąd.

    Wolnego rynku de facto nie ma więc myślę, że szkoda czasu na rozważanie sytuacji czysto teoretycznych. Drewno jest limitowane przez Lasy Państwowe, która to instytucja jest silnie upolityczniona. Zielona energia jest subsydiowana pośrednio przez cerfyfikaty CO2 dlatego elektrownie mogą płacić więcej za odpady drzewne czy biomasę. Poza tym czyż celem nadrzędnym wolnego rynku nie powinno być budowanie PKB czyli zamożności Polski i Polaków ?

    Pozdrawiam gorąco z Puszczy Piskiej 😉

  3. @Szymon: to prawda, nie ma wolnego rynku, tylko dotacje do produkcji zielonej energii. To błąd, który wypacza naturalne, rynkowe zależności między wartością produktu a ceną, jaką producent może zapłacić za surowce.

    Inna rzecz, że ogólnie spraw związanych z ochroną środowiska nie da się ograć wolnorynkowo. W idealnym społeczeństwie — być może tak, jeśli będzie ono miało na tyle dużą świadomość ekologiczną, że samo wyeliminuje z rynku producentów, którzy je nadmiernie zanieczyszczają. Na to bym jednak nie liczył.

    Ale w mojej ocenie lepszym rozwiązaniem byłoby obłożenie działalności przemysłowej dodatkowymi kosztami, związanymi z jej oddziaływaniem na środowisko. Wtedy energia wytwarzana z węgla miałaby wyższy koszt (z uwzględnieniem kosztu środowiskowego) i od tej strony zaczęłoby się opłacać wytwarzać energię w sposób przyjazny środowisku.

    A celem nadrzędnym wolnego rynku jest zaspokajanie potrzeb obywateli, nie zaś pompowanie na siłę jakiegoś wskaźnika, z którego tak naprawdę nic nie wynika. 😉

  4. Zmarźlak says:

    Kłania nam się tutaj pojęcie internalizacji efektów zewnętrznych.
    Otóż, jeżeli mamy człowieka, który spala byle co w byle jakim piecu i podtruwa innych, to mamy 2 wyjścia.
    Albo mu tego zakazać pod groźbą wysokiej grzywny (to może zrobić tylko władza, która ma monopol na siłę), albo zorganizować mu mniej toksyczną drogę do uzyskania ciepła (to mogą zrobić też podtruwani sąsiedzi). Wtedy musimy ponieść pewne koszty, ale mamy pewność, że ów nie będzie już miał korzyści w spalaniu 'na lewo’ byle czego, bo jego celem jest mieć jak najtaniej ciepło, bez znaczenia w jaki sposób je uzyska.

    Gdyby na wsiach upowszechnić kolektory słoneczne i pryzmy kompostowe z mikro biogazowniami, o ile czystsze byłoby tam powietrze. Samo drzewo też według niektórych lepiej kompostować, bo zysk z energii i późniejszego nawozu jest większy niżby to drewno spalić i potem mieć tylko trochę nawozu z popiołu.
    Ale problem zaczyna się od podstaw: od budowy domów o gigantycznym zapotrzebowaniu na ciepło. Nie dość, że są wielkie to jeszcze mało funkcjonalnie projektowane. Sto pięćdziesiąt lat temu większość nie umiała czytać i pisać, a rozumu ci ludzie mieli znacznie więcej, bo żyli w zgodzie z naturą.
    W dzisiejszych czasach każdy dom może być w 90 % samowystarczalny energetycznie. Większość jednak z inwestorów kładzie nacisk na elementy, które znacznie podnoszą koszt (finansowy i ekologiczny) eksploatacji. I potem musimy spalać drewno, węgiel i byle co….
    Rynek da sobie radę, jeśli naprawdę będzie rynkiem. Dzisiaj jest tyle regulacji, że mnóstwo ludzi boi się działać. Poza tym obciążenie fiskalne znacznie podraża koszta wszystkiego. I tu dochodzimy do sedna: państwu w gruncie rzeczy opłaca się gdy my dużo eksploatujemy, bo ma teraz pokaźne wpływy z podatków. Gdyby każdy wdrożył konstytucyjną zasadę zrównoważonego rozwoju, wtedy państwo w pierwszym roku miałoby ogromny deficyt (o ile nie wprowadzono by oczywiście odpowiednich cięć)!

  5. ewa says:

    Uważam, że to całkiem poważny problem. Dobrze, że poruszasz go na swoim blogu

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *