Negawaty w każdym domu

Dzisiejszy wpis jest bezpośrednim rozwinięciem tego, o czym zacząłem pisać pod koniec poprzedniego artykułu. Czyli o tym, że przecież każdy z nas mógłby zgadzać się na wyłączanie w jego domu konkretnych urządzeń elektrycznych. Być może w skali kraju mogłoby to pozwolić na uniknięcie energetycznej katastrofy?

W 2008 r. gospodarstwa domowe zużyły 23% energii elektrycznej w skali kraju, a przemysł — prawie 37%. Prognozuje się, że proporcje przez kolejne 15 lat będą podobne (z lekkim wzrostem zużycia w gospodarstwach domowych i spadkiem w przemyśle). Oczywiście w przemyśle łatwiej obniżyć zapotrzebowanie na energię elektryczną po prostu wyłączając konkretne duże urządzenia (np. elektryczne piece). Problem polega na tym, że czasem takie awaryjne wyłączenie jednego urządzenia może zatrzymać cały proces technologiczny, a później może oznaczać konieczność długotrwałego i kosztownego ponownego uruchomienia.

Może więc łatwiej byłoby przekonać mieszkańców domów jednorodzinnych i bloków, by dobrowolnie zgadzali się na zmniejszanie poboru mocy poprzez wyłączenia prądu?

Tym właśnie są tytułowe negawaty. Sprzedając negawat do zakładu energetycznego deklaruję, że w razie potrzeby zakład będzie mógł mi wyłączyć zasilanie o określonej mocy. Dzięki temu łatwiej będzie mu zbilansować energię elektryczną dla pozostałych odbiorców.

Wydaje mi się, że w gospodarstwach domowych mógłby zadziałać bardzo prosty mechanizm:

  • wybieramy urządzenia, które bez problemu można w dowolnym momencie wyłączyć na określony czas, np. nie więcej jak 2 godziny dziennie, nie więcej jak 3 razy w ciągu doby,
  • część gniazdek i urządzeń elektrycznych podłączamy do jednej, konkretnie wskazanej przez zakład energetyczny fazy, lub osobnego, wydzielonego obwodu trójfazowego (dla większych urządzeń),
  • spinamy całość,
  • podłączamy do nieco nowocześniejszego licznika, umożliwiającego zdalne wyłączenie konkretnych obwodów/faz,
  • korzystamy sobie z prądu zupełnie normalnie,
  • w razie sytuacji awaryjnych część naszych urządzeń elektrycznych jest wyłączanych,
  • dzięki temu w skali kraju czy regionu działają pozostałe urządzenia — jak choćby lodówki, oświetlenie, czy pompy centralnego ogrzewania,
  • w zamian dostajemy od zakładu energetycznego nieco tańszy prąd dla tych urządzeń.

Największy sens miałoby to tam, gdzie urządzenia elektryczne zużywają dużo prądu. Czyli przede wszystkim tam, gdzie mamy do czynienia z grzałkami. Myślę, że w większości domów w miarę bezproblemowo można byłoby wyłączyć w sumie na 2 godziny, 3 razy w ciągu doby:

Gdybyśmy w zamian dostali prąd np. o 10% tańszy, myślę, że by się to opłacało.

Oczywiście gdy zakład energetyczny wyłączy mi te urządzenia, moje życie będzie troszkę trudniejsze. Będę musiał poczekać na zakończenie prania czy zmywania. Będę musiał ugotować sobie obiad na turystycznej kuchence gazowej, albo zadowolić się kanapkami. Będę musiał poczekać na dogrzanie wody w bojlerze, ale jako że on i tak jest duży, to na komfort kąpieli mi to nie wpłynie.

Ktoś może zaprotestować, że w przypadku pomp ciepła sprawa nie jest taka prosta. Ale przecież nie jest tak, że jeśli wyłączymy ogrzewanie domu na 2 godziny, to w nim momentalnie zrobi się tak zimno, że mieszkańcy pozamarzają. Chyba, że to dom samuraja ze ścianami z papieru. Nawet w domku ze ścianami szkieletowymi i betonem pod podłogą nie powinno zrobić się aż tak niekomfortowo, chyba, że ten domek jest mocno dziurawy.

W każdym innym przypadku bezwładność domu będzie na tyle duża, że wystarczy dla utrzymania względnego komfortu cieplnego.

Komentarzy do wpisu “Negawaty w każdym domu”: 4.

  1. Budowlany says:

    Czy aż takie wysokie jest niebezpieczeństwo katastrofy energetycznej, że trzeba byłoby podejmować takie działania. Wydawało mi się, że takiego zagrożenia nie ma.

  2. m1 says:

    Dla wymienionych przez Ciebie 3 pierwszych grupach urządzenia można używać w II taryfie, korzystając z prawie 45% zniżki (nowe urządzenia posiadają w większości programatory)

  3. @m1: jasne, że tak. Ale to mniej atrakcyjne, niż cena jak w nocnej strefie taryfowej przez całą dobę, w zamian za zgodę na wyłączenie urządzenia na godzinę czy dwie. Byłoby to idealne dla osób ogrzewających dom pompą ciepła, którą oczywiście można włączać wyłącznie z nocnej strefie taryfowej, ale to jest trochę kłopotliwe. Zresztą pozostałe źródła ciepła na prąd, albo np. klimatyzatory, też by doskonale się do tego nadawały.

  4. Darek says:

    Znacznie prostszy system moglyby zapewnic inteligentne liczniki z dynamicznymi taryfami. Polegałoby to na dostosowaniu ceny za kWh do aktualnego obciążenia sieci. Gdy jest duże, cena tez jest wysoka i już. Teraz od klienta zalezy, czy będzie używał bojlera gdy 1 kWh kosztuje dajmy na to 80 gr, czy właczy go po północy gdy ta kosztuje 20-30 gr. Ten system miałby zaletę w porownaniu do „negawatów” – pozwoliłby na wyrównanie dobowego obciążenia. Inną zaletą może być „śledzenie” niestabilnej mocy OZE, gdy tej będzie dużo to i cena będzie niska. Co kilka miesiecy we Francji i Niemczech popyt na energię jest tak mały względem produkcji, że MWh na gieldach osiąga ujemne ceny. Rekord padł w czerwcu ub. roku, gdy do 1 MWh elektrownie dopłacały kupcom 200 euro.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *