Przez kilka lat pracowałem przy administracji unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji gazów cieplarnianych. System ten powstał w założeniu po to, by w sposób efektywny kosztowo ograniczać emisje gazów cieplarnianych i przez to ograniczyć efekt cieplarniany. Pracowałem zarówno przy kwestiach stricte praktycznych, jak rozliczanie emisji pojedynczych przedsiębiorstw objętych systemem, jak przy powstawaniu polskich i wspólnotowych przepisów prawnych.
Mimo to nie mogę o sobie powiedzieć, żebym wierzył w teorie AGW (anthropogenic global warming), czyli efekt cieplarniany spowodowany przez człowieka. Mimo to, popieram walkę z nim i nawet jestem skłonny uznać, że niektóre kretyńskie działania podejmowane przez Unię Europejską powinny zostać wdrożone.
Dlaczego nie wierzyłem we wpływ człowieka na efekt cieplarniany?
Jestem człowiekiem, który nie uwierzy, dopóki nie zobaczy dowodu. A nie jestem na tyle kompetentny by przekopać się przez setki naukowych publikacji z obu stron barykady, potwierdzających lub obalających tezę o tym, że to my powodujemy efekt cieplarniany przez spalanie paliw kopalnych, rolnictwo, wylesianie, itd.
Zmiany klimatu jako takie mnie zupełnie nie dziwią, bo to przecież zjawisko naturalne. Ale nie wierzę, że akurat nasz wpływ na te zmiany jest na tyle poważny, że nadaje im kierunek.
W chwili, gdy pod koniec sierpnia 2019 r. aktualizuję ten artykuł (przy okazji tej publikacji), jestem już przekonany, że to człowiek odpowiada za zmiany klimatu. Wciąż nie przekopałem się przez setki publikacji, ale przekonuje mnie konsensus w środowisku naukowym.
Dlaczego popieram walkę z nim?
Mimo wszystko uważam, że powinniśmy oszczędzać paliwa kopalne. Jesteśmy jako kraj niemal węglowym mocarstwem i jestem przekonany, że powinniśmy ten węgiel pozostawić pod ziemią na tak długo, jak tylko się da.
Nie podoba mi się, że ten węgiel (zwłaszcza kamienny) wykorzystujemy gdzie tylko się da, a już zwłaszcza ogrzewanie domów na węgiel mnie irytuje. Pomijam fakt, że przyczynia się do potwornego skażenia powietrza, ale to jest zwyczajne marnowanie cholernie cennego surowca.
Dziś to on może jeszcze nie jest dużo wart, ale gdy skończy się tania ropa i będziemy musieli ją zastępować czymś innym, będzie jak znalazł. I mam tu na myśli nawet nie produkowanie syntetycznych paliw z węgla, ale choćby cały przemysł tworzyw sztucznych.
Nie wszystkie kretyńskie pomysły unijnych biurokratów mi się podobają. Koncepcję ograniczenia emisji gazów cieplarnianych w UE o 80% do 2050 uważam za wyjątkowy debilizm, głównie z racji na to, że jest ten pomysł kompletnie niewykonalny. U nas do tego czasu nie uda się zbudować więcej niż 1-2 elektrowni atomowych, a resztę trzeba byłoby przestawić na odnawialne źródła energii, albo gaz ziemny i zatłaczanie CO2 pod ziemię. To jest przecież zupełnie nierealne.
Mimo wszystko uważam, że póki to jest relatywnie tanie, powinniśmy kupować gaz ziemny i ropę i zostawić węgiel w spokoju na gorsze czasy.
’jestem skłonny uznać, że niektóre kretyńskie działania podejmowane przez Unię Europejską powinny zostać wdrożone.’
A ja nie P.Krzysztofie , jestem za wszelką energią odnawialną tak.. słońce 100% , wiatr , ale tylko tam gdzie są warunki i w terenie wolnym, ale nie chronionym pod względem fauny i flory , ( i żadne wiatraki tylko rotory z pionową osią obrotu )jak w Skandynawii oraz wodę … u nas w bardzo ograniczonym zakresie.
Biomasa, również przerób plastiku na paliwo ( utrącono w powijakach zakład ) o co podejrzewam lobby naftowe .
Jest jeszcze inne paliwo tak popularne np. w Brazylii którego możemy mieć sporo , tylko byłby problem z badaniem …. bo jak sprawdzić kto bardziej 'stjuningowany’… 'motor’ czy 'motorniczy’ !
Jak sądzisz, jak dużo (procentowo względem potrzeb) Polska mogłaby emitować energii ze źródeł energii odnawialnej, gdyby się na nią nastawiła, powiedzmy w 2050 roku, tak realnie?
Bo teraz często słyszę głosy, że wkrótce (tj za 25-50 lat) większość rozwiniętych krajów będzie większość energii wytwarzała ze źródeł odnawialnych – wydaje mi się to nierealne, ale się nie znam. Jak to z tym jest?
Również wydaje mi się to nierealne, ale kto wie ? Może sytuacja do tego zmusi. Ja oczywiście jestem za tym, żeby inwestować w odnawialne źródła energii. Przecież jest tyle możliwości. A w Polsce szczególnie trzeba o tym myśleć, ile można palić ten węgiel ? :/
Należy zostawić na „inne czasy” udokumentowane ale nie eksploatowane zasoby krajowe. Te, które są aktualnie eksploatowane należy wybrać do zera. Nie ma sensu likwidować czynnych i posiadających zasoby kopalni. Paliwo należy zużywać jak najbliżej miejsca wytworzenia. ma sens elektrownia węglowa na Śląsku, nie ma sensu w Suwałkach. Produkcja paliw syntetycznych z węgla (choćby metodą Fischer-Tropsch opanowaną od stu lat i skutecznie używaną na wielką skalę przez III Rzeszę czy choćby w dzisiejszym RPA) jest tylko funkcją wkładu energii w proces – czyli energii chemicznej węgla i ciepła dla jego przeróbki. Nasz lokalny koszt pozyskania i przetworzenia węgla nie może być i nie jest większy niż koszt pozyskania ropy z importu, pomijając wogóle kwestie realnej dostępności i bezpieczeństwa dostaw. Drewno należy spalać lokalnie w miejscu pozyskania, centralne współspalanie z węglem gigantycznych ilości drewna zwożonego z całego kraju pod szyldem „eko” to zbrodnia i głupota. Ekologii nie ma w tym za grosz a ceny drewna opałowego są windowane ponad rozsądek. OZE tak z zastrzeżeniem ich nieprzewidywalności – nigdy nie oprzemy systemu elektroenergetycznego wyłącznie na OZE – to mrzonki – no chyba, że wybudujemy sobie w kraju taką 18 GW hydroelektrownię „trzech przełomów” – co jest równie mrzonką – Świnną Porębę budemy 40 lat i nadal nie daje prądu.
Moim zdaniem do 2030r realne jest stworzenie systemu, gdzie zu