Kto tak naprawdę powinien dotować budownictwo energooszczędne?

Jestem zdecydowanym przeciwnikiem jakichkolwiek dotacji. Uważam też, że państwo nie powinno zmuszać inwestorów do budowy domów energooszczędnych. Jeśli ktoś chce wydawać rocznie 20 000 PLN na ogrzewanie domu, niech ma takie prawo.

Mimo to, ostrożnie pozwolę sobie na sformułowanie następującego postulatu: budowa domów energooszczędnych powinna być dotowana. Zgadnijcie, kto w mojej ocenie powinien to robić?

Odpowiedź jest prosta — dotować domy energooszczędne powinien ten, komu opłaca się, by domy były tak właśnie budowane. A więc nie państwo (które nie ma w tym interesu — poza ewentualnie dotrzymywaniem unijnych wymogów), ani nie producenci energii. Oczywiście chodzi mi o banki, które finansują większość domów jednorodzinnych w Polsce.

Dlaczego właśnie banki?

Każdy rozsądny bankier powinien wiedzieć, że im niższe koszty utrzymania domu, tym większe bezpieczeństwo jego kredytu. A bezpieczeństwo jest dla niego najważniejsze — bo on chce pożyczyć komuś X pieniędzy na budowę domu, a potem otrzymać 2-3X tych pieniędzy w formie kapitału i odsetek.

Aby się zabezpieczyć przed niesolidnym kredytobiorcą, bankster stosuje szereg różnych sztuczek:

  • zakłada zabezpieczenie w hipotece nieruchomości,
  • zmusza do wciągnięcia do interesu dodatkowych kredytobiorców (kiedyś określilibyśmy ich mianem żyrantów),
  • naciąga na przeróżne ubezpieczenia, np. ubezpieczenie od braku wkładu własnego, albo od utraty pracy,
  • przegląda historię kredytową petenta, jego PITy, zaświadczenia od pracodawcy, itd.

Wszystko to jest z punktu widzenia bankstera słuszne, bo choć celem najważniejszym jest zarobienie pieniędzy (a także wyrobienie celów narzuconych przez kierownictwo, aby bankster mógł dostać premię), to jednak niebezpiecznych kredytów w polskich bankach się unika. (Nie dotyczy kredytów walutowych, które nie wiedzieć czemu, były tak hojnie udzielane jeszcze niedawno).

Wystarczy jednak pójść kilka kroków dalej i zastanowić się, ile inwestor wyda dodatkowo na lepszą izolację domu, albo lepsze okna, a ile dzięki temu zyska na niższych opłatach za ogrzewanie. Łącząc jedno z drugim można łatwo zobaczyć, że niekiedy docieplenie zwraca się po 5 latach, co jest bardzo krótkim okresem w perspektywie 30-40 lat spłaty kredytu hipotecznego!

Komentarzy do wpisu “Kto tak naprawdę powinien dotować budownictwo energooszczędne?”: 9.

  1. gosc codzienny says:

    Wszelkie dotacje, ulgi, certyfikaty, opłaty zastępcze czy wszelkie inne pomysły polegające w największym skrócie na przymusowym wyciąganiu kasy jednym i dawaniu drugim są wypaczeniem idei państwa. Państwo nie ma się zajmować efektywnością energetyczną domów, ilością drzew współspalonych z węglem czy ilością wiatraków. Żadne argumenty o „wspieraniu” tego nie zmienią. Wystarczającym wsparciem byłoby, żeby nie przeszkadzano – skasowano koncesje, pozwolenia, ciągnące się latami „procedury”. Ale wtedy bandyci w białych rękawiczkach nie mili by na czym kręcić lodów. Każdy kto choć raz coś budował doświadczył na własnej skórze pogardy z jaką traktują petentów urzędole – ludzie nie nadający się nawet do łopaty, ale w swej wyobraźni będący panami życia i śmierci – jak to powiedziała pewna prostacka posłanka – to ona rozdaje pozwolenia na pracę i dzięki temu ludzie mają robotę. Piękne.

  2. Ruralista says:

    Ja mam proste pytanie po jakim czasie wychodzi się na zero, jeśli dodatkowe sto złotych przeznaczy się na docieplenie domu?

  3. Większość ludzi tnie koszta tu i teraz w tym momencie decydując się na tańsze rozwiązanie na zasadzie „byle by było” nie myśląc o tym że robiąc coś lepiej (zarazem drożej) zaoszczędzili by więcej na przestrzeni lat.

  4. Darek says:

    Krzysiek, konkluzja bardzo zaskakujaca, ale takze bardzo prawdziwa. Tak, to wlasnie bankom najbardziej oplaca sie takie podejscie. Nawet algorytm moze byc dziecinnie prosty – wysokosc oprocentowania bedzie odwrotnie proporcjonalna do zuzycia energii kupowanego domu, a wtedy wszystkim bedzie sie oplacalo 🙂

  5. robbo2k says:

    Zaraz zaraz….. Państwu tez opłaca sie dotowac. Skoro dzieki dotacji do pieca gazowego zamiast weglowego zmniejszy globalna emisje CO2, to dotacja jest lepsza niz placenie kar za emisje. Dotacje mają sens tylko wtedy kiedy ich efekt ekonomiczny. Jesli w systemie scoringowym
    banku koszt utrzymania domu jest nizszy to nasze potencjalne mozliwosci kredytowe wieksze. Dla banku to zadna roznica, chcesz drogi dom w utrzymaniu masz mniejsza zdolonosc kredytowa.

  6. @robbo2k: limity emisji CO2 dotyczą póki co tylko dużych źródeł a w zakresie pozostałych Polska może zwiększyć emisję w stosunku do roku bazowego.

    Nie wiem, w jaki sposób są koszty utrzymania domu wliczane przy analizowaniu zdolności kredytowej. W momencie, w którym kiedyś interesowałem się kredytem hipotecznym, nikt mnie nie zapytał o to, jakie będą to koszty. Wnioskuję więc, że są brane „z sufitu”, w oderwaniu od tego, czy się buduje dom tani w utrzymaniu, czy nie.

  7. robbo2k says:

    Nikt nie musi Ciebie pytać. Bank zawsze chce kopie projektu. Sam sobie znajdzie dane. Ciekawe czy by uwzględnił w systemie scoringowy zmiany idące w stronę oszczędności.

    Zreszta to jest ten sam problem co dotacja do solarów. Zła alokacja dotacji na korzysc bankow. Okazuje sie iz bez dotacji mozna wybudowac to samo za kwote obnizano rzekoma dotacje gdyz dotacje zjada bank, odsetki od kredytu, projekty instalacji i rozliczenie jej , te dokumenty sa w koszcie robocizny.

    Mysle ze domy czy mieszkania buduja raczej rodziny wiec dzieci to czesto kwestia 1-3lat. Oczywiscie ZAWSZE nalezy zalozyc iz dzieci pelnoletnie wyfruna z gniazda wiec zamiast budowac domy dla dzieci z „wnukami” zalozyc im jakies oszczednosci i dac wyprawke na start niech robia i mieszkaja gdzie chca. Model wielopokoleniowy w Polsce sie juz skonczyl i warto by rodzice o tym pamietali budujac domy.
    Ten problem mozna latwo obejsc izolujac np pietra i segmentowac dom pod wzgledem ogrzewania.

    Na emeryturze „gory” po wyprowadzce dzieci mozna nie ogrzewac. Mozna tez zmienic dom. Ogólne hasło jest dobre nie budowac na wyrost. Ale znowu sens ekonomiczny domu do 120m2 jest ostro watpliwy

    Mowie ja ojciec dwojki dzieci.

  8. Dotować…? Wystarczy nie zwalczać. Domy zeroenergetyczne są tańsze od domów np. z katalogu Muratora. Tylko, że ze zdrowych i komfortowych domów zeroenergetycznych NIE MA KASY – więc się zwalcza – np. przez dotowanie drogich i energochłonnych technologii!! Przez pisanie w koło Macieju, że dom pasywny jest droższy, analizy „kiedy się coś zwróci”?
    A tanie domy zeroenergetyczne – to wróg!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *