Oczywiście samochód jest od tego, aby go używać. Jednak pod pokjęciem
praktyczności rozumiem także koszty eksploatacji. I jeżeli samochód o 4x
większych kosztach eksploatacji mamy tylko po to, aby raz w roku przejechać
kilkaset km, to... ja jadę na wakacje pociągiem
Wiele razy na różnych forach zadawałem to pytanie, i nikt do tej pory nie
odpowiedział. Dziwi mnie to, bo pytanie jest proste (dla fachowca w danej
dziedzinie oczywiście):
- Ile energii ma sprężone powietrze zamknięte w zbiorniku 200 l i sprężone
do 200 atmosfer
A bez odpowiedzi na pytanie ile da się wycisnąć z paliwa trudno prowadzić
rzeczowe porównania. Bo co z tego, że silniki pneumatyczne są lekkie,
jeżeli akumulatory mogą być mało pojemne
A co do silników elektrycznych,
to ich waga nie jest aż tak wielka w porównaniu z konkurencją. Przede
wszystkim nowe rozwiązania w dziedzinie samochodów elektrycznych idą w
kierunku sprzężenia silnika z kołem w jednym module. Dzięki temu odpada
cała "nadbudowa" pomiędzy silnikiem i kołem, czyli przekładnie, ośki,
mechanizmy różnicowe. Takie połączenie daje niesamowite możliwości w
tworzeniu różnych systemów wspomagających jak ABS itp. Dodatkowo można
zaoszczędzić na masie, co przekłada się na zasięg
Silnik elektryczny
może wspomagać hamowanie i przy okazji odzyskiwać energię tego manewru. W
samochodzie czysto elektrycznym nie ma sensu stosować żadnych generatorów
awaryjnych. Wiem, każdy kierowca ma syndrom "kanistra w bagażniku", ale...
w razie awarii kanisterek nie pomoże
I dlatego zamiast wozić się z
bezużytecznym złomem lepiej wprowadzić elektroniczne urządzenia
ostrzegające przed utratą pojemności akumulatora. Wystarczy ustawowo
trzymać zapas na kilka km, aby dało się dowlec "na oparach" do miejsca
ładowania. A przy rozwoju samochodów elektrycznych takich miejsc może być
multum. Np. na każdym parkingu może być słupek z przewodem. Wrzuca się do
niego zeton lub płaci kartą albo komórą i ładuje
A na lobby mocnych nie ma. Szkoda