Strona 1 z 1

: 29 lis 2008, 18:54
autor: stolec
szkoda pisać czy się da czy nie, jeden pojedzie innemu silnik padnie i będzie miał mu za złe że mu radził. Ja jak miałem malucha czasem lałem i ekstrakcyjną i jakieś jugosłowiańskie wynalazki do łodzi, gdy akurat byłem nad morzem. Najwyżej pojawiało się stukowe spalanie na podjazdach, wtedy przekręcałem deczko aparat zapłonowy żeby spóźnić zapłon i jechałem dalej. W sumie to nie wiem czy było warto, bo w maluchu popsuło mi się chyba wszystko co tylko mogło przez 7 lat eksploatacji tego wynalazku, ale tym co tankowali na CPNach też się psuło.

Wiecej syfu lałem do diesla, już 100tys bez "państwowego paliwa", tylko rzepak, zużyty silnikowy i przekładniowy olej, ropa z kopanek odpędzana parą wodną itp i się nie psuje przynajmniej nie z powodu paliwa, tylko innych tragicznych zaniedbań. Jak chcecie się bujać na wynalazkach, typu ekstrakcyjna czy destylaty pana Jasia co dwoma konikami ropę kręci w stodole, róbcie to na własną odpowiedzialność, bo łatwo się przejechać i mieć za złe innym rady.