Certyfikaty dla instalacji i instalatorów OZE

Choć tytuł może sugerować, że będę znowu pisać o kolorowych certyfikatach, czyli świadectwach pochodzenia energii ze źródeł odnawialnych, nie taki jest mój zamiar. Chcę bowiem napisać o tym, jak to Komisja Europejska troszczy się o nasze kieszenie i jak tworzy głupie prawo do realizacji słusznych skądinąd celów.

Ostatnio zapoznałem się bliżej z nieznaną mi do tej pory Dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/28/WE w sprawie promowania stosowania energii ze źródeł odnawialnych (…), wchodzącą w skład pakietu energetyczno-klimatycznego. Cel promowania źródeł odnawialnych jest słuszny. Bo za nim idzie zmniejszanie zużycia energii z paliw kopalnych, które praktycznie zawsze jest rozsądne i właściwe. Ale środki zaproponowane w dyrektywie już najszczęśliwsze nie są.

O sprawie dowiedziałem się dzięki Seminarium „Jakość i Standardy w Energetyce Słonecznej”, które odbyło się w małej auli gmachu głównego Politechniki Warszawskiej w ostatni wtorek.

Do końca 2012 roku, zgodnie z dyrektywą (art. 14, ust. 3),

państwa członkowskie zapewniają, by (…) instalatorzy małych kotłów i pieców na biomasę, systemów fotowoltaicznych i systemów ciepła słonecznego, płytkich systemów geotermalnych oraz pomp ciepła mieli dostęp do systemów certyfikacji lub równoważnych systemów kwalifikowania.

Komisja Europejska wymyśliła sobie bowiem, że tylko taki system certyfikacji (lub równorzędny system kwalifikowania) instalatorów zapewni nam efektywne korzystanie ze źródeł odnawialnych!

Przyznać trzeba, że w Polsce wiele firm zajmujących się robotami budowlanymi i zbliżonymi, pracuje źle. Budowlańcy często bywają nierzetelni, niedouczeni a czasem wręcz nieuczciwi. Nietrudno jest trafić na instalatora centralnego ogrzewania, który w internecie wypisuje bzdury tylko po to, by się zareklamować. Równie łatwo jest trafić na takiego fachowca przy budowie domu.

I dlatego rozumiem pomysł, by instalatorzy posiadali jakiś certyfikat, który świadczy o ich kompetencji. Dyrektywa (załącznik IV) na dwóch stronach opisuje precyzyjnie kryteria, na których oparty ma być system certyfikacji, niektóre całkiem oczywiste:

Po zakończeniu szkolenia instalator musi posiadać umiejętności wymagane do instalacji właściwych urządzeń i systemów, tak aby spełniały one wymogi klienta w zakresie ich eksploatacji i niezawodności, cechowały się solidną jakością rzemieślniczą oraz były zgodne ze wszystkimi obowiązującymi zasadami i normami, w tym dotyczącymi oznakowania energetycznego i ekologicznego. Szkolenie kończy się egzaminem, na podstawie którego wydaje się certyfikat lub uznaje kwalifikacje.

a inne bardziej szczegółowe:

Instalator [pomp ciepła — przyp. KL] powinien wykazać się następującymi kluczowymi umiejętnościami: podstawowym zrozumieniem właściwości fizycznych i zasad działania pompy ciepła, w tym charakterystyki obiegu pompy ciepła: związek pomiędzy niskimi temperaturami rozpraszacza ciepła, wysokimi temperaturami źródła ciepła a wydajnością systemu, określenie współczynnika efektywności (COP) oraz współczynnika sezonowej wydajności (SPF) (…)

Instalator [kolektorów słonecznych i fotowoltaiki — przyp. KL] powinien wykazać się: (…) umiejętnością określenia wymaganego miejsca, kierunku i nachylenia urządzeń fotowoltaicznych i urządzeń wykorzystujących energię słoneczną do podgrzewania wody, przy uwzględnieniu takich elementów jak cień, dostęp światła słonecznego, spójność konstrukcji, stosowność takiej instalacji w odniesieniu do danego budynku lub klimatu, a także umiejętnością wyboru różnych metod instalacyjnych odpowiednich dla rodzaju pokrycia dachowego oraz równoważenia komponentów wchodzących w skład instalacji; oraz umiejętnością, w szczególności w odniesieniu do systemów fotowoltaicznych, dostosowania układu elektrycznego, w tym umiejętnością określenia prądu znamionowego, wyboru odpowiednich typów przewodów i właściwej mocy znamionowej dla każdego obwodu, umiejętnością określenia odpowiedniego rozmiaru, mocy znamionowej i rozmieszczenia wszystkich potrzebnych urządzeń i podsystemów oraz wyboru stosownego punktu połączenia.

I ja to wszystko rozumiem i popieram. Powinien być jakiś sposób na stwierdzenie, czy instalator, z którym współpracujemy, zna się na rzeczy. Niekoniecznie obligatoryjny — szczęśliwie zapisy dyrektywy nie wymuszają, by każdy instalator takie szkolenie przechodził i dostawał certyfikat…

Ale czemu nie zrobimy systemu certyfikatów dla budowlańców ogólnie? Czemu tylko dla instalatorów odnawialnych źródeł, pomp ciepła i kotłów na biomasę?

Przecież większe znaczenie dla obniżania emisji gazów cieplarnianych i zużycia paliw kopalnych ma nie właściwe dobranie i zainstalowanie kolektora słonecznego, tylko zmniejszenie zużycia wody i efektywna jej produkcja w tradycyjnych źródłach. Nie właściwa instalacja systemu fotowoltaicznego, tylko postawienie budynku bez mostków cieplnych i jego dobre ocieplenie.

Czy naprawdę musimy wprowadzać taki system do czegoś tak mało znaczącego jak wykorzystanie odnawialnych źródeł energii, jednocześnie pozostawiając patologie w budownictwie jako takim?

Ach, przepraszam, patologie z budownictwa mają być eliminowane przez świadectwa charakterystyki energetycznej. Tylko, że to jeszcze potrwa… A o świadectwach tych napiszę następnym razem.

Komentarzy do wpisu “Certyfikaty dla instalacji i instalatorów OZE”: 5.

  1. solaris says:

    Witam
    Nie do końca sie z tobą zgodzę. Może budowlańcy nie muszą mieć uprawnień ale kierownik budowy który za wszystko odpowiada już tak. Podobnie uprawnienia i egzaminy muszą mieć elektrycy, instalatorzy instalacji gazowych itd.

    Miałem ostatnio przyjemność rozmawiać z prezesem jednej z firm produkującej kolektory, powiedział mi że z doświadczenia ich firmy ok 50% instalacji kolektorów jest niepoprawnie zainstalowana z czego o 99% błędów użytkownik się nigdy nie dowie gdyż ich skutkiem są niższe uzyski słoneczne które aby wykryć należałoby opomiarować instalację. Nie wiem czy certyfikacja coś zmieni ale problem jest duży. Partacze na rynku OZE psują rynek z jednej strony zrażając klientów do technologii z drugiej zaniżają ceny świadcząc wybrakowane usługi

  2. Darek says:

    Absolutna wiekszosc certyfikatow mozna podsumowac jednym zdaniem – pic na
    wode, fotomontaz. To samo dotyczy swiadectw charakterystyki energetycznej
    budynkow, szkoda watku na to cos. Przede wszystkim jest to typowa
    redundacja. Podczas projektowania architekt powinien okreslic wszystkie
    parametry domu, a kierownik budowy ma dbac, aby byly one zachowane. I to on
    odpowiada za wszelkie odstepstwa od projektu przed nadzorem. Pamietam jak
    kontroler przyczepil sie, ze w budowanym budynku gospodarczym drzwi sa
    przesuniete o niecaly metr wzgledem projektu. Skoro czepiaja sie takich
    bzdetow, to tym bardziej powinni pilnowac naprawde istotnych rzeczy. A z
    tego co wiem, swiadectwo energetyczne ma byc przyznane nie na podstawie
    pomiarow, ale dziennika budowy (czyli de facto z powietrza). I za to, co
    architekt moze wykonac jednym kliknieciem gratis nalezy slono zaplacic. W
    sumie u nas i tak przynajmniej stworzono pozory. W Niemczech (rzekomo
    wzorcu porzadku) krewny dla uzyskania swiadectwa mial podac orientacyjne
    zuzycie paliwa do ogrzania domu. Jak powiedzial podal to co chial, a nie
    to co zuzyl. IMHO znaczny odsetek tych swiadectw bedzie mozna o kant d…
    rozbic.

    Certyfikaty dla instalatorow takze sa proba stworzenia nikomu niepotrzebnych
    rzeczy. Z pozoru ok, kazdy chce aby obslugiwal go fachowiec. Pozostaje
    jednak podstawowe pytanie – czy papierek uchroni przed fuszerka? Jezeli
    ktos wierzy ze tak, to znaczy ze malo chodzil do lekarzy. Ja kilkakrotnie
    trafilem na takich konowalow, ze nawet kota bym im nie powierzyl. A kazdy
    oprocz dyplomu wyzszej uczelni i nierzadko specjalizacji mial takze spory
    staz. Skoro w tak waznej dziedzinie jak ludzkie zdrowie i zycie nie da sie
    utrzymac jakosci, to jak byle papier wystawiony przez byle instruktora ma
    to zapewnic? I dlaczego ten certyfikat jest tak wazny, czy ktos moze
    ucierpiec z powodu zle paracujacej pompy ciepla? Czym zla obsluga w kwestii
    OZE rozni sie od zlego serwisu samochodu czy telewizora? I dlaczego kazdego
    rzemieslnika nie objac certyfikatami potwierdzajacemi jego fachowosc? W
    koncu co jakis czas padaja tego typu propozycje, a pod spodem jest proba
    wyludzeia pieniedzy. Zamiast tej biurokracji zostawmy wolny rynek, partacze
    szybko z niego wypadna. A jak klient zechce prawdziwego fachowca, to moga
    powstac dobrowolne stowarzyszenia. Ich czlonkowie placiliby skladki i
    organizowali wszelkie szkolenia dysponujac moca wykluczenia kazdego, kto
    nie spelnia podstawowych warunkow. Wynajecie fachwca przez nich polecanego
    powinno byc polaczone z gwarancja jakosci, czy UE certyfikat to zapewnia?
    Oczywiscie cos za cos, pan Ziutek zrobi taniej, ale niekoniecznie lepiej.
    Oddolne inicjatywy z reguly dzialaja lepiej niz narzucone pod przymusem
    przez biurokratow.

  3. @solaris: dzięki za wypowiedź, bo wiem, że na temacie znasz się znacznie lepiej ode mnie. Do tej pory żyłem w przekonaniu, że każda instalacja solarna jest opomiarowana w ten czy inny sposób i mierzy uzyski słońca.

    Uprawnienia dla budowlańców niestety nie eliminują z rynku partaczy. A jako że do ogrzewania zużywamy więcej ciepła, niż do przygotowania ciepłej wody użytkowej, powinniśmy od tego zacząć i temu poświęcać uwagę — bo na tym można zaoszczędzić więcej a więc łatwiej będzie uzyskać jakiekolwiek oszczędności.

    @Darek: też bym chciał, żeby partacze wypadli szybko z rynku. To może załatwić rygorystyczne pilnowanie praw konsumenta. Niestety inwestorzy budujący dom zazwyczaj mają napięte terminy (np. trzeba zwolnić mieszkanie, które sprzedali, by wybudować dom) i wolą zapłacić za poprawki niż egzekwować ich wykonanie za darmo w polskich, nierychliwych sądach.

    O świadectwach charakterystyki energetycznej napiszę więcej już wkrótce, bo temat mnie mocno zainteresował.

  4. rexar says:

    Ostatnio myślałem o montażu instalacji kolektorów w swoim domu, ale po przeczytaniu tego artykułu i komentarzy się zastanowię jeszcze 5 razy.

  5. Jack says:

    rexar: kolektory – naprawdę warto. Zwłaszcza, że od września ruszają na to dotacje całkiem spore.

    Warto też jeszcze sięgnąć po inwestycję w pompę ciepła – ale broń Boże z Vattenfalem czy jakimiś tuzami rynkowymi… Mała polska firma o dobrych referencjach zrobi DOKŁADNIE TO SAMO 2 razy taniej, albo jeszcze taniej jest zrobić to samemu – jeśli ktoś ma do tego typu spraw smykałkę.

    A w kwestii certyfikatów – raczej nie ma szans, żeby eurooszołomy z KE zmusili nas do korzystania z certyfikowanych instalatorów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *