Mam pokoik ze skosem. Wysokosc sufitu to max 2.45m (no i skos kawalkiem wiec spada). Szerokosc 3.2m, dlugosc 5.5m. Planowalem zamontowac 6 zrodel swiatla - 4 na kwadrat i 2 na skos.
Nie da się nic podpowiedzieć nt. rozplanowania oświetlenia bez wiedzy, jak
dokładnie jest urządzony pokój i do jakich celów jest przeznaczony.
Natężenie światła do różnych celów musi być inne i należy wziąść to pod
uwagę. Ale ogólnie uważam, że użycie oprawek halogenowych powinno być
dobrym posunięciem. Gdy ceny LED spadną można ich użyć bez konieczności
przerabiania czegokolwiek. Podczas projektowania można pomyśleć o
podzieleniu oświetlenia na kilka stref oddzielnie włączanych, o ile nie
jest potrzebne oświetlenie całości. Co do przepalania się halogenów, to
dużo pewnie zależy od tzw. czynników zewnętrznych (przepięcia etc). Wg
moich danych zwykła żarówka żyje średnio 1000 h, halogen 2000 h, a
energooszczędna 8000 h. To, że w przedpokoju nie przepaliły się po 5 latach
nie oznacza, że wyrobiły chociażby normę zwykłej żarówki
Z moich
doświadczeń wynika, że do łazienek, klatek schodowych itp halogeny jednak
są najlepsze.
Ile powiedzmy lumenow ma taka przecietna zarowka 40W.
I np 5000mcd to ile CD ?:>
5000 mcd to 5 kandeli
A ile lumenów ma żarówka zależy od jej
konstrukcji, przeciętnie 40W będzie miała ok. 300 lm. Przy okazji
przypomniała mi się pewna rzecz nie brana pod uwagę. W dyskusji o wyższości
jednych żarówek nad innymi zapomina się, że dużo zależy także od oprawy
oświetleniowej. Przede wszystkim im wyżej zawieszone źródło światła, tym
mniejsze natężenie światła na biurku czy podłodze. Zależonść rośnie z
kwadratem wysokości, czyli 2x wyżej oznacza 4x mniejsze natężenie światła.
Przykładowo źródło światła o światłości 1000 cd zawieszone 1m nad blatem da
natężenie 1000 luxów, a zawieszone 2m nad blatem tylko 250 luxów. Czyli
zwykła żarówka da na jednostkę zużytej energii prawie takie samo natężenie
światła na blacie, jak świetlówka kompaktowa umieszczona 2x wyżej.
Innym czynnikiem jest kształt i wykonanie oprawy. Jeżeli przykładowo nie
oprawiona żarówka daje 120 cd, to z odbłyśnikiem o kącie 35 stopni da aż
1000 cd
Oczywiście im mniejszy kąt, tym mniejszą powierzchnię da się
oświetlić. Z drugiej strony białe ściany i sufit odbijają dużo światła,
więc natężenie światła liczy się także przy użyciu tego odbitego (o ile
pokój nie jest pomalowany lub urządzony w ciemnych barwach). Konkluzja jest
taka, że zwykła żarówka umieszczona w oprawie świecącej do dołu może dać
więcej światła w przeliczeniu na moc niż nieosłonięta żarówka
energooszczędna. A jeżeli świetlówkę kompaktową włoży się do oprawy
świecącej do góry i na dokładkę sufit nie jest biały, to żarówka świecąca do
dołu (o halogenku nie wspominając) wygrywa w cuglach
Liczenie czy się opłaca czy nie zależy od bardzo wielu czynników. Jednym z
podstawowych, o którym zapomniała UE zabraniając produkcji zwykłych żarówek
jest niezbędne natężenie światła w danym miejscu. Jeżeli do lampki na
biurko wystarczy przykładowo 40 W, a użyjemy energooszczędnej, to oszczędza
się 30 W. Przyjmując czas pracy równy 8 tys h zaoszczędzi się 240 kWh,
czyli ok. 120 zł. Jednak ten czas świecenia jest strasznie długi, przy
ponad 2 godzinach dziennie wynosi ok. 10 lat. I teraz pytanie, czy warto
wydać jednorazowo dziesiąt zł, aby oszczędzić na bierzącym rachunku kilka?
Ja uznałem że nie, z dwu dodatkowych powodów. Po piewsze nie lubię światła
jarzeniowego, zwłaszcza małej mocy. Po drugie lamp używa się gdy jest ciemno,
a więc głównie jesienią i zimą. A że dom ogrzewam także za pomocą prądu
użycie energooszczędnych żarówek to dla mnie (prawie)żadna oszczędność