Mówi się, że świetnym pomysłem na oszczędzanie wody jest rezygnacja z wylegiwania się w wannie pełnej wody i zastąpienie jej prysznicami. Szkoda, że w bardzo wielu przypadkach jest to kompletna bzdura.
Jasne, napełnienie wanny wymaga zużycia ok. 100-200 litrów wody. Część z niej to ciepła woda użytkowa (tylko część, bo przecież CWU ma temperaturę znacznie wyższą, niż ta, w której komfortowo można się wylegiwać, czyli w okolicy 38-40°C). Resztę dopełniamy zimną wodą, ewentualnie tylko dolewając gorącej, jeśli mamy ochotę w wannie dłużej poleżeć a woda już wystygnie.
Ale to przecież nie jest tak, że każdy, kto kąpie się w wannie, wyleguje się w niej godzinami, zużywając setki litrów wody.
W swoim życiu miałem okazję mieszkać w mieszkaniach, gdzie były zarówno kabiny prysznicowe, jak i wanny. Nie lubię i nie lubiłem nigdy za bardzo wylegiwać się w wannie pełnej wody, zdarzało mi się to co najwyżej kilka razy w roku. Zazwyczaj kąpiele trwały tylko kilka minut, wystarczająco długo, by się dokładnie umyć i opłukać. Oczywiście, ze względu na niewygodę korzystania z wanny (zasłonki też nigdy nie było) trwało to dłużej, niż gdybym kąpał się pod prysznicem.
W tej chwili w mieszkaniu mam tylko prysznic, z bardzo płytkim brodzikiem, więc wylegiwać w wodzie mogę się tylko na basenie pływalni. Ale gdy nachodzi mnie ochota na to, by się rozgrzać długą kąpielą, zdarza mi się stać pod strumieniem ciepłej wody przez kilka minut.
Czy w takiej sytuacji nie zużywam więcej wody, niż podczas jednej kąpieli w wannie?
Raczej nie, bo też zwyczajnie szkoda mi na to czasu. Pod prysznicem nie można sobie poczytać książki, a co najwyżej tylko wygrzać ciało w strumieniu ciepłej wody. Są jednak z pewnością ludzie, którzy zamienią długą kąpiel w gorącej wodzie w wannie, na równie długą kąpiel pod prysznicem.
Problem polega na tym, że w tym drugim przypadku mogą oni zużyć więcej wody, niż podczas kąpieli w wannie. Zwłaszcza dotyczy to nowoczesnych kabin prysznicowych z deszczownią czy masażem.
A więc jeśli mamy zachęcać do zamiany wanny na prysznic, doprecyzujmy: chodzi o zamianę kąpieli w wannie na krótkie, najwyżej kilkuminutowe prysznice.
Jeśli trzasnąć sobie oczyszczalnię ścieków to taka woda może cały czas krążyć. Przecież woda do kąpieli nie musi być wodą zdatną do picia, więc wymagałaby o wiele mniejszych działań niż woda, która mamy w kranie w kuchni.
Najkorzystniej mieć i prysznic i wannę, przecież to tylko o 0,7 m2 więcej zajętej przestrzeni…
A co gdyby do pryszniców zastosować perlator? Wtedy trochę tej wody możnaby oszczędzić. Choć do kąpieli w wannie wiele to nie pomoże…
Cieszy mnie, że ktoś potwierdza moje przekonania. Prysznic prysznicowi nie równy, podobnie jak kąpiel w wannie. Tak, jak napisał poprzednik – najlepiej mieć obydwa i korzystać z nich z głową i umiarem.
@Czytelnik: jeśli masz własną wodę i własną oczyszczalnię, to sobie ona będzie krążyć, ale nie tak szybko, jak by się nam zdawało. Ale żeby ją wydobyć z ziemi i podgrzać, musisz zużyć sporo energii. Lepiej więc podgrzać 100 litrów wody w wannie, niż 120 litrów wody zużytej w czasie prysznica.
Oczywiście można się też kąpać w deszczówce. 😉
zabiegi pod prysznicem do 5 minut wystarczą aby być czystym, więc po tym czasie zakręcam gaz i młode kończą pucowanie fujary i wyłażą z łazienki wiem jestem sadystą ale po kilku seansach domownicy nauczyli się pojęcia szybkiego prysznica.
Ja tam mam i narożną wannę z hydromasażem i kabinę. Do kabiny wpadam na minutę-dwie gdy tylko czuję się nie teges. Jak wlezę do jacuzzi to siedze aż woda mi ostygnie, obowiązkowo odpalam disco i biorę ze sobą drinka, jak dobrze idzie to jeszcze kobitkę.
Ja mimo wszystko jestem za prysznicem z dwóch powodów. Pierwszy to czas. do wany trzeba napuscic wody, a jak już się wejdzie to człowiekowi nie chce się wstać. Drugi to taki że jeśli na kąpiel poświęcam mało czasu to pod prysznicem zużyje mniej wody niż w wanie. Tak jak niektórzy piszą można mieć wannę i prysznic ale nie każdy ma takie możliwości;)
Gdzieś czytałem, że człowiek potrzebuje jedynie 2,5 litra wody, aby się umyć pod prysznicem. Kwestia tylko dobrego dozowania wody – np. uruchamianie nogą byłoby dobre (coś jak gazu w samochodzie).
Szybki prysznic bez mycia włosów to dla mnie dwie minutki. Wersja z szamponem to 5 minut. Bateria dozuje mi ok. 8-10 litrów wody/minutę. Gazowa terma pobiera 35-45 litrów gazu ziemnego /minutę.
Gdy kąpię się w dzień i nie muszę od razu wychodzić z domu, zamykam korkiem brodzik i zmagazynowaną ciepłą wodę od razu po kąpieli przepompowuję do pralki wirnikowej i wrzucam do prania parę rzeczy.
Tak zużytą wodą pożytkuję niekiedy jeszcze do spłukiwania w toalecie (trochę to kłopotliwe, dlatego rozważam wersję bezobsługową, aby każdą szarą wodą tak wykorzystywać).
W ten sposób jednym sumptem podgrzałem wodę, którą się wykąpałem i coś wyprałem. Tę samą wodę wykorzystałem w sumie do trzech rzeczy.
W efekcie jednorazowo zaoszczędziłem na mniejszym zużyciu gazu – 50 groszy (gdybym podgrzewał taką ilość wody grzałką elektryczną w pralce automatycznej, wydałbym na pewno jeszcze więcej).
Jednocześnie zamiast pobierać 150 litrów wody, pobrałem i odprowadziłem do kanalizacji tylko 50 litrów, czyli zaoszczędziłem 100 litrów, co przy cenie 7 zł/m3, daje mi 70 groszy zysku.
Jakby tak robić codziennie to niby tylko 20 zł w skali miesiąca, ale przy tak niewielkich działaniach, jakie trzeba było podjąć, to przyzwoity zysk, który można wydać choćby na przyzwoitą lekturę.
CZytelniku – jestem pod wrażeniem tego rozwiązania z pralką :), taka szara woda do prania, to nieży pomysł. Ja na razie zastanawiam się nad opcją zbierania deszczówki d zbiorników, by z takich zbiorników mogła być pobierana prania, czy podlewania ogrodu.
Mam poważny problem prysznicowy – junkers. Wchodzę do kabiny woda zimna, potem wrzątek, chwila namoczenia, zakręcenie wody, namydlenie się i powtórka z rozrywki wyjść z kabiny poczekać na odpowiednią wodę … Wszelkie rozwiązania typu baterie termostatyczne, już przerobione. Dodatkowo lubię czasem (raz w miesiącu posiedzieć dłużej pod prysznicem, zdarzało się że godzinę). Są rewelacyjne rozwiązania dla takich jak ja (niestety muszę poczekać na własny dom/mieszkanie). Mianowicie pierwsze. Wokół odpływu owinięta miedziana wężownica prowadząca wodę do podgrzania (którą wstępnie dogrzewa odpływ), zamontowanie żarówki grzejącej („kwoki”) nad kabiną, która znacznie zwiększa komfort w trakcie przerw w zużyciu wody. I na koniec rozwiązanie zaobserwowane na jakiejś hamerykańskiej stronie. Zawór zamykający obwód wody pod prysznicem (schemat wchodzę namaczam się, namydlam, spłukuję, zamykam obwód wody dolewam trochę czystej [włącza się pompa i grzałka do dogrzewania] i mogę siedzieć godzinę pod prysznicem). A i junkers gazowy + prysznic = cierpienie.
http://orbital-systems.com/technology/
http://www.ecomax.info.pl/oferta/zypho-bierny-odzysk-cieplej/zypho/42
To tylko schematy tego o czym pisałem powyżej, ale na żadnych polskich blogach eko nikt o tym nie pisze, zamiast żarówki można wykorzystać panele IR (infra red, generujące podczerwień) Wbrew temu co piszą producenci nie jest to mega ekologiczne, chyba, że się rozsądnie dozuje (np tylko pod prysznicem, aby nie było zimno w czasie mydlenia ciała).
@Masło: do przepływowego ogrzewacza wody to ten pomysł z odzyskiem ciepła ze ścieków spod prysznica nie jest za dobry — bo one niezbyt dobrze będą sobie radzić z regulacją mocy, gdy dostaną wodę cieplejszą, niż zwykle.