Oświetlenie w domu autonomicznym

Niecały miesiąc temu jeden z moich kolegów, który podobnie jak ja zafascynowany jest odnawialnymi źródłami energii (a także budownictwem z gliny i słomy, czyli straw bale), zadał mi takie o to pytanie.

Jesteś obcykany w odnawialnych źródłach energii to mam takie pytanie.

Tak sobie siedzę i mam nadzieję, że uda mi się rozpocząć budowę strawbala w tym roku i wymyśliłem, że skoro chce mieć wiatrak i/lub solara do zasilania to czy opłaca się zrobić całe oświetlenie w domu na ledach (nie wiem czy 12 czy 24V) Czy to jest opłacalne, przyszłościowe, czy warto?

W moim domu autonomicznym, który baardzo powoli powstaje na mojej działce, z całą pewnością obecna będzie niewielka instalacja elektryczna na prąd stały. Będzie ona wykorzystywać energię zgromadzoną w baterii akumulatorów, ładowanych przez turbinę wiatrową i ogniwa fotowoltaiczne. Mimo to, nie zastanawiałem się nad tym, by zrobić oświetlenie na prąd stały, a tylko na prąd zmienny. Takie rozwiązanie znacznie upraszcza instalację elektryczną w domu, bo wystarczy po nim rozprowadzić prąd zmienny.

Jeśli jesteśmy zdecydowani, by wykonać instalację oświetleniową na prąd stały, tak naprawdę mamy niewielki wybór. Oczywiście mamy szereg zwykłych żarówek, stosowanych powszechnie w samochodach, ale nie po to produkujemy energię z odnawialnego źródła, by później marnować ją do ogrzewania domu za pomocą zwykłych żarówek. Oprócz tego, tak naprawdę, pozostają nam tylko LEDy.

Żarówki LED wydają się być przyszłościowe pod tym kątem, że sporo poświęca się teraz uwagi na ich dopracowywanie. Mimo to, wciąż mają mniejszą sprawność, niż świetlówki, to znaczy że produkują mniej światła niż świetlówki, przy tym samym zużyciu prądu. Są też od nich, niestety, zauważalnie droższe. Jednak ich największą zaletą jest korzystanie z prądu stałego, który w instalacjach autonomicznych jest banalnie prosty do uzyskania.

Osobiście w domu rozprowadziłbym raczej napięcie stałe 48V a nie 12 ani 24V. Ma to znaczenie z tego względu, że dla przekazania tej samej ilości energii, im wyższe napięcie, tym niższy prąd w przewodach. A od wartości tego prądu zależą straty energii.

O ile po stronie odbiorów ma to niewielkie znaczenie (zwłaszcza w przypadku energooszczędnego oświetlenia, przekazywane moce są małe), to istotne jest to po stronie produkcji energii. Zwłaszcza w przypadku źródeł takich, jak np. turbiny wiatrowe, które nie zawsze mogą być umieszczone w bezpośredniej bliskości budynku, w którym zainstalowano baterię akumulatorów. Wtedy albo musimy kupić naprawdę gruby przewód, albo podnieść napięcie przesyłanego prądu.

Oświetlenie na prąd stały łatwo zrobić na dowolne napięcie. Ot, wystarczy podłączyć dwie żarówki na napięcie 12V szeregowo, będą świetnie działać przy napięciu 24V. Dla napięcia 48V w sieci można wziąć cztery takie żarówki. I problem z głowy. Jedyny kłopot, który przy okazji generujemy, to kłopot z ewentualną wymianą uszkodzonych żarówek. Bo trzeba najpierw ustalić, która się przepaliła, gdy padną wszystkie. Da się to zrobić bez problemu, pierwszym lepszym miernikiem, który potrafi mierzyć opór.

Gdybym miał zrobić instalację oświetleniową na prąd stały, wziąłbym żarówki LED w formie reflektorków halogenowych. Głównie dlatego, że stosunkowo łatwo można kupić na rynku przeróżne oprawy do takich żarówek, a później podłączyć je w dowolny sposób (choćby właśnie szeregowo).

Alternatywą dla żarówek (nie tylko reflektorków, są też żarówki na gwint E14 i E27, na prąd zmienny) są listwy LED. Te nie nadają się do punktowego oświetlenia, a raczej do oświetlania całych pomieszczeń i np. blatów kuchennych. Widziałbym też dla nich miejsce w moim samochodzie kempingowym. 😉

Jeden komentarz do wpisu “Oświetlenie w domu autonomicznym

  1. gość codzienny says:

    Z racji pracy w branży trochę się zabawiłem tematem. Sama opłacalność pozyskiwania i magazynowania energii przez solary (licząc w cenach dzisiejszych) w warunkach polskich (ilości dni słonecznych i wietrznych) jest mocno dyskusyjna (ma sens gdy się inkasuje dopłaty za instalacje i certyfikaty zielone, prywatnie kiepski biznes), o tyle oparcie oświetleniówki w domu na energooszczędnych niskonapięciowych źródłach światła jest do rozpatrzenia. Co do napięcia to wiadomo im mniejsze tym większy amperaż i grubsze przewody, tu raczej decyduje napięcie pracy układu magazynującego energię, a ten z kolei jest wymuszony napięciem podawany przez solary (typowo bez szeregowania 21V lub 37V) i generator wiatrowy. U siebie przestawiam właśnie oświetleniówkę na niskonapieciowe LED ale jest ALE. Najlepszą wydajność świetlną (jak i komfort „patrzenia na”) mają ciepłe POWER LED. Moje są na razie w oprawach halogenowych GU11 230V 4x1W 340lm (zastąpiły halogeny 50W). Świecą rewelacyjnie w oświetleniu ogólnym, nie rażą oczu, barwa świecenia lekko bielsza niż halogen. Do punktowych (osłoniętych) mam zwykłe MR16 12V 48LED, przyznam też niezłe ale w oświetleniu ogólnym irytujące. Te POWERLED świecią już przy 86V ale nie planuję aż takich napięć stałych. Teraz kupię na test porównawczy pojedyncze 12V 4x1W POWERLED. Z wymianą żarówek energooszczędnych na LED się wstrzymuję bo to nie ma ekonomicznego sensu (8W kompakt 3 zł, 4W LED 40 zł ceny z allegro). Źródłem 12(24)V będzie akumulator żelowy min. 100Ah do pracy cyklicznej zasilany solarem, a w razie nadmiernego spadku napięcia doładowywany nocą (II taryfa) z sieci w trakcie wymuszoenj na sieci pracy oświetlenia. Co do tych świecących rurek oraz belek (zanurzalnych) niestety są kiepskie, mam je w akwarium. Zasilane standardowo z gniazdowych zasilaczy 12V tragicznie, napięcie spada do 8-10V i świecą marnie. Przy 12V z akumulatora już o niebo lepiej (jaśniej) ale pobór prądu listwy jest grubo ponad amper na 93 diody. Spadek napięcia w „oczku” na oporniku ponad 9V, na diodzie 2,7V, prąd na diodzie 13mA (i tak poniżej zalecanej jako max 20mA) czyli bilans kiepski (cała para idzie w gwizdek a raczej w oporniki), za 15W (12V, 1,2A) poboru mocy słabe światło, lepiej dać 2x8W kompakta, światła daje kilka razy więcej. Te rurki to kiepski energetycznie interes (z Allegro). Największą bolączką układu solarnego jest aku. Żeby przeżył nominalne 12lat nie należy z niego wyciągać więcej niż 15% pojemności (COD) na cykl, wtedy jest szansa na wykonanie 6 tys cykli czyli 16 lat codziennej pracy cyklicznej. Musi mieć spory nadmiar pojemności ponad potrzeby. Są takie byki np 250Ah za 1500zł. Diabelnie podnosi to koszt uzyskanej jednostki energii, choć licząc uczciwie mamy tylko koszty stałe (nakłady na inwestycje) a prawie zerowe zmienne czyli w warunkach rosnących co roku cen energii sieciowej z czasem się nam to powinno chociaż wrócić. Na super zyski czy oszczędności (bez dopłat i certyfikatów) nie ma co liczyć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *