Deszczówka jest zbyt cenna, by ją marnować…

Część z nas zapamięta ten rok, jako szczególnie gorący i suchy. Część z nas zapamięta przyszły, jako rok większych cen żywności, owoców, warzyw. A pewnie niektórzy z nas zauważą efekty suszy także na rachunkach za wodę.

W naszym kraju zasoby słodkiej wody w przeliczeniu na mieszkańca są wyjątkowo mizerne. I dlatego cenne byłoby gromadzenie całej wody, którą tylko jesteśmy w stanie pozyskać za darmo. Czyli zwłaszcza tej, która spada do nas z nieba — deszczówki.

Zasadniczo traktuje się wodę deszczową jako kolejny odpad powstający na działce. Trzeba ją zebrać z dachu, chodników, podjazdu i miejsc postojowych dla samochodu. Trzeba ją odprowadzić z dala od budynku (by nie dostała się do piwnicy). W najgorszym wypadku trzeba ją zagospodarować w obrębie działki, wpuszczając głęboko pod ziemię. A najlepiej się jej pozbyć do przydrożnego rowu, czy kanalizacji burzowej.

Tylko że te wszystkie działania są kompletnie nienaturalne i powodują zachwianie delikatnej równowagi wodnej.

Przyroda nie zna przecież dużych przestrzeni pokrytych betonem. Występujące w naturze wielkie połacie skał nie przyjmują wody, ona spływa do miejsc niżej położonych, w których powoduje gwałtowne wezbrania potoków. Samo skaliste środowisko jest bardzo nieprzystępne dla życia, także ze względu na brak wody.

I my, urbanizując przestrzeń, zalewając kolejne hektary ziemi betonem, do takiej samej sytuacji doprowadzamy. Oddzielamy glebę od deszczu, odprowadzając go jak najszybciej do rzek — ryzykując większe powodzie.

Z punktu widzenia pojedynczej działki z domem jednorodzinnym, korzystne jest gromadzenie i zagospodarowanie deszczówki w jej obrębie. Zbieranie tej wody pozwala na późniejsze użycie jej na przykład do podlewania trawnika, czy mycia samochodu. Tym sposobem woda trafia w przybliżeniu tam, gdzie by trafiła, gdyby domu i podjazdu nie było, no może tylko kilkanaście metrów dalej.

Inna rzecz, że używanie wody uzdatnionej do picia (taka musi być w wodociągu) do podlewania trawy, mycia samochodu, czy nawet spłukiwania wody w toalecie, jest marnowaniem energii i innych cennych zasobów. I pieniędzy, gdy wedle wskazań domowego licznika płacimy także za kanalizację.

Zresztą pojawiają się już pierwsze pomysły, by zmuszać ludzi do zagospodarowywania deszczówki w obrębie własnej działki, choć jak to oczywiście w Polsce bywa, przyjmują formę podatków… Jest to korzystne nie tylko ze względu na lokalną gospodarkę wodną (chyba, że ktoś mieszka na podmokłym terenie), ale też może służyć np. do regeneracji dolnego źródła w pompie ciepła, jeśli ktoś taką ogrzewa swój dom.

Komentarzy do wpisu “Deszczówka jest zbyt cenna, by ją marnować…”: 8.

  1. Zmarźlak says:

    Gdyby każdy wielokrotnie wykorzystywał do mycia i prania tę samą wodę (poddając ją po każdym cyklu podczyszczeniu) i jednocześnie używał toalet kompostujących, to by nam zbankrutowały oczyszczalnie ścieków i zakłady wodociągowe… Ale deficyty wody pitnej mielibyśmy znacznie mniejsze.

  2. Kat says:

    Ja nie wylewam wody z wanny po kąpieli tylko wykorzystuję ją do spłukiwania toalety, gdyż do tego się świetnie nadaje.

  3. Piotr says:

    Dla takich osób jak ja (mieszkających w blokach) deszczówka raczej nie będzie źródłem wody, bo skąd ją brać? Oczywiście świadomość warto zwiększać, bo może się to przekładać na inne oszczędności.

  4. Leszek says:

    Państwo powinno dofinansowywać systemy pro ekologiczne, ale na to jeszcze długooo poczekamy…

  5. Karol B24 says:

    Ja mam na działce letniskowej duży zbiornik 1000l w który trafia deszczówka i jeśli opady deszczu są w normie to w zupełności wystarcza mi to na podlewanie ogródka. Gdybym nie miał tego zbiornika to normalnie używałbym wody z kranu, ale często nie mam nawet takiej potrzeby. Gorzej jeśli jest susza i przez tydzień czy nawet dłużej nie ma żadnych opadów wtedy trzeba się ratować inaczej.

  6. Andrzej says:

    Jak to mawiają : „Save water, drink a beer” 🙂

  7. Internista Piaseczno says:

    W tym roku deszczówki było jak kot napłakał 🙂 Moje 3 beczki kompletnie wyschły, a teraz jak na złość leje non stop.

  8. Tomasz says:

    Bardzo ciekawe zagadnienie. Kiedyś zagłębiałem się w ten temat znacznie bardziej. Warto byłoby dodać jeszcze informacje na temat użycia szarej wody (greywater), perlatorów (tap aerator), naturalnych przydomowych oczyszczalni ścieków. Pamiętajmy również o ustawianiu odpowiednio niewielkiego strumienia wody w kranach oraz wyłączania ich w trakcie mycia zębów, namydalnia dłoni czy brania prysznica. Starajmy się także myć naczycia w zlewie zatkanym korkiem lub w misce (metody naszych babć zostały wprowadzone nawet w Wielkiej Brytanii jako „water saving tips”, czyli metody – wskazówki oszczędzania wody), a tylko spłukiwać pod niewielkim strumieniem wody lub całkowite zapełnianianie zmywarki i włączanie trybu eko. W szklance możemy napić się wody kilka razy w ciągu dnia, zanim ją umyjemy. To samo tyczy się talerzy, o ile nie są brudne. Piorąc ręcznie rzeczy pozostałą wodę warto użyć do mycia podłogi, a decydując się na pranie w pralce wybierajmy programy o mniejszym zużyciu wody i prądu oraz starajmy się zapełniać pralkę do pełna (oczywiście w ramach rozsądku). A jeszcze ważnym zagadnieniem jest znaczące ograniczenie środków piorących i płynów do płukania lub przejście na ekologiczne proszki (kupione w sklepie lub wytworzone w domu z odpowiednich składników). Miejmy na uwadze to, że niektóre ubrania nie wymagają odświeżania po jednym lub dwóch dniach noszenia (nie licząc bielizny) zwłaszcza, jeśli nie jest upalnie, a ubrania są wciąż czyste. Należy również rozważyć możliwość, iż ciepła woda wypływająca z naszych domów może przekazać swoje ciepło zimnej wodzie pochodzącej z wodociągów, ogrzewająć ją nieznacznie lub też do nieznacznego ogrzania domu. Starajmy się unikać silnych środków chemicznych typu domestos oraz zaprzestać używanie wszelkich zapachów czy środków bakteriobójczych do toalet. Dopiero po edukacji na temat ogromnych zagrożeń płynących dla środowiska wynikających z używania wyżej wymienionych środków jak i proszków, płynów do płukania czy wielu innych kosmetyków, otwierają nam się oczy na świat i zaczynamy szanować bardziej środowisko naturalne poprzez ograniczenie tych substancji lub (co polecam) maksymalne wykorzystanie naturalnych kosmetyków i środków czystości. Nie wstydźmy się powrotu do praktyk naszych dziadków, czy pradziadków i nie dajmy się zwieść mediom i rzekomemu braku zagrożenia płynącego z używania większośći kosmetyków i środków czystości. Zyska na tym natura, a także my będziemy zdrowsi, a zaoszczędzone pieniędze będzie można wykorzystać na bierzące wydatki lub rozwój własnych pasji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *