Przyszło mi do głowy pewne spostrzeżenie z przed kilku lat które zasługuje chyba na opisanie
Mianowicie bawilismy się z ogrzewaniem podłogowym pod folią celem uprawy ważywek zimą
Kocioł stanowił standartowy śmiecuch z dolnym spalaniem
Paliwem był wegiel o drobnym sorcie (orzech, groszek)
Jakoś w połowie maja zabrakło nam węgla i zasypalismy kocioł dwiema weglarkami miału, czego skutkiem było zatrzymanie procesu spalania
Za mały ciąg kominowy i spora ilosc zalegąjacego w kotle popiołu
Kocioł zamnkeliśmy (popielnik) i tak miał zostać do jesieni
PO jakiś dwóch tygodniach zaintrygowało mnie iż temperatura na kotle jest wyższa niż otocznia o jakieś 2 stopnie
PO otwarciu zasypu kotła wydobywała sie z niego specyficzna woń, jak też na ściankach widac było skroploną wodę
O kurka sobie pomyslałem - pali się dalej tylko bardzo bardzo pomału
Proceder trwał do połowy lipca - dwa miesiące
Popioł jaki wyżuciłem jesienią z kotła stanowił jednolity pył
Pytanie
Czy w takich warunkach miał był poddawany zgazowywaniu, czy może zachodziło tylko powolne spalanie ?
Inaczej - czy gazy wydobywające się z kotła mogły byc palne ?
Dadam jeszcze że analizując zasoby netu znalasłem ilośc jaką można uzyskac biogazu ze słomy (fermentacja metanowa)
z 1kg słomy uzyskuje się 0,35m3 biogazu w cioągu 75 dni fermentacji
Czyli żeby z obrazować jak by wygladała produkcja biogazu opisze prymitywne rozwiązanie
Stawiamy 24 mauzery (takie paleto pojemniki o 1000 litów pojeności)
Do kązdego nasypujemy 100kg sieczki. po czym zalewamy je do pełna wodą i nagrzewany pomiesczenie w którym śie znajdują do prawie 40 stopni
Ja juz ruszy fermentacja to z tych 24 zbiorników bedziemy uzyskiwać około 0,5m3 gazu - 10MJ energii na godzine
Czy przypdkiem przy zgazowywaniu nie lepiej by było isc w tym samym kierunku, tak aby czas odwalał za nas wiekszą cześć roboty
? ? ?