Półtora tygodnia temu w Dzienniku Gazecie Prawnej można było znaleźć szokujące doniesienia o tym, że zimą w Polsce może zabraknąć energii elektrycznej. I nie dalej jak kilka dni później, spora część okolic Warszawy rzeczywiście została pozbawiona zasilania przez… zaskakująco wczesne opady śniegu.
Czy rzeczywiście należy spodziewać się tego, że zimą zabraknie prądu? A jeśli tak, to co w takiej sytuacji należy zrobić?
Według mojej wiedzy, poważna awaria polskiego systemu elektroenergetycznego jest tylko kwestią czasu. Elektrowni mamy określoną liczbę, nowe bloki energetyczne oddawane są do eksploatacji raczej po to, by zastąpić stare. Nikt nie buduje nowych sieci przesyłowych, dystrybucyjne też bywają w opłakanym stanie. Awarie prądu o dość dużym zasięgu zdarzają się często i chyba powoli przestają już dziwić.
Ale artykuł w DGP wskazał jasno, że zapotrzebowanie na prąd najbliższej zimy może przekroczyć możliwości wytwórcze i przesyłowe w polskim systemie elektroenergetycznym:
PSE Operator, zarządca systemu przesyłowego, przewiduje, że tej zimy pobity zostanie rekord szczytowego zapotrzebowania na prąd. Przed rokiem w jeden z dni lutego wskaźnik zbliżył się do 26 tys. MW. To w zasadzie wyczerpuje możliwości polskiej energetyki. Gdy przekroczona zostanie ta bariera, prądu może zabraknąć
Prądu może zabraknąć, czyli trzeba go będzie za grube pieniądze importować z zagranicy. Albo wyłączać odbiorców. Bo na obniżenie napięcia lub częstotliwości w sieci (tzw. brownout) chyba nikt się nie zdecyduje.
Tego samego dnia na stronach PSE Operatora pojawiła się informacja dementująca wszystkie te doniesienia. Cytat właśnie z tego artykułu (wytłuszczenia moje):
Rezerwy mocy w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym są na poziomie wystarczającym do zachowania norm wynikających z regulacji systemowych. Planowany bilans mocy na okres zimowy 2012/2013 przewiduje wystarczający poziom nadwyżki mocy dostępnej (…).
Dostępny poziom rezerw jest inny w każdym dniu i w każdej godzinie. Zdarza się, że bieżące rezerwy minimalnie spadają poniżej wymaganego poziomu bieżących rezerw mocy, jednak są to sytuacje bardzo rzadkie i związane z wystąpieniem sytuacji ekstremalnych, takich jak nałożenie się wysokiego zapotrzebowania (np. w związku z utrzymywaniem się bardzo niskich temperatur) i znacznych nieplanowych ubytków mocy dyspozycyjnej (np. w związku z awariami w elektrowniach).
Nawet gdy (…) zdarzają się sytuacje, że bezwzględnie wymagany poziom rezerw jest nieznacznie niedotrzymany, nie można tego utożsamiać z zagrożeniem wystąpienia deficytu prądu.
W takiej sytuacji PSE Operator dysponuje wachlarzem narzędzi o charakterze nadzwyczajnym, takimi jak:
- polecenia interwencyjnej pracy jednostek wytwórczych, które nie podlegają centralnemu dysponowaniu,
- pozyskanie brakującej energii elektrycznej u sąsiednich operatorów.
PSE Operator przygotowuje również rozszerzenie zestawu działań nadzwyczajnych o umowy z odbiorcami instytucjonalnymi gotowymi do redukcji poboru mocy na polecenie OSP; rozwiązanie coraz częściej stosowane w Europie i na świecie.
No i wszystko ładnie wyjaśnione, że jak poziom rezerw będzie zbyt niski, to się uruchomi nowe moce produkcyjne, albo kupi prąd za granicą.
A co w sytuacji, gdy takich zdarzeń nadzwyczajnych będzie więcej? Gdy padnie kilka kolejnych bloków energetycznych, albo jakiś ważny fragment sieci przesyłowej? Wtedy mogą być kłopoty.
Obawiam się, że wyłączenia prądu będą tej zimy zdarzały się co najmniej kilka razy — jeśli nie na poziomie całych województw, to na pewno na poziomie kilku miejscowości.
Co jednak zrobić w momencie, gdy zabraknie prądu? W zasadzie za wiele mądrego zrobić nie możemy, bo na to przygotować się trzeba zawczasu. Nie mam na myśli tylko kupienia świec, latarek i zapasu baterii. Przyda się też zapas wody, a może także agregat prądotwórczy. Więcej na ten temat znajdziecie na blogu o nowoczesnym survivalu, który współtworzę, w opublikowanym dziś artykule.
Witam nasunęła mi się dosyć ciekawe myśl! Jak lepiej zagospodarować 50 mld. PLN nie budując elektrowni atomowej a osiągając przyrost mocy energetycznych? Zakładam że można policzyć
-ile ognisk fotowoltaicznych można zakupić za ta kwotę,
-ile mocy dadzą,
-jaki to procent mocy nowej elektrowni atomowej,
-jaki procent zielonej mocy można wytworzyć za ta kwotę,
-jaki procent rocznej produkcji ognisk fotowoltaicznych musiała by kupić Polska,
-ile metrów kwadratowych dachów zajmą,
-ile dachów (domów) do tego potrzeba,
-może opłacalny będzie zakup jakiejś firmy zagranicznej(z odpowiednimi patentami i technologią) następnie przeniesieni jej części produkcji do Polski przez spółkę państwową
-ulepszanie produktów, sprzedaż za granice to następne etapy rozwoju tej firmy
Dla mnie sprawdzeni policzenie takich rzeczy zajęło by z pół roku bo jestem laikiem w temacie. Myślę że Tobie zajmie to mniej czasu a przy okazji może wyjść ciekawy artykuł.
@Maciej: ciekawy temat, spróbuję policzyć to na łamach osobnego wpisu. 🙂
Fotowoltaika nie uratuje stuacji zima, a wlasnie wtedy wystepuje maksymalne zapotrzebowanie na moc. Najlepszym rozwiazaniem zdecydowanie sa elektrociplownie, za 50 mld zl moglyby one zastapic (pi razy drzwi) ze 4 reaktory.
Jezeli dobrze sie orientuje ciagle jest cos takiego jak stopnie zasilania, tylko od baaaaardzo dawna nie trzeba bylo po nie siegac. Za PRL dzialalo to tak, ze gdy ogloszono konkretny stopien zasilania to pewnej grupy urzadzen nie mozna bylo wlaczac w okreslonych godzinach. Pamietam, ze tokarze czesto mieli przerwe z tego powodu. Anegdotyczy wymiar ma fakt, ze w pewnym sklepie stal mlynek do kawy a na nim kartka, iz w takim a takim stopniu zasilania jego uzywanie jest zabronione 🙂
PSE ostatnio szuka chetnych na podpisanie umowy o dostarczaniu „ujemnej mocy” zwanej negawatami. Polegaloby to na tym, ze w zamian za rezygnacje z poboru pradu gdy PSE tego zazada wyplaci ona zakladowi pracy pewna kowote. Kilka dni po opublikowaniu odpowiedzi PSE nt mozliwych brakow pradu byl wywiad z ich szefem. Okazalo sie, ze wylaczane elektrownie mozna przeksztalcic w zrodla szczytowe wlaczane tylko w razie potrzeby. Brak pradu z powodu braku mocy jest malo prawdopodobny, ale z powodu awarii sieci niestety bardzo mozliwy.
Myślicie, że to przypadek, że nagle dwóch profesorów (Bralczyk i Starowicz) namawiają do „wyłaczania/wyłączania”?
Starsi pamiętają komunistyczną agitkę „Zgaś zbędną żarówkę” i wyłączanie całych dzielnic.
Oprócz fatalnego stanu sieci dochodzi jeszcze absurdalna polityka EU wobec emisji CO2. Ale to temat na inny post.
Mnie osobiście brak prądu przeraża. Mając głupi piec na drewno pompy nie ruszą i będzie zimno w domu. Niestety nasza cywilizacja jest bardzo mocna ale i bardzo krucha. A co się stanie gdy wybuchy słoneczne zniszczą całe systemy energetyczne na ziemi? ile czas zajmie ich odbudowa jeśli będzie ona w ogóle możliwa.
Pingback: Jaki powinien być nowoczesny patriotyzm? - Domowy Survival