Czy należy się martwić stanem polskiej energetyki?

To już któryś z kolei dość alarmujących artykułów ostatnio opublikowanych na portalu wyborcza.biz, dotyczący kiepskiego stanu polskiej energetyki. Dziś pod tytułem W 2015 r. zacznie nam brakować prądu.

Dla mnie to nic nowego, temat ten poznałem trochę na studiach i później w czasie pierwszej pracy zawodowej. A przygotowania na gorsze czasy, także w zakresie braku energii elektrycznej, to takie moje nieszkodliwe hobby i temat drugiego bloga.

Mieszkam w Warszawie i nie spodziewam się, żeby na przestrzeni kilku najbliższych lat miała nastąpić jakaś poważniejsza awaria zasilania w mieście. Poważniejsza w sensie czasu trwania, bo awarie zdarzają się wszędzie raz na jakiś czas. Nie spodziewam się jednak, byśmy mieli czekać na naprawy i przywrócenie zasilania dłużej, niż to niezbędne.

Gorzej wygląda sprawa w przypadku małych miejscowości, wsi, czy ogólniej obszarów o mniejszym zagęszczeniu ludności. Wiadomo, że w razie awarii zasilania ekipy techników zostaną wysłane najpierw tam, gdzie naprawa przywróci zasilanie największej liczbie ludzi. Czyli tam, gdzie sieć dystrybucyjna jest lepiej rozbudowana.

I tej sytuacji za bardzo nie ma jak zmienić.

Biogazownia w każdej gminie byłaby niezłym punktem wyjścia. Te instalacje wraz z agregatami prądotwórczymi o mocach rzędu 1 MWe mogłyby być podstawowymi źródłami energii, które zasilałyby takie wyspowe sieci energetyczne, powstałe po odłączeniu kawałka sieci dystrybucyjnej od reszty. Wyspowe, czyli niezależne od dużych elektrowni.

Moc takiej biogazowni pewnie nie byłaby wystarczająca do zaspokojenia potrzeb całej takiej małej sieci, ale lepsze to, niż nic. Tym bardziej, że do takiego systemu wyspowego można byłoby już wtedy dołączać kolejne źródła — jak choćby domowe instalacje fotowoltaiczne, czy turbiny wiatrowe, o których pisałem niedawno. Wprawdzie fotowoltaika zimą za dużo prądu nie wytworzy (ale wytworzy — jeśli tylko odśnieżyć panele), ale za to elektrownie wiatrowe — i owszem. Ale wszystkie te źródła wymagają jakiegoś większego źródła energii, z którym będą mogły się zsynchronizować (ot, specyfika prądu zmiennego).

Uważam, że warto zastanowić się nad tym, co zrobimy w razie braku prądu. I to nie tylko takiego, który będzie trwać kilka godzin, bo wtedy to najlepiej zrobić i zjeść romantyczną kolację przy świecach. Ale do tego wymagana jest kuchenka gazowa, a te są coraz mniej popularne.

A czy powinniśmy się martwić tym, że elektrowni jest w Polsce za mało?

Jasne, że najlepiej byłoby mieć własny, autonomiczny dom gdzieś na wsi i cały problem mieć w nosie. Rzecz w tym, że jak zabraknie prądu, nie będzie działać także internet, bankomaty, autoryzacja kart płatniczych, itd.

Na szczęście gdy zabraknie mocy w elektrowniach (tj. gdy zapotrzebowanie na prąd przekroczy możliwości wytwórcze bloków energetycznych), zaczną się wyłączenia — a te zaczną się od odbiorców przemysłowych, a nie pojedynczych osiedli czy miast.

A Polskie Sieci Elektroenergetyczne S.A. organizują przetargi na negawaty, czyli zachęcają przedsiębiorców do dobrowolnego zgadzania się na wyłączanie im zasilania. Mnie zaś dziwi, czemu nikt nie wpadnie na to, że prąd można wyłączać także w domach. Wystarczy tylko w domu rozdzielić urządzenia wymagające zasilania przez cały czas (np. oświetlenie, lodówka) od tego, którego pracę można wstrzymać na jakiś czas, dłuższy lub krótszy. Wyłączenie na czas rzędu kilku godzin nie zaszkodzi pralce (najwyżej pranie zrobi się później), zmywarce, czy pompie ciepła. A gdyby w zamian dostać tańszy prąd? Myślę, że wielu ludzi by się na to zgodziło.

Komentarzy do wpisu “Czy należy się martwić stanem polskiej energetyki?”: 4.

  1. Pingback: Negawaty w każdym domu

  2. Tu says:

    Twój artykuł trochę mnie zaniepokoił 🙁 ale uważam, że w obliczu takiej sytuacji rząd już teraz rozpocząłby ostrą akcje informacyjną. W końcu wyjdzie na to, że ekipa pełłoo wyjedzie z naszego kraju i zostawi społeczeństwo w czarnej d… :/ i to dosłownie!

  3. wakd. says:

    Witam, widzę jak łatwo namieszać ludziom w głowach ” bo na wykładach mówili”, tak od słowa do słowa + trochę polityki i wyjdzie na to że rząd uciekł za granice bo zabrakło prądu.
    Może zanim popadniemy w czarnowidztwo wpiszmy w google „krajowy bilans energetyczny”
    Energetyka oparta na węglu mimo że „nieekologiczna” w czasie kryzysu może okazać się niezastąpiona 🙂
    Ludzie wiedzący „trochę więcej” o energetyce niż my szaracy decydują się na domy ogrzewane wyłącznie energią elektryczną.
    Awarie były są i będą ( niestety prawa murphiego nie zawodzą)
    dlatego uzbrajajmy się w wiedzę, doświadczenie i urządzenia pozwalające przetrwać bez prądu.
    Swoją drogą „ta strona” nastraja mnie pozytywnie – jeżeli są tacy ludzie jak Pan – przyszłość maluje się świetlanie.
    Posługiwanie się prostymi narzędziami Panie Lis oceniam natomiast na 3= 🙂 ale ja mam około 20 lat przewagi i jestem zwykłym technikiem 🙂
    Obiecuję regularnie odwiedzać „drewnozamiastbezyny”
    PS.
    Panie „Tu” byłem na wykładzie (przyszłość energetyki) gdzie po godzinie przegadanej przez gościa z doktoratem wszyscy słuchacze wycągneli jeden wniosek – jak do władzy dojdą znajomi pana wykładowcy prąd będzie zawsze wszędzie i za darmo.

  4. ponton says:

    Zawiść, zazdrość.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *