Na potrzeby samochodu kempingowego i zastosowania w sytuacjach awaryjnych nabyłem ostatnio drogą kupna toaletę kompostującą [reklama — link afiliacyjny do Amazona]. To trzecia toaleta kompostująca, którą zorganizowałem w swoim życiu.
Pierwszą moją toaletę kompostującą zbudowałem sam i omawiałem tutaj — składa się z beczki, do której robimy wszystko co trzeba, a następnie zasypujemy trocinami.
O drugiej jeszcze nie pisałem — to komercyjna toaleta separująca, w której frakcja mokra jest od gęstej oddzielana. Mokra trafia albo do zbiornika albo gdzieś indziej (zależnie od wersji). Gęsta zaś zbierana jest w biodegradowalnych workach i podsuszana (z użyciem wentylatora), a następnie kompostowana.
Teraz nabyłem trzecią, która wydaje się być trochę krzyżówką obu omówionych powyżej.
Z zewnątrz wygląda zupełnie niegroźnie. Ot plastikowy kontener, jakich wiele. Rozmiary pojemnika to 40x30x28 cm (format Eurobox). Ma pokrywkę.

Pokrywka jest zamocowana do pojemnika za pomocą kawałka sznurka. Dzięki temu mamy „zawias” i możemy wygodnie otwierać pokrywkę, niczym klapę w sedesie.
Po jej podniesieniu naszym oczom ukazuje się dwustrefowy „lejek”, uformowany w odpowiedni sposób i zamontowany do pojemnika tak, by stworzyć jednolitą powierzchnię do posadzenia własnego tyłka.

Przedni lejek służy do zbierania frakcji mokrej i wyposażony jest w korek, który służy szczelnemu zamknięciu lejka i pojemnika.
Otwór z tyłu wychodzi zaś na pojemnik do zbierania frakcji grubej. Do pojemnika, dla zapewnienia dodatkowego poziomu higieny i ułatwieniu utrzymania w porządku, wsadza się biodegradowalne worki foliowe.
Tu jeszcze jedno zdjęcie, z góry.

Oczywiście trzeba powiedzieć, że widok zawartości tego tylnego pojemnika może być… no, delikatnie mówiąc, co najmniej nieprzyjemny dla osób wrażliwych. W drugiej wymienionej przeze mnie toalecie była wbudowana specjalna kurtyna, która normalnie zasłaniała zawartość pojemnika a otwierała się dopiero po posadzeniu na toalecie tyłka. Albo po naciśnięciu w odpowiednim miejscu. To ważne, bo tam nie stosowało się żadnych trocin a do pojemnika wrzucało się tylko papier toaletowy.

Po zdemontowaniu deski / lejka, czy w zasadzie po jej wyjęciu (bo nie jest zamocowana na stałe) widzimy wiadro z workiem foliowym oraz pojemnik na frakcję mokrą. Do tego pojemnika w zestawie są dwie zakrętki. Jedna z otworem i uszczelką (dla zapewnienia szczelnego połączenia z lejkiem), a druga bez nich, żeby można było pojemnik zabezpieczyć i wynieść, a potem zawartość wylać w odpowiednie miejsce.
Sama frakcja mokra jest niesamowicie cennym nawozem, bo zawiera duże ilości cennych pierwiastków:
- niemal 6 gramów azotu w litrze,
- prawie 1,6 g potasu / l,
- sód w ilości ok. 1,5 g/l,
- 0,4 g/l siarki,
- 0,4 g/l fosforu.
Frakcję grubą też można i warto wykorzystać jako kompost. Toaleta kompostująca to dobre rozwiązanie, które z jednej strony pozwala zaoszczędzić cenne substancje odżywcze i pozostawić je w glebie, a z drugiej strony zmniejsza środowiskowy koszt utylizacji ścieków. Ja się do tego rozwiązania przekonałem już dawno i będę je stosować gdzie tylko możliwe.
Za cały zestaw zapłaciłem nieco ponad 1 000 złotych, bo kupiłem wariant z dodatkowymi akcesoriami, m.in. dodatkowym płaskim pojemnikiem do ustawienia pod spodem [reklama — link afiliacyjny do Amazona].
Czy to dużo? Zależy od perspektywy. Wiadro z wieczkiem kosztuje w moim sklepie mniej. Turystyczna, plastikowa toaleta chemiczna, też kosztuje najwyżej połowę tej kwoty, przy czym jej eksploatacja wymaga dokupowania płynów.