Jeżeli między murem a styropianem nie utworzą się kominy przetłaczające
powietrze to nie sądzę, aby pionowy ruch powietrza w zamkniętej
przestrzeni miał jakiś wpływ. Z ocieplaniem boków otworów okiennych to jest
trudna sprawa. U mnie węgarki (wgłebienia w murze do mocowania ram
okiennych) są tak głębokie, że max mogłem zastosować styropian 2cm.
Niestety, efekt widać - nie byłoby problemów gdybym miał zewnętrzne rolety
lub okiennice. Ale na szcęscie jedno okno wymieniałem już po ociepleniu,
więc mogłem je przysunąć do samego styropianu. To dało doskonały rezultat,
nie dość, że mam bardzo dobre ocieplenie tego elementu to parapet jest 2x
większy niż zwykle. Można zaryzykować twierdzenie, że jest to bez mała mini
ogród zimowy o jakim zawsze marzyłem
Na razie nie mam czasu na takie
zabawy, ale planuję wyjęcie wszystkich pozostałych okien w celu dosunięcia
ich do zewnętrzenj izolacji.
Robiąc ocieplanie poddasza dbałem o to, aby zachodziło ono na ocieplenie
ścian. Starałem się także likwidować wszelkie możliwe do zauważenia mostki
cieplne i szczeliny, pianka poliuretanowa w takich wypadkach jest po prostu
niezastąpiona. W wyjątkowo trudnych miejscach (milimetrowe szczeliny)
uzywałem akrylu, ktory co prawda nie ociepla, ale za to doskonale
uszczelnia. Wyłapanie nieszczelności jest bardzo proste, wystarczy przesuwać
wierzch dłoni nad podejrzanymi miejscami. Jak jest zimno i wieje to metada
ma duża skuteczność. Robiąc ocieplenie dachu używałem wełny 5cm układając ją
"na zakładkę". Pierwszy raz użyłem 10cm i nie mam pewności, czy wraz z
osiadaniem nie pojawią się jakieś szczeliny - 5cm likwiduje ten problem.
Pod krokwiami układałem 2 warstwy 5-ki między łatami mocowanymi "na
mijankę", czyli tak aby pod dowolnym punktem dachu zawsze było min 5cm
wełny. Samo poddasze użytkowe nie mogło być docieplone wełną (uroki
adaptacji), więc użyłem płyt z poliuretanu. Płyta 3 cm ociepla jak 5 cm
wełny i praktyka pokazuje, że (przynajmniej w tym wypadku) reklamy nie
kłamią. Po zakończeniu pierwszego etapu (reszta wymaga zdejmowania dachu)
mam lepszy komfort cieplny niż wychodziło mi z szacunkowych obliczeń. Nawet
przy -20 stopniach mrozu nie musiałem palić nocą w kominku, a przy wyższej
niż -10 stopni mogłem zrezygnować z elektrycznej podłogówki w łazience. W
pomieszczeniu tym utrzymywało się stabilne +20 stopni tylko i wyłącznie z
"odpadu" przenikającego przez ścianę z kominkiem, komina i bojlera. A jak
świeciło Slońce to temperatura szybko rosła. Ten efekt przekonał mnie, że
koniecznie muszę zrobić od dawna planowane kolektory powietrzne.